W domu nie zostało już miejsca
Wracając od córki, Wanda wstąpiła po drodze do supermarketu po zakupy. Szła właśnie w stronę przejścia dla pieszych, gdy nagle ujrzała Jadzię postarzałą, przygarbioną, jakby przywaloną niewidzialnym ciężarem. Najpierw pomyślała, iż to pomyłka, ale przyjrzawszy się bliżej, zrozumiała: to na pewno ona.
Jadziu zawołała kobietę, która szła ciężkim, szurającym krokiem. W głowie błysnęła jej myśl:
Coś wygląda nie najlepiej
Jadwiga podniosła głowę i uśmiechnęła się zmęczonym, wyczerpanym uśmiechem.
Wandeczko, witaj moja droga, od razu cię poznałam, choć tak dawno się nie widziałyśmy.
Kiedyś pracowały razem, choćby się przyjaźniły, choć dzieliło je pięć lat. Gdy Wanda odeszła na emeryturę, Jadwiga już dawno była na niej, ale wciąż pracowała.
Och, jak ja czekam na emeryturę, ani dnia dłużej nie będę harować mówiła Wanda, a koleżanka patrzyła na nią z zazdrością.
Tobie dobrze, a ja nie wiem, jak długo jeszcze będę się męczyć. Dzieciom pomagam, kredyty spłacam.
Po tym, jak Wanda odeszła z pracy, już się nie spotykały.
Jadziu, sto lat, sto zim. Dawno cię nie widziałam ucieszyła się Wanda.
Ano, czas leci Mi już siedemdziesiąt, właśnie wracam z apteki. Teraz tu mieszkam, niedaleko.
Jak to tu? zdziwiła się Wanda, wiedziała przecież, iż Jadwiga mieszkała w swoim domu na wsi. Dom sprzedałaś?
Mieszkam u siostry w dwupokojowym mieszkaniu, a jeszcze matkę przywiozłyśmy ze wsi ma już dziewięćdziesiąt dwa lata, opiekujemy się nią. W domu było mi dobrze, ale urwała, nie mogę się przyzwyczaić do tego betonu. Duszno tu, w tym kamiennym worku trudno oddychać, całe życie w drewnianym domu spędziłam.
No i? Czemu tam nie mieszkasz? przysiadły na ławce, bo ani jedna, ani druga nie miała się gdzie spieszyć.
Jadwiga i Wanda były bliskie, odwiedzały się nawzajem. Jadwiga zawsze była uśmiechnięta i ciepła. Jej otwartość przyciągała ludzi jak magnes. A jaka była gospodynią! W domu zawsze czysto, na stole pełno domowych smakołyków ogórki, pomidory, zioła z własnego ogródka, jagody. Zawsze gościnna, choć wtedy jeszcze miała męża. Ale z nim nie układało się najlepiej pił, awanturował się, na szczęście nie pożył długo. Została sama z dwójką dzieci, ale jakoś nie rozpaczała. Trudno było, owszem, ale w domu wreszcie zapanował spokój. Wcześniej żyła jak na wulkanie czekała tylko, w jakim stanie wróci mąż z pracy.
Czas płynął. Dzieci dorosły. Pierwszy ożenił się syn, z żoną wynajmowali mieszkanie. Ale gdy żona zaszła w ciążę, wprowadzili się do Jadwigi.
Mamo, będziemy mieszkać u ciebie, pomożesz nam z dzieckiem oznajmił syn, choćby nie pytając.
No skoro tak zdecydowałeś, synku, to proszę bardzo odpowiedziała matka.
Trochę ją to zabolało, iż nie porozmawiał z nią wcześniej, ale się nie sprzeciwiała. Córka też mieszkała z matką, miejsca starczało dla wszystkich. Gorzej zrobiło się, gdy urodził się wnuk. Dziecko było niespokojne, płakało w nocy, nikt nie mógł się wyspać. Jadwiga szła do pracy z bólem głowy, ale co było robić dziecko to dziecko.
Pomagała z wnukiem, w weekendy zabierała go na spacery, żeby odciążyć synową. Zdarzało się, iż syn z żoną wyjeżdżali do znajomych, a wnuka zostawiali u babci na całe dwa dni.
A czemu nie biorą dziecka ze sobą? dziwiła się Wanda, gdy Jadwiga opowiadała o swoich domowych sprawach.
No, chcą odpocząć, pójść do baru, pojechać z kolegami na ryby, do znajomych na działkę, do sauny Słowem zmęczeni są.
A ty się nie męczysz? Cały tydzień pracujesz, też byś chciała odpocząć dziwiła się przyjaciółka.
Minęły lata. Pewnego dnia córka oznajmiła:
Mamo, wychodzę za mąż, więc szykuj się na wesele. Ty musisz za nas zapłacić.
Jadwiga zdziwiła się, ale córka tłumaczyła, iż jej chłopak nie ma rodziny kłamała, bo pochodził z innego regionu, jego matka piła, a ojca nigdy nie poznał.
Rozumiem A może oby się bez wesela? zaproponowała.
Co ty mówisz, mamo?! Brat miał wesele, ty za nie płaciłaś, a ja mam tak po prostu? Ja też chcę białą suknię! obraziła się córka.
Trzeba będzie wziąć kredyt westchnęła Jadwiga. Nie mam tyle pieniędzy.
Dobrze, ja wezmę, a ty pomożesz nam go spłacić. No i będziemy musieli mieszkać u ciebie. Nie udźwigniemy kredytu i wynajmu.
Jadwiga wiedziała, iż będzie ciasno. Ale co miała zrobić? Dzieci to dzieci, trzeba im pomagać. Synowi i jego żonie też nie uśmiechała się ta perspektywa, ale z domu wyprowadzać się nie chcieli. Z matką wygodnie zawsze pomoc z dzieckiem.
Wesele wyprawili w pobliskiej restauracji. Ludzi nie było dużo, ale wszystko jak należy panna młoda w białej sukni, pan młody w garniturze. Zięć wydawał się spokojny, uprzejmy. Zamieszkali wszyscy razem, na szczęście dom był duży. Jadwiga trochę się martwiła:
Co jeżeli się nie dogadają? Będą awantury?
Ale jakoś było cicho.
Pewnego dnia syn oznajmił:
Mamo, chcemy dobudować część do domu, z osobnym wejściem dla naszej rodziny. Musisz nam pomóc. Wezmę kredyt, ty dorzucisz się do spłaty. Potem dobudujemy jeszcze piętro. Rozmawiałem z siostrą, ona nie ma nic przeciwko, tym bardziej iż ona i mąż też nie zamierzają się wyprowadzać. niedługo będą mieli dziecko. Co ty na to, mamo? Pomożesz?
Zaskoczył ją, jak zawsze najpierw decyzja, potem informacja.
No cóż Będę pomagać odpowiedziała, choć myślała: *Ile jeszcze muszę pracować?*
Minęło trochę czasu, zanim syn zrealizował swój plan. Dobudował część domu, potem piętro. Teraz jego wejście było z drugiej strony. Na parterze miał dużą kuchnię i salon. Na piętro prowadziły schody. Miał już dwójkę dzieci każdy miał swój pokój, osobne łóż