Brat ożenił się z kobietą, która wyraźnie go wykorzystuje – a on się obraża, gdy próbujemy otworzyć mu oczy

przytulnosc.pl 1 tydzień temu

Mój brat to już nie młodzieniaszek, w przyszłym roku stuknie mu pięćdziesiątka. A jednak rozumu przez te lata nie nabrał, skoro związał się z kobietą, której chodzi tylko o pieniądze. Nas nie słucha, dowodom nie wierzy, a wszystkie argumenty puszcza mimo uszu.

Mój starszy brat Marek od blisko dziesięciu lat mieszka w Warszawie. W rodzinnym mieście jakoś mu się nie ułożyło. Powiedziałbyś – życie szare, monotonne, a tego on nigdy nie znosił.

Do stolicy pojechał, jak wielu, „za lepszym chlebem”. I faktycznie miał szczęście – znalazł dobrą pracę, niezłą pensję.

Z kobietami Markowi nigdy się nie układało. Były jakieś związki, jakieś uczucia, ale do ślubu nikogo nie doprowadził. Na początku myślał: „Jeszcze mam czas”. Później machnął ręką: „Siwy jestem, komu ja się przydam?”. A jednak komuś się przydał.

Jeszcze w naszym miasteczku poznał Grażynę – rozwódkę z dwiema dorastającymi córkami. Związek był dziwny: to się schodzili, to się rozstawali.

Potem ona też przeniosła się do Warszawy. Sprzedała swoje mieszkanie, wzięła kredyt hipoteczny i kupiła kawalerkę. I tam ich historia zaczęła się od nowa – trochę u niej, trochę u Marka w wynajmowanym mieszkaniu. Znowu to samo: rozstania, powroty, wieczne huśtawki.

Bywało dobrze – wspólne wyjazdy, remonty w mieszkaniu Grażyny, oczywiście finansowane przez Marka. Bywało i źle – awantury, po których wyrzucała go za drzwi. A on wracał do wynajmu, podkulony, i narzekał:
– Ona myśli tylko o sobie! Czuję się jak pies przy wycieraczce.

Ostatnia przerwa trwała rok. Wtedy Marek naprawdę odżył – częściej do nas dzwonił, odwiedzał, przywoził prezenty. Był spokojniejszy, wrócił choćby do sportu. To był najlepszy czas w naszych relacjach – rodzina, normalność, równowaga.

Aż tu nagle tydzień temu Marek przyjechał w odwiedziny… z obrączką na palcu! Na mój niemy wzrok odpowiedział:
– Tak, jesteśmy z Grażyną znowu razem. I tym razem na poważnie. Miesiąc temu wzięliśmy ślub.

– A czyj to był pomysł? – zapytałam ostrożnie.
– To bez znaczenia. Pierwsza wspomniała o tym Grażyna, ale ja się z nią w pełni zgadzam. jeżeli się kochamy, to trzeba usankcjonować związek. Jesteśmy dorośli i odpowiedzialni.

Od tej chwili oczywiście przestał nam pomagać. Całym jego światem jest teraz Grażyna – z kredytem hipotecznym i dorosłymi córkami, które jakimś cudem wciąż wymagają wsparcia.

Patrzę na to inaczej: Grażyna rozejrzała się, zobaczyła, iż lepszego kandydata nie znajdzie, i z powrotem wyciągnęła z szafy mojego brata. A ten, jak potulny cielak, znowu poszedł za nią. Tyle iż tym razem kobieta się zabezpieczyła – ślub, papier, formalność, by nie uciekł z haczyka.

Brat się denerwuje, kiedy próbuję mu wytłumaczyć prawdę. Ale jeżeli ktoś cię zdradzał, oszukiwał i wyrzucał – będzie to robił dalej. Lis nie zamienia się nagle w króliczka.

Marek niczego nie chce słyszeć. Jest zakochany i „wreszcie szczęśliwy”. A ja tylko mogę sobie wyobrazić, jak to ich „szczęście” będzie wyglądało.

Idź do oryginalnego materiału