Nie ma już miejsca w domu
Wracając od córki, Jadwiga wstąpiła po drodze do sklepu po zakupy. Szła w stronę przejścia dla pieszych, gdy zauważyła Annę postarzałą i przygnębioną. Najpierw pomyślała, iż się pomyliła, ale przyjrzawszy się bliżej, była pewna to na pewno ona.
Aniu! zawołała do kobiety, która szła ciężkim, szurającym krokiem. Przemknęła jej przez myśl:
Wygląda jakoś nie najlepiej
Anna podniosła głowę i uśmiechnęła się zmęczonym uśmiechem.
Jadziu, witaj, moja droga, od razu cię poznałam, choć tak dawno się nie widziałyśmy.
Kiedyś pracowały razem i się przyjaźniły, choć dzieliło je pięć lat. Gdy Jadwiga przeszła na emeryturę, Anna już była na niej, ale wciąż pracowała.
O, jak ja czekam na emeryturę, choćby dnia dłużej nie będę pracować mówiła Jadwiga, a koleżanka patrzyła na nią z zazdrością.
Tobie dobrze, a ja nie wiem, jak długo jeszcze będę harować. Pomagam dzieciom, spłacam kredyty.
Po odejściu Jadwigi już się nie spotkały.
Aniu, sto lat, sto zim! Dawno się nie widziałyśmy ucieszyła się Jadwiga.
Tak, czas leci Mam już siedemdziesiąt lat, właśnie wracam z apteki. Mieszkam teraz niedaleko.
Jak to niedaleko? zdziwiła się Jadwiga, wiedziała przecież, iż Anna mieszkała w swoim domu na wsi. Sprzedałaś dom?
Mieszkam u siostry w dwupokojowym mieszkaniu, a jeszcze sprowadziłyśmy mamę ze wsi. Ma dziewięćdziesiąt dwa lata, opiekujemy się nią. W swoim domu było mi dobrze, ale zamilkła na chwilę. Nie mogę przyzwyczaić się do mieszkania, duszno tu, trudno oddychać w tym betonowym pudle. Całe życie spędziłam w drewnianym domu.
I co? Dlaczego nie mieszkasz tam dalej? usiadły na ławce, bo ani jedna, ani druga nie miała się gdzie śpieszyć.
Jadwiga i Anna przyjaźniły się, odwiedzały się nawzajem. Anna zawsze była uśmiechniętą i miłą kobietą. Jej otwartość przyciągała ludzi jak magnes. A jaka była gospodynią! W domu zawsze czysto, na stole mnóstwo smakołyków ogórki, pomidory, zioła i jagody z własnego ogródka. Zawsze gościnna, choć wtedy miała jeszcze męża. Żyli jednak nie najlepiej pił i awanturował się, choć nie dożył starości. Anna została sama z dwójką dzieci, ale specjalnie się tym nie przejmowała. Tak, trudno było samej wychowywać syna i córkę, ale przynajmniej zrobiło się spokojniej. Wcześniej żyła jak na wulkanie codziennie czekała, w jakim stanie mąż wróci z pracy.
Czas mijał. Dzieci dorosły. Pierwszy ożenił się syn, wynajmował mieszkanie z żoną. Gdy żona zaszła w ciążę, przeprowadzili się do Anny.
Mamo, będziemy mieszkać u ciebie, pomożesz nam z dzieckiem oznajmił syn.
jeżeli tak zdecydowałeś, synku, to dobrze odpowiedziała matka.
Trochę ją to zabolało, iż nie porozmawiał z nią wcześniej, ale się nie sprzeciwiła. Córka też mieszkała z matką, miejsca było dość. Gorzej zrobiło się, gdy urodził się wnuk. Dziecko było niespokojne, często płakało w nocy, więc nikt się nie wysypiał. Anna jechała do pracy z bólem głowy, ale cóż dziecko to dziecko.
Pomagała z wnukiem, w weekendy z nim wychodziła, żeby odciążyć synową. Czasem syn z żoną wyjeżdżali do znajomych, zostawiając wnuka z babcią na całe weekendy.
Dlaczego nie zabierają dziecka ze sobą? dziwiła się Jadwiga, gdy Anna opowiadała o domowych sprawach.
No, chcą odpocząć, pójść do knajpy albo na ryby, do znajomych na działkę, do sauny Słowem męczą się.
A ty się nie męczysz? Pracujesz cały tydzień, też byś chciała odpocząć dziwiła się przyjaciółka.
Pewnego dnia córka oznajmiła:
Mamo, wychodzę za mąż, więc szykuj się na wesele. Będziesz musiała sama nas wesprzeć finansowo.
Anna zdziwiła się, ale córka wyjaśniła, iż jej chłopak nie ma rodziny choć kłamała, bo był z innego regionu, jego matka piła, a ojca nigdy nie znał.
Rozumiem A może bez wesela się obejdzie? zaproponowała matka.
Co ty mówisz, mamo? Brat miał wesele, a ja niby nie? Ja też chcę białą suknię! obraziła się córka.
Będę musiała wziąć kredyt westchnęła Anna. Nie mam tyle pieniędzy.
Dobrze, ja wezmę, a ty pomożesz nam spłacać. No i będziemy musieli mieszkać u ciebie. Nie damy rady płacić i za kredyt, i za wynajem.
Anna wiedziała, iż będzie ciasno. Ale cóż dzieci to dzieci, trzeba im pomagać. Synowi z żoną też nie podobała się ta perspektywa, ale wyprowadzać się nie chcieli. Z matką było wygodnie pomoc z dzieckiem gwarantowana.
Wesele odbyło się w pobliskiej restauracji. Gości było niewielu, ale wszystko jak trzeba panna młoda w białej sukni, pan młody w garniturze. Zięć wydawał się spokojny i uprzejmy. Zamieszkali wszyscy razem, na szczęście dom był duży. Anna trochę się martwiła:
A co, jeżeli dzieci się nie dogadają i zaczną się kłótnie?
Ale jakoś było cicho.
Pewnego dnia syn oznajmił:
Mamo, zrobię przybudówkę i osobne wejście dla mojej rodziny. Musisz nam pomóc. Wezmę kredyt, ty pomożesz spłacać. Potem dobudujemy jeszcze piętro. Rozmawiałem z siostrą, ona się zgadza, tym bardziej iż ona z mężem nie zamierzają się wyprowadzać. niedługo mogą mieć dziecko. Co powiesz, mamo, pomożesz?
Anna była zaskoczona syn jak zwykle najpierw decydował, a potem informował matkę.
No cóż pomogę odparła, choć myślała: *Ile jeszcze będę musiała pracować i spłacać te kredyty?*
Po jakimś czasie syn zrealizował swój plan. Nie od razu rozbudował dom, co zajęło mu trzy lata. Teraz miał oddzielne wejście, na parterze dużą kuchnię i salon, a na piętrze sypialnie dla dzieci. Miał już dwójkę dzieci, choć na razie spały w jednym pokoju.
Syn z żoną byli zadowoleni, ale matki choćby nie zapraszali do siebie. Anna często myślała:
Pomogłam spłacić kredyt, mogliby chociaż podziękować