Właściwie to miałem zakończyć
temat tych naszych najwcześniejszych Świętych, ale, iż chwilę
wcześniej była na blogu opowiastka o pierwszych
Piastach to tak
sobie skojarzyłem, iż na tle ościennych państw które razem z
nami włączały się w nurt europejskiej kultury dość mocno się
wyróżniamy.
Poznań - miejsce w którym stał pierwszy polski kościół
Oto bowiem żaden z chrystianizatorów Państwa Gnieźnieńskiego nie dostąpił zaszczytu zostania Świętym. Ani
pierwszy ochrzczony władca Mieszko, ani jego syn Bolesław, ani
Dobrawa Przemyślidka (przez nieprzychylnego Chrobremu kronikarza i
biskupa Thietmara przedstawiana przecież jako główna siła sprawcza
mieszkowego nawrócenia), ani biskup Jordan, pierwszy pasterz w
Polsce. Dziwne strasznie. W końcu pośród dworów książęcych i
królewskich dworów naszych sąsiadów aż roi się od
kanonizowanych. W Czechach to wuj Dobrawy, święty Wacław (usunięty
krwawo przez własnego brata), na Węgrzech Stefan (ten, co to
podobno przejął koronę jadącą do Gniezna) którego Prawa Dłoń
w budapesztańskiej katedrze jest najświętszą węgierską relikwią
i jego syn Emeryk (oraz biskup Gelert, przez Węgrów usieczony
niczym św. Wojciech przez Prusów). Skandynawowie mają świętych
Olafa (Norwegia), Eryka (Szwecja) i Kanuta IV (Dania; ci ostatni
postarali się także o kanonizację Kanuta Lavarda, ojca wybitnego
władcy Waldemara). Ruś (tak haniebnie zniszczona w 1240 roku przez
Mongołów) z Olgi i jej syna Włodzimierza zrobiła reinkarnację
świętych Heleny i Konstantyna.
Praska katedra ze szczątkami świętego Wacława (oraz świętego Wojciecha)
A u nas świętym został praski
biskup usieczony podle Elbląga (a potem jego przyrodni brat,
pierwszy gnieźnieński arcybiskup) i pięciu niezbyt znanych
kamedułów napadniętych rabunkowo w Międzyrzeczu, do dziś zresztą
bardzo zapomnianych. Musieliśmy poczekać jeszcze kilka lat, żeby
pojawił się biskup Stanisław ze Szczepanowa – zresztą
antagonista władcy Piastowicza i zdrajca króla, o czym dość
delikatnie informuje nasz Anonim zwany Gallem.
Rekonstrukcja pruskiej chaty
Czym sobie
Piastowie zasłużyli na taką – wiem, iż to za mocne słowo, ale
co tam – anatemę to nie mam pojęcia. Wygląda to na początki
znanej do dziś na Zachodzie Europy polonofobii, w myśl której na
Polaków wbrew faktom zrzuca się wszystko co najgorsze. Mimo, iż co
najmniej kilka razy w historii owym Zachodnim Europejczykom
przysłowiowy tyłek żeśmy ratowali. Ech.
Okopy z czasów Wojny polsko-bolszewickiej i Bitwy Warszawskiej
Może jednak szukam
za daleko – w końcu sam Karol Wielki na kanonizację musiał
czekać kilkaset lat. Na przeszkodzie stanął ponoć dość
rozwiązły tryb życia frankijskiego władcy. Z drugiej strony
naszym Piastom trudno takową seksualną rozwiązłość zarzucić.
Według legendy Mieszko przyjmując Dobrawę oddalić miał siedem
pogańskich żon. Bolesław Chrobry z kolei niby uczynił był z
ruskiej księżniczki Przecławy nałożnicę i – sądząc po
opisach tuszy władcy – mógł nie znać umiarkowania w jedzeniu i
piciu (przynajmniej u siebie – nieprzestrzegającym postów miał
jakoby wyrywać zęby), ale przecież znani są święci galancie
korzystający z uroków doczesności. Mieszko II znał łacinę i
grekę, ale to jednak za mało na choćby beatyfikację.
Akwizgran - miejsce spoczynku Karola Wielkiego
Zresztą
nawet gdyby naszych pierwszych władców kanonizowano, to i tak nie
byłoby relikwii – ciała zaginęły, a prawdopodobne groby w
katedrze poznańskiej od wieków świecą pustkami (a adekwatnie
zostały zapomniane niemal na tysiąclecie). A co to za święty, co
relikwiami nie można pohandlować, prawda? Wspaniałe to
zagadnienie, warte osobnego wpisu kiedyś tam.
Prawdopodobne pozostałości grobowców Mieszka i Bolesława w katedrze poznańskiej
A adekwatnie to
żaden z Piastów. I Piastówn. W Średniowieczu kanonizowano
małżonkę Henryka Brodatego świętą Jadwigę von Andechs
(patronkę Śląska). Jej synowa dostąpiła tego zaszczytu w XIX
wieku, a słynna święta Kinga świętą została dopiero za Jana
Pawła II (podobnie jak św Jadwiga Andegaweńska, polska władczyni),
wcześniej była błogosławioną. Niektóre Piastówny i piastowskie
żony otaczane są kultem lokalnym (niczym mój warcki o. Rafał z
Proszowic), ale bez oficjalnego watykańskiego potwierdzenia. Na
kanonizowanego członka dynastii musieliśmy poczekać dopiero do
czasów Kazimierza Jagiellończyka. Pośród jego licznych synów
czterech zostało królami, jeden kardynałem a ostatni, także
Kazimierz, właśnie świętym. I przy okazji patronem Wilna, gdzie w
niezbyt ładnej klasycystycznej katedrze spoczywa wraz z królem
Aleksandrem (prywatnie bratem) i Barbarą Radziwiłłówną
(prywatnie żoną bratanka). Ale to już czas gdy Średniowiecze
przechodzi powoli w Renesans, a Polska szykuje się do roli
europejskiego mocarstwa – więc całkiem inna sytuacja.
Katedra w Wilnie z czasów sprzed "odbudowy" Pałacu Wielkoksiążęcego
Sam zaś
królewicz ma sporo roboty, bo jest, oprócz Wilna (gdzie odpust,
Kaziuki, jest wspaniałym świętem), patronem Litwy, litewskiej
młodzieży i Zakonu Kawalerów Maltańskich (czyli z Maltą łączy
nas nie tylko zapiekanka).
Typowy maltański krajobraz z wieżą obserwacyjną joannitów
Podsumowując – jesteśmy jednym z
nielicznych państw w Europie którego żaden władca (nie tylko
Piast) nie został kanonizowany. A przecież spokojnie znalazłoby
się kilku kandydatów: Mieszko, Bolesław Wielki czy tam Chrobry,
Władysław Jagiełło (chrystianizatorzy), Władysław Warneńczyk
(męczennik – o ile rzeczywiście poległ pod Warną), wreszcie Jan
Sobieski (obrońca chrześcijaństwa). Niestety, moda na takie
wyświęcania przeminęła, i chyba się już nie doczekamy. Swoją
drogą Sobieski to choćby nie ma pomnika w Wiedniu (o czym kiedyś tam
wspominałem). Ale dość o tym – następne wpisy będą o
konszachtach Słowian (oczywiście niedocenianych) z wielkim Światem.