Brat, o którym milczano
„Kasia, a kto to jest z tobą na zdjęciu? Jakiś gówniarz w skórze!” Władysław Kowalski wbił palec w pożółkłe zdjęcie leżące na stole, wyciągnięte ze starego rodzinnego albumu ze zniszczoną skórzaną okładką.
Nowe mieszkanie Kowalskich, do którego wprowadzili się tydzień temu, pachniało farbą, tekturami z kartonów, lekkim kurzem i waniliowym odświeżaczem powietrza, który Marta postawiła na parapecie. W salonie, zasypanym pudłami z naczyniami, książkami i starymi kocami, stał dębowy stół, na którym Marta, ich dwudziestoczteroletnia córka, przeglądała album znaleziony za stosem ręczników w szafie. Na fotografii młoda Kasia, w sukience w kwiaty, z długim warkoczem, stała obok nieznajomego mężczyzny w skórzanej kurtce. Obydwoje się uśmiechali, a za nimi widać było stary fontannę w miejskim parku, otoczoną kwietnikami. Władysław, w pogniecionej koszuli w kratę, z siwymi włosami w nieładzie, zmarszczył brwi. Jego okulary w cienkiej oprawie zsunęły się na nos, a dłonie zaciśniły w pięści.
Kasia, która właśnie rozpakowywała pudło z porcelaną, wyprostowała się z trzaskiem w plecach. Jej jasne, lekko przyprószone siwizną włosy były związane w nieporządny kucyk, dżinsy i szary sweter pokryte kurzem, a twarz spięła się, gdy spojrzała na zdjęcie.
„Władek, ty na serio?” powiedziała, a jej głos zabrzmiał ostro, z nutą irytacji. „To stare zdjęcie, miałam z dwadzieścia lat! Po co grzebiesz w przeszłości?”
Marta, w czarnej koszulce z logiem swojego uniwersytetu i dżinsowych szortach, przewracała strony albumu. Jej zaręczynowy pierścionek z małym diamentem migotał w świetle stojącej lampy. Za miesiąc miała ślub, a teraz wyglądała na spiętą jej ciemne włosy wymykały się z warkocza.
„Tato, nie zaczynaj” powiedziała, obracając pierścionek na palcu. „To tylko zdjęcie, sprzed wieków. Mamo, powiedz, kto to, i tyle, nie kłóćmy się.”
Władysław skrzyżował ręce, jego głos stał się głośniejszy, a brwi zbiegły się w groźnej linii.
„Powiedzieć? Kasia, ja tego faceta pierwszy raz widzę!” warknął, uderzając palcem w album. „Kto to? Twój były? Kochankiem ci był?”
Kasia rzuciła zakurzoną ścierkę na stół, rozpylając kurz jak śnieg, jej oczy błysnęły gniewem.
„Kochankiem? Władek, ty kompletnie odleciałeś!” wrzasnęła, opierając ręce na biodrach. „To moje życie, nie twoja sprawa! A ty mi nie ufasz, tak? Po trzydziestu latach małżeństwa!”
Marta zerwała się, jej głos drżał, a album zatrząsł się w dłoniach.
„Ludzie, przestańcie wrzeszczeć!” powiedziała. „Ja mam ślub za miesiąc, a wy tu jakieś detektywy odgrywacie! Rozpakujmy pudła i zapomnijmy o zdjęciu!”
Fotografia w albumie przestała być tylko zdjęciem stała się iskrą, która podpaliła rodzinny konflikt, w którym każdy widział własne obawy, żale i niepewność.
Do wieczora kłótnia rozgorzała na nowo. Salon, oświetlony ciepłym światłem starej lampy z frędzlami, huczał od wymiany zdań. Kasia sortowała talerze szarpnięciami, a porcelana dzwoniła jak protestujący zespół. Władysław pił herbatę z kubka z napisem „Najlepszy Tata”, który Marta podarowała mu na ostatnie urodziny. Jego gazeta leżała zmięta na stole. Marta układała zdjęcia z albumu na kanapie, próbując się rozproszyć, ale jej palce drżały, a pierścionek zahaczał o strony.
„Kasia, ja nie jestem głupi” powiedział Władysław, odstawiając kubek, który brzdęknął o blat. „Nigdy nie wspominałaś o tym typie! O co chodzi? Trzydzieści lat jesteśmy małżeństwem, a ty mi takie rzeczy pokazujesz?”
Kasia odwróciła się nagle, jej twarz poczerwieniała, a dłonie ścisnęły porcelanową miskę z pęknięciem.
„Tajemnice? Władek, to ty sobie jakieś historie wymyślasz!” krzyknęła, drżąc. „To tylko zdjęcie, a ty mnie oskarżasz! Może ja też zapytam, z kim ty jeździłeś do Warszawy w latach dziewięćdziesiątych, co?”
Marta zerwała się, jej warkocz się rozluźnił, a głos stał się błagalny.
„Mamo, tato, przestańcie, proszę!” powiedziała, a oczy jej zaszklAle gdy Kasia wyciągnęła z albumu list z podpisem „Sasza” i przeczytała na głos, iż to był jej zmarły brat, cisza rozlała się po pokoju, a Władysław upadł na kolana, szepcząc: „Przepraszam”.











