Ból wspomnień, wieczne zapomnienie

newsempire24.com 14 godzin temu

Boli pamiętać, nie sposób zapomnieć
Kwiecień cieszył ciepłą pogodą, ale na początku maja nagle zrobiło się zimno, przez dwa dni choćby sypał śnieg. Zbliżały się długie świąteczne weekendy.

– Postanowiłam pojechać na grób mamy. Dawno tam nie byłam – powiedziała Katarzyna córce w przeddzień świąt.

– Na długo? Zostaniesz u rodziny? – spytała Kinga.

– Rodzina… – Katarzyna zamyśliła się. – Mama zmarła wcześnie. Ojca nie pamiętam. Nie miałam rodzeństwa. Zatrzymam się u kuzynki. Mieszka w naszym mieszkaniu. Chciałam zadzwonić, uprzedzić, ale nie zachowałam numeru. A może go choćby nie miała. Nie sądzę, żeby gdzieś wyjechała. Ogólnie chciałam tam i z powrotem w jeden dzień – odparła Katarzyna.

– Mogę jechać z tobą? Nigdy nie byłam w twoim rodzinnym mieście.

– Myślałam, iż masz plany na święta, więc nie proponowałam. Jedziemy. We dwójkę raźniej – ucieszyła się Katarzyna. – Mieszkałyście tam do twoich trzech lat. Nie pamiętasz?

– Nie – Kinga na chwilę zamyśliła się i pokręciła głową.

– Nina przyjechała do nas raz. Byłaś już duża. Jak się dowiedziała, iż nie zamierzam wracać do miasta, poprosiła, by zamieszkać w naszym mieszkaniu. Zawsze marzyła, by uciec ze wsi. Pojechałam z nią wtedy, pomogłam się zameldować. U niej się zatrzymamy, jeżeli nie zdążymy wrócić.

Wczesnym rankiem pojechały na dworzec. Czekając na autobus, Katarzyna rozglądała się. Kilka znajomych twarzy, ale nikt się nie przyznał, nie podszedł. Sama też nie umiałaby powiedzieć, kto to i jak się nazywa. Autobus wypełnił się ludźmi, prawie wszystkie miejsca zajęte.

– Denerwujesz się? W końcu spotkanie z przeszłością, wspomnieniami – spytała Kinga, pochylając głowę i zaglądając matce w twarz, gdy już usiadły.

– Przeszłość nie zawsze jest jasna i radosna. Było w niej też coś, o czym nie chcemy pamiętać – westchnęła Katarzyna.

– Mówisz o ojcu?

– O nim też. Nie rozmawiajmy teraz o tym – przerwała córce ostrzej, niż trzeba.

– Dobrze – Kinga odchyliła się na oparcie i wpatrzyła przed siebie.

Autobus ruszył z dworca i jechał przez miasto, które Katarzyna uważała za swoje. Monotonny warkot silnika kołysał. Kinga pochyliła głowę na ramię – spała.

Katarzyna pozazdrościła jej. Patrzyła na migający za oknem las. Choć próbowała, nie udało jej się zasnąć. Zbyt się denerwowała. Tak długo ukrywała wspomnienia w najdalszym zakątku świadomości, a teraz wdzierały się na powierzchnię, burząc spokój i budząc wątpliwości, czy podjęła adekwatną decyzję, jadąc do miasta swojej młodości…

***

Zachodzące słońce muskało ciepłymi promieniami twarze dwóch przyjaciółek siedzących na balkonie.

– Jutro ostatni egzamin i wolność! Złożymy papiery na studia i będziemy czekać. Aktywnie – dodała Joanna. – Wyspimy się, będziemy się kąpać, spacerować, robić, co chcemy.

Basia kiwała się na taborecie, podkładając dłonie pod siebie.

– Co z tobą? Baska, nie jesteś chora? Jakaś blada – z niepokojem spytała Joanna, wpatrując się w przyjaciółkę. – Czy ty…

– Co ja? – ostro spytała Basia, nie patrząc na Joannę.

– Sama wiesz co. – Joanna nie spuszczała z niej wzroku. – Dziewczyny plotkują, iż ty i Marek… – nie dokończyła.

Basia przestała się kołysać i zastygła. Teraz Joanna patrzyła na nią z jawną ciekawością.

– Nie mów głupot. Nic między nami nie było i nie ma. Dobrze, chodźmy, mama zaraz wróci, zobaczy, iż nie uczymy się, będzie krzyczeć. – Basia wstała i przez otwarte drzwi balkonowe weszła do kuchni.

Zaskoczył zamek w drzwiach wejściowych – mama wróciła z pracy. Zobaczyła córkę z przyjaciółką i bez powitania spytała:

– Wszystko umiecie? Przygotowałyście się do egzaminów?

– Dzień dobry, ciociu Ewo. Tak, uczyłyśmy się razem – Joanna przecisnęła się w wąskim przedpokoju do drzwi. – No to idę? – spytała, patrząc wymownie na Basię.

– Idź, jutro nagadacie się – westchnęła mama i zaniosła torby z zakupami do kuchni.

Basia poszła za nią.

– Jakaś blada. Nie chora? – spytała mama, otwierając lodówkę. – Nic nie jadłaś? – przeniosła wzrok na Basię.

– Nie chce mi się. Gorąco. Pójdę się pouczyć. – Wstała i wyszła do swojego pokoju.

Z balu maturalnego Basia wyszła wcześniej. Od gorąca i tłoku żołądek podchodził jej do gardła. Długo siedziała na ławce w sąsiednim podwórku, aż zmarzła.

– Dlaczego tak wcześnie wróciłaś? – z niepokojem spytała mama, odkładając robótkę.

Basia usiadła obok niej na kanapie.

– Coś się stało? – zaniepokojona spytała mama.

Różowa sukienka podkreślała bladość twarzy córki.

– Mamo, jestem w ciąży – wyrzuciła z siebie Basia, bojąc się spojrzeć na matkę.

– Co? Jak… Marek? Wiedziałam, iż te wasze wyjścia do kina do niczego dobrego nie doprowadzą – mama jęknęła i przycisnęła dłoń do piersi.

– To nie Marek. – Basia do bólu przygryzła wargę.

– A kto? Boże! Zgwałcili cię? – mama nie dokończyła, jęknęła i zamknęła oczy, łapiąc powietrze. – Dlaczego nie powiedziałaś? Trzeba go ukarać…

– Nie wiem. Bałam się. Wszyscy by się dowiedzieli, palcami by wytykali… Mamo – głos Basi drżał od powstrzymywanych łez.

Matka objęła córkę za ramiona, przyciągnęła do siebie.

– Trzeba iść do szpitala, zrobić aborcję. Który to miesiąc?

– Byłam – cicho powiedziała Basia. – Powiedzieli, iż mam ujemny Rh, aborcja jest niebezpieczna. I czas już długi.

– Boże, dopomóż! – szepnęła mama. – Dobrze, dziecko to nie choroba. Damy radę. Tylko mi wszystko opowiedz. Kto to?

Basia odsunęła się od matki.

– Nie. Nienawidzę go. jeżeli myśliszKatarzyna objęła córkę, uświadamiając sobie, iż najważniejsze jest to, co mają dziś – wspólne życie i siłę, by iść dalej, mimo bolesnych wspomnień.

Idź do oryginalnego materiału