Boję się powiedzieć synowi prawdę o jego żonie — nie chcę stracić z nim więzi

newsempire24.com 1 tydzień temu

Czasami życie stawia przed nami wybory, od których zależy, czy rodzina pozostanie nienaruszona. Właśnie stoję przed takim dylematem. Od tygodni dręczy mnie myśl: powiedzieć synowi to, co widzę na własne oczy, czy milczeć, boję się zniszczyć nie tylko jego złudzenia, ale też naszą więź.

Mój syn to pracowity, uczciwy człowiek z zasadami. Haruje od rana do nocy, wraca do domu późno, ledwie trzymając się na nogach. A jego żona… choćby nie wiem, jak to ująć, by nie być zbyt surowa. Od miesiąca codziennie przywozi ją do domu jakiś bezczelny typ srebrnym jeepem. To nie raz na tydzień, nie od czasu do czasu – każdego wieczora, jak w zegarku.

Początkowo myślałam, iż to przypadek. Może podwozi ją po drodze? Ale to wygląda zbyt podejrzanie. Raz czy dwa – jeszcze ujdzie. ale gdy tygodniami wychodzisz z samochodu z mężczyzną, grzejesz się w środku, by potem leniwie wejść do domu – to już zupełnie inna sprawa.

Nie wytrzymałam i zapytałam ją wprost. Powiedziałam, iż ludzie widzą, sąsiedzi plotkują, a ona naraża dobre imię naszej rodziny. Ona, choćby nie mrugnąwszy okiem, odparła, iż to nie moja sprawa. Że to kolega z pracy i omawiają służbowe tematy. Służbowe tematy w samochodzie na pustym parkingu wieczorami? Ciekawe. A do tego nie omieszkają się przytulić na pożegnanie.

Gdy mój syn wrócił wieczorem, sądziłam, iż jako mężczyzna i mąż przynajmniej się zastanowi. Ale on zaczął na mnie krzyczeć, oskarżać, iż uraziłem jego żonę, iż choćby nie może jeść po „takim stresie”. Spróbowałam mu delikatnie zasugerować, iż całe osiedle już gada o tym, jak codziennie ktoś odwozi jego żonę. A on odparł, iż „nie ma w tym nic złego”, iż jej ufa, a ja powinnam szanować jego wybory. Co więcej – zażądał, bym ją przeprosiła.

Oczywiście, nie przeprosiłam. Ale od tamtej pory nie mogę się uspokoić. Nie wiem: czy syn naprawdę nic nie widzi, czy udaje, iż nie dostrzega, by nie burzyć małżeństwa? A może ja przesadzam? Może przypisuję jej złe intencje?

Porozmawiałam z koleżankami z podwórka. Wszystkie stoją po mojej stronie. Mówią: nie ma „zwykłych kolegów”, którzy od miesiąca codziennie odwożą zamężną kobietę, dodatkowo grzejąc się w aucie. One i ja jesteśmy pewne – to nie tylko podwiezienie.

Jedna z nich wręcz powiedziała: „Powiedz synowi wszystko wprost. Niech otworzy oczy”. I tu właśnie tkwi problem. Gdy to zrobię, on może uznać to za zdradę. Wybaczy żonie, a mnie wymaże z życia. Zostanę „tą, która wtrąca się nie w swoje sprawy”.

Ale milczeć już też nie mam siły. On przecież wszystko dla niej poświęcił. Zapracowuje się, a ona najwyraźniej tylko wykorzystuje jego zaufanie. Stoję więc między prawdą a strachem przed utratą syna. I nie wiem, co gorsze – powiedzieć mu, czy żyć z konsekwencjami milczenia.

Życie uczy, iż czasem najtrudniejsze prawdy należy wypowiadać mimo ryzyka, bo milczenie bywa jeszcze większym grzechem niż niewygodna szczerość.

Idź do oryginalnego materiału