W domu nie zostało już miejsca
Wracając od córki, Wanda wstąpiła po drodze do sklepu po zakupy. Szła w stronę przejścia, gdy nagle ujrzała Annę, postarzałą i przygniecioną. Najpierw pomyślała, iż się pomyliła, ale przyjrzawszy się uważniej, zrozumiała to na pewno ona.
Aniu! zawołała do kobiety, która szła ciężkim, szurającym krokiem. Natychmiast przemknęła jej przez myśl: *Wygląda jakoś niezdrowo*
Anna podniosła głowę i uśmiechnęła się jakimś zmęczonym, wyczerpanym uśmiechem.
Wandeczko, witaj, moja droga, od razu cię poznałam, choć dawno się nie widziałyśmy.
Kiedyś pracowały razem, przyjaźniły się, choć między nimi była różnica pięciu lat. Gdy Wanda przeszła na emeryturę, Anna już na niej była, ale wciąż pracowała.
Och, jak ja czekam na emeryturę, ani dnia dłużej nie będę harować mówiła Wanda, a koleżanka spoglądała na nią z zazdrością.
Tobie dobrze, a ja nie wiem, jak długo jeszcze będę musiała pracować. Dzieciom pomagam, kredyty spłacam.
Po tym, jak Wanda odeszła z pracy, już się nie spotykały.
Aniu, sto lat, sto zim! Dawno cię nie widziałam ucieszyła się Wanda.
Tak, czas leci Mi już siedemdziesiąt, właśnie wracam z apteki. Mieszkam teraz tu niedaleko.
Jak to niedaleko? zdziwiła się Wanda, wiedziała przecież, iż Anna mieszkała w domku na przedmieściach. Spr