Boję się powiedzieć synowi prawdę o jego żonie, by nie stracić z nim więzi

twojacena.pl 1 dzień temu

Czasem życie stawia przed nami wybór, od którego zależy, czy rodzina pozostanie w jedności. Właśnie taki wybór stoi teraz przede mną. Już od tygodnia dręczy mnie myśl: powiedzieć synowi to, co widzę na własne oczy, czy milczeć, bojąc się zburzyć nie tylko jego złudzenia, ale i naszą więź.

Mój syn, Wojtek Kowalski, to pracowity, uczciwy człowiek o zasadach. Haruje od rana do nocy, wraca do domu zmęczony, ledwo trzymając się na nogach. A jego żona, Zosia… Nie wiem nawet, jak to ująć, żeby nie brzmiało zbyt ostro. Od miesiąca codziennie podwozi ją jakiś bezczelny typ srebrnym SUV-em. Nie raz na tydzień, nie od święta – każdego wieczora, jak w rozkładzie jazdy.

Na początku myślałem, iż to przypadek, iż może po prostu ją podrzuca. Ale to trwa za długo, by uznać to za niewinne. Raz czy dwa – jeszcze ujdzie. Ale gdy tygodniami wysiada z obcego samochodu, zaszywają się na parkingu i dopiero potem leniwie idzie do domu, to już zupełnie inna sprawa.

Nie wytrzymałem i zapytałem wprost. Powiedziałem, iż ludzie gadają, sąsiedzi szeptają, a ona naraża dobre imię naszej rodziny. A ona, choćby nie zarumieniwszy się, odparła, iż to nie moja sprawa. Że to kolega z pracy i omawiają służbowe sprawy. Służbowe sprawy w aucie na pustym parkingu po zmroku? Co za zbieg okoliczności. I jeszcze przytulają się na pożegnanie.

Gdy syn wrócił wieczorem, liczyłem, iż choć trochę się zastanowi – jako mężczyzna, jako mąż. Ale on zamiast tego nakrzyczał na mnie, mówiąc, iż uraziłem Zosię, iż choćby nie może jeść po „takim stresie”. Spróbowałem delikatnie zasugerować, iż całe osiedle widzi, jak codziennie odwozi ją ktoś obcy. A on odburknął, iż „nie ma w tym nic złego”, iż jej ufa, i iż ja powinnam szanować jego wybór. Co więcej – zażądał, bym ją przeprosił.

Oczywiście tego nie zrobiłem. Ale od tamtej pory w głowie mam zamęt. Nie wiem: czy syn naprawdę niczego nie widzi, czy udaje, by nie burzyć małżeństwa? A może to ja przesadzam? Może wymyślam dziwne historie?

Porozmawiałem o tym z kolegami z osiedla. Wszyscy są po mojej stronie. Mówią: nie ma czegoś takiego jak „kolega z pracy”, który miesiącami wozi zamężną kobietę, dodatkowo zatrzymując się na długie minuty. I oni, i ja jesteśmy pewni – to nie jest niewinna podwózka.

Jeden z nich powiedział nawet: „Powiedz Wojtkowi prawdę. Niech otworzy oczy”. Ale w tym właśnie tkwi problem. jeżeli powiem, może uzna to za zdradę. Wybaczy żonie, a mnie wymaże z życia. Zostanę „tym, kto wtrąca się w nie swoje sprawy”.

Ale milczeć już nie mogę. Syn dał jej wszystko. Zapracowuje się na śmierć, a ona, jak się zdaje, po prostu to wykorzystuje. I tak stoję teraz między prawdą a strachem przed utratą syna. Nie wiem, co gorsze – mówić, czy żyć w ciszy i patrzeć, jak go oszukują.

Dzisiaj zrozumiałem jedną rzecz: czasem milczenie jest gorsze niż ryzyko. Ale czy jestem gotów zapłacić tę cenę?

Idź do oryginalnego materiału