*Zapisane w moim dzienniku*
Pewnego dnia młody bogacz, Kacper Kowalski, spotkał na ulicy obdartego chłopca. Jego ubrania były podarte i brudne, ale twarz dokładnie taka sama jak jego. Z podekscytowaniem zabrał go do domu i pokazał matce: *Mamo, spójrz! Wyglądamy jak bliźniacy.* Gdy matka się odwróciła, jej oczy rozszerzyły się ze zdumienia, kolana się ugięły, a ona sama osunęła się na podłogę, zalewając się łzami. *Wiedziałam wiedziałam od dawna.*
To, co usłyszeli później, przerosło najśmielsze wyobrażenia. *Ty wyglądasz jak ja* wyszeptał Kacper, nie mogąc uwierzyć własnym oczom. Patrzył na chłopca przed sobą jak w lustro te same błękitne oczy, te same rysy, ten sam złocisty włos. Tylko iż to nie było odbicie. Tamten chłopiec był prawdziwy i wpatrywał się w niego, jakby ujrzał ducha. Byli tak podobni, a jednak dzieliła ich przepaść: jeden wychowany w luksusie, drugi w głodzie i na ulicy.
Kacper przyglądał się uważnie. Ubranie chłopca śmierdziało potem i brudem, włosy były splątane, skóra spalona słońcem. On sam pachniał drogimi perfumami. Przez chwilę stali w milczeniu, jakby czas się zatrzymał. W końcu Kacper delikatnie się zbliżył. Chłopiec cofnął się nieco, ale Kacper powiedział cicho: *Nie bój się. Nie zrobię ci krzywdy.*
*Jak masz na imię?* zapytał po chwili.
Chłopiec zawahał się, ale w końcu szepnął: *Jestem Tymek.*
Kacper uśmiechnął się i wyciągnął dłoń. *Ja jestem Kacper. Miło mi cię poznać, Tymku.*
Tymek spojrzał na jego rękę, niepewny. Nikt go tak nigdy nie witał. Zwykle dzieci uciekały, krzycząc *brudas* lub * śmierdziel*. Ale Kacper zdawał się nie widzieć jego wyglądu. Po chwili Tymek też wyciągnął dłoń. Gdy ich dłonie się zetknęły, Kacper poczuł coś jakby iskrę.
*Wiedziałam od dawna* matka łkała, ściskając Kacpra, z twarzą mokrą od łez. *Wy wy jesteście braćmi. Bliźniakami.*
W pokoju zapadła ciężka cisza. Kacper i Tymek wymienili spojrzenia, identyczne zdumienie na twarzach. Jak to możliwe? Urodzeni tego samego dnia, a jednak ich losy potoczyły się tak różnie.
Matka, z drżącym głosem, opowiedziała smutną historię sprzed lat. Kochała swojego męża, ale życie ich przytłaczało. Gdy urodziła bliźnięta, nie dała rady. W desperacji oddała jedno dziecko bezdzietnej siostrze w innym mieście, wierząc, iż obu synom będzie lepiej. Tyle lat żyła z poczuciem winy, śledząc ich z daleka.
Kacper poczuł ciepło w sercu. Tymek był jego bratem bratem, o którego istnieniu nie miał pojęcia. Patrzył na niego i nie widział już biedy, tylko krewnego, część siebie.
*Tymek* powiedział stanowczo *chodź ze mną. Jesteśmy rodziną.*
Tymek wpatrywał się w niego, jego oczy pełne niepewności i nadziei. Nigdy nie marzył o domu, o bliskich. Ulica nauczyła go nieufności. Ale szczerość w oczach Kacpra, ciepło w jego głosie i ten uścisk dłoni sprawiły, iż poczuł coś nieodpartego.
*Nap naprawdę?* wyszeptał.
*Naprawdę* odparł Kacper. *Jesteśmy braćmi.*
Gdy Tymek wszedł do luksusowego domu Kacpra, poczuł się zagubiony. Wszystko było obce zbyt piękne, zbyt czyste. Ale Kacper i matka robili wszystko, by poczuł się swojsko. Kupili mu nowe ubrania, opatrzyli rany, traktowali jak swojego.
Z dnia na dzień ich więź rosła. Odkrywali wspólne pasje, dzielili się historiami. Kacper zobaczył, iż Tymek jest bystry i dobry, pomimo trudnego życia. Tymek zaś powoli otwierał się, ufając nowej rodzinie.
Aż pewnego wieczoru, przy kolacji, matka nagle przemówiła drżącym głosem:
*Chłopcy pozostało coś, o czym nie wiedzieliście.*
Kacper i Tymek spojrzeli na nią, czując niepokój.
*Prawda jest taka Tymku, ty nie jesteś moim biologicznym synem.*
Zamarli w szoku.
*Gdy urodził się Kacper, byłam zbyt słaba, by mieć więcej dzieci. Pewnego dnia znalazłam cię porzuconego pod szpitalem. Byłeś malutki, wychudzony. Pokochałam cię od razu i adoptowałam. Dla nas zawsze byłeś synem.*
Łzy spływały po jej twarzy.
*Więc więc ja nie jestem* Tymek nie mógł dokończyć.
*Nie jesteście braćmi z krwi* odparła matka. *Ale w moim sercu zawsze nimi będziecie.*
Kacper mocno ścisnął dłoń Tymka. *To nie ma znaczenia. Jesteśmy rodziną. Nic tego nie zmieni.*
Tymek popatrzył na nich oboje. W jego sercu rozlało się ciepło. Nie był już sam. Miał dom. Miał miłość.
*Dziękuję, mamo* powiedział cicho. *Dziękuję, Kacprze.*
Od tamtej pory byli jeszcze bliżej. Wiedzieli, iż rodzina to nie krew to wspólne chwile, zaufanie i bezwarunkowa miłość. I choć los ich zaskoczył, to właśnie ta niespodzianka uczyniła ich więź silniejszą niż kiedykolwiek.













