Aleksandra z siatką zakupów wolno wchodziła po schodach na trzecie piętro, licząc stopnie. Tak samo liczyli z synem, gdy wracali z przedszkola. Kacper starannie powtarzał za nią, a po kilku miesiącach już sam sprawnie liczył. „Jak gwałtownie wyrósł. Boże, żeby tylko wrócił, żeby tylko żył…” – powtarzała w myślach jak mantrę.
Piętro wyżej trzasnęły drzwi, na klatce rozległ się tupot pośpiesznych kroków. Aleksandra zatrzymała się na półpiętrze, ustępując miejsca.
– Dzień dobry! – wesoło pozdrowiła ją sąsiadka, czternastoletnia Ola.
– Ola, stój! Czapkę zapomniałaś! – krzyknęła za nią matka z góry.
Dziewczynka niechętnie zawróciła.
– Ciepło przecież. Nudzi mi się z tą czapką – mruknęła cicho.
Matka zbiegła na dół, wręczyła córce wełnianą czapkę.
– Wieczorem będzie chłodno. Nie spóźniaj się, słyszysz? Żeby po tańcach od razu do domu.
– No dobra. – Ola wzięła czapkę i pobiegła w dół.
– Nie „dobra”, tylko załóż ją! – krzyknęła za nią matka.
– Witaj, Aleksandra. Z pracy? Ta szelma, ciągle chce wyjść bez czapki, a potem kicha i kaszle – poskarżyła się sąsiadka.
Razem ruszyły po schodach. Aleksandra wróciła do liczenia stopni, ale sąsiadka przerwała:
– Jak syn? Dzwoni?
– Nie – westchnęła Aleksandra.
– No tak, wychowujesz dzieci, wychowujesz, a potem wyrosną, odejdą, a my zostajemy z troskami. Za syna strach, a za córkę jeszcze większy. Wymknie się, a ty myślisz: gdzie jest, z kim? A ona tylko tańce w głowie.
Aleksandra zatrzymała się pod swoimi drzwiami. Gdy wyjmowała klucze z kieszeni płaszcza, sąsiadka zniknęła za swoimi. W przedpokoju automatycznie spojrzała na wieszak. Codziennie z nadzieją, iż Kacper wróci. Wisiała tam tylko jej jesienna kurtka.
Postawiła siatkę na szafce butów i zaczęła się rozbierać. Kiedyś Kacper wybiegał ją witać, zaraz opowiadając nowiny.
– Poczekaj, daj się rozebrać – prosiła zmęczona. – Nie ruszaj torby, ciężka.
Potem podrósł i to ona wołała go, gdy wracała z pracy, prosząc, by zaniósł zakupy do kuchni, pytając przy okazji o szkołę.
– Wszystko gra – machał ręką, odnosił torbę i natychmiast znikał w swoim pokoju.
Później skończył liceum, poszedł na studia. Teraz rzadko zastawała go w domu. Coraz mniej się dzielił.
„Może kota wziąć? Będzie mnie witał, lżej będzie wracać…” – westchnęła. Za każdym razem tak myślała, a potem zapominała. Jadła w pośpiechu i siadała przed telewizorem, wpatrując się w wiadomości.
Szukała wśród mężczyzn w jednolitych mundurach. Twarze częściowo zakryte. Oczy różne, ale spojrzenie takie samo – zmęczone, spokojne, pełne nadziei skierowane w kamerę. Bliscy zobaczą, iż żyje. Jeden z nich mógłAleksandra spojrzała przez okno i zobaczyła, jak Kacper i Szymon wracają razem, śmiejąc się o czymś pod nosem, i wtedy zrozumiała, iż najważniejsze, by syn był szczęśliwy, bez względu na to, co przyniesie przyszłość.