30 września 2025
Dziś znowu wróciłem myślami do pierwszego spotkania w szpitalnym holu. Jadwiga Kowalska, wychodząc po operacji, potknęła się o mnie przy drzwiach.
Przepraszam powiedziałem, nie odrywając od niej wzroku. Chwilę później spojrzał na mnie z lekka pogardliwą obojętnością, odwrócił się i jakby nigdy nie zauważył mojej obecności.
Tyle razy widziałem taką reakcję. Smukłe i długonogie dziewczyny przyciągały męskie spojrzenia, które stawały się nie tyle obojętne, co natrętne i pożądliwe. To drażniło mnie, ale czy to wina samej Jadwigi, iż tak wygląda?
Gdy była mała, wszyscy zachwycali się jej pulchnymi policzkami, szczupłymi nóżkami i pełnym tyłem. Na lekcjach wfu zawsze stała pierwsza w szeregu dziewcząt. Dzieci drwiły z niej, nazywając ją «Grubą Małgosią», «Świnką». Najgorsze przezwiska nie przypominam dzieci potrafią być okrutne. Nauczyciele zwracali uwagę, iż rówieśnicy dręczą Jadwigę, ale nie interweniowali.
Jadwiga próbowała różnych diet, ale głód gwałtownie wracał i kilogramy odradzały się jak na zawołanie. Była ładna, ale nadmiar wagi psuł pierwsze wrażenie. Marzyła o zostaniu nauczycielką, ale porzuciła ten cel, obawiając się, iż uczniowie i tak będą ją wyzywać. Po szkole wstąpiła do szkoły medycznej.
Kiedy pacjenci cierpią, nie obchodzi ich wygląd lekarza, a jedynie kompetencja. W grupie mężczyzn nie było, a kobiety zajęły się własnymi sprawami: miłością, małżeństwem. Jadwiga była samotna. Na zajęciach koleżanki zawsze prosiły ją, by usiadła w pierwszym rzędzie ukrywały się za jej szeroką sylwetką, by nie przyciągnąć uwagi wykładowcy.
Patrzyła z tęsknotą na modną odzież w wystawach sklepów, choć nigdy jej nie nosiła. Ubierała luźne swetry i szerokie spódnice, by zakryć niedoskonałości. W nauce radziła sobie świetnie, wkłucia wykonywała sprawnie i bezboleśnie. Lato przyniosło jej sympatię pacjentów.
Pewnego popołudnia po zajęciach pojechaliśmy z koleżankami na lodowisko. Chłopcy zaczęli rzucać pod komentarze: Patrzcie, idzie na rzeźnię. Ich kpiny sprawiły, iż Jadwiga chciała płakać.
Mama Jadwigi starała się jej przedstawiać znajomych synów. Kilka razy Jadwiga poszła na randkę. Jeden z panów, widząc ją, udawał, iż nie ma nic do roboty, odwrócił się demonstracyjnie. Drugi, nie zdążywszy się przedstawić, próbował ją dotknąć. Jadwiga odepchnęła go, a on wpadł tyłem w kałużę. Co ty tu kombinujesz? Ja cię uszczęśliwiłem. Kogo potrzebujesz? krzyczał za nią. Łzy zadusiły Jadwigę. Od tej pory unikała randek i znajomości, wolała żyć sama.
Na profilu w mediach społecznościowych postawiła sobie awatar Fionę z Shreka». Gdy ktoś zapytał, jak wygląda w rzeczywistości, odpowiedziała, iż tak jest, tylko niezielona. Mężczyzna potraktował to jako żart i zaproponował spotkanie. Jadwiga natychmiast zerwała kontakt.
W korytarzu oddziału nagle podbiegł mały chłopiec, sześć lat.
Dokąd biegniesz? Tu pacjenci leżą, nie hałasuj złapałam go za rękę.
Chciałem poślizgnąć się po linoleum przyznał szczerze.
Z kim przyszedłeś?
Z tatą, do babci. Gdzie jest toaleta? zapytał.
Pójdziemy poprowadziłam go w stronę końca korytarza. Sam sobie poradzisz?
Chłopiec spojrzał na mnie łagodnie, nie poczułam urazy. Po chwili zza drzwi dobiegł szum wody, a on podszedł do mnie.
Teraz pójdziemy, pokażesz, w której sali leży twoja babcia? spytałam.
Chłopiec westchnął i podążył. Zatrzymał się przy jednej z sal, przycisnął palec do ust i spojrzał poważnie.
To tutaj, chyba wskazał drzwi czwartej sali.
Chyba? Czy sprawdziłeś numer? zapytałam sceptycznie, bo to była sala męska.
Znam wszystkie numery, patrz pokazał drzwi piątej sali.
Ty psotniku udawałam gniew, a on wybuchł śmiechem.
Jak masz na imię? zapytał.
Irek odpowiedział, gdy drzwi piątej sali otworzyły się i pojawił się wysoki, przystojny mężczyzna.
Mężczyzna spojrzał surowo na Irka.
Irek, gdzie tak długo? zapytał, zauważając mnie. Jedno spojrzenie oceniło mój wygląd i od razu stracił zainteresowanie.
Bawił się? dopytał.
Widziałam tyle obojętnych i pogardliwych spojrzeń.
Nie bawił się. Nie kłóćcie się odrzekłam, a potem odeszłam.
Następnego dnia Irek z tatą znów odwiedzili babcię. Mężczyzna minął mnie, nie patrząc. Pokazałam mu język w stronę pleców. Irek odwrócił się, roześmiał i pokazał kciuk w górę. Uśmiechnęłam się i pomachałam.
Weszłam do piątej sali.
Dziś prezentuje się Pan pięknie, pani Gabińska. Czy wnuk przyszedł? zapytałam.
Widziałeś go? Co za cudowny chłopiec! Chciałabym zobaczyć, jak dorasta.
To jeszcze przed wami. Będą jeszcze wnuki, które będziesz tulić odparłam życzliwie.
Boże, serce mi krwawi. Bez mamy rośnie westchnęła Gabińska.
Jego matka?
Żyje. Uciekła i zostawiła nas z synem.
Powiedziałaś swojego zdziwiłam się.
Irek nie jest moim wnukiem, ale kochamy go jak własnego. Mój syn poślubił piękną kobietę, a po ślubie przyznała, iż ma syna. Czy można tak rozpocząć małżeństwo? Mój mąż miał zawał i leży w szpitalu. Dwa lata temu moja córka wyjechała za granicę, pracując jako modelka. Dziecko jej przeszkadzało. Żony, z którymi mój syn się spotyka, są podobne do niej piękne i egoistyczne. Irek ich nie akceptuje.
Cały dzień byłam poruszona opowieścią Gabińskiej. Kiedy wszedłam, by zrobić zastrzyk, zobaczyłam, jak podaje mi kartkę z rysunkiem. Na niej chłopiec trzymał rękę matki i ojca. Nie było wątpliwości, iż to Irek i jego rodzice.
Irek szuka mamy. Myślę, iż nas narysował zasugerowała.
To nie ja zaprzeczyłam.
Nie pamięta swojej mamy. Była chuda, a tu narysowała wielką, wyższą od taty. To ty dodała, łkając.
Poczułam, iż choćby dziecko zauważa, jaką jestem dużą osobą. choćby dziecko rozumie, iż nie dorównam pięknemu mężczyźnie, jakim jest ojciec Irka. Zrozumiałam, iż nie jestem dla niego.
Od tej chwili, gdy wchodziłam do gabinetu Gabińskiej, wymienialiśmy kilka zdań. Kiedy Irek przyszł w kolejnym tygodniu, podszedł do mnie:
Dzień dobry. Czy ma pani pewne ręce?
Nie wiem odparłam niepewnie.
Babcia mówiła, iż jest w pewnych rękach. Czy niedługo wypiszą ją? A przecież mój urodziny za tydzień dodał z uśmiechem.
Myślę, iż tak, babcia niedługo wyjdzie. Ile masz lat?
Będzie sześć, zapraszam cię na przyjęcie.
Dziękuję, przyjdę, ale muszę zapytać tatę o zgodę odpowiedziałam.
Następnego dnia Irek i tata czekali przy moim dyżurze.
Obiecałeś, tato pociągnął Irka za rękę, gdy podeszłam.
Pamiętam, odpowiedział ojciec, patrząc na mnie. Zapraszam was na przyjęcie mojego syna. Będzie w sobotę, pierwsza godzina po południu. jeżeli nie macie innych planów.
Mamy to w kartotece, przyznałam, rumieniąc się. Nie mam planów na weekend.
Muszę jeszcze trochę schudnąć pomyślałam. W domu opowiedziałam mamie o Irku.
Idź, chłopcy rozumieją więcej niż dorośli. Może znajdziesz z jego ojcem wspólny język. Nie patrz na mnie, chłopiec szuka mamy.
Jego ojciec choćby nie zerka w moją stronę westchnęłam.
Nie przesadzaj. Myślę, iż ważne są również uczucia dziecka. Inaczej już poślubiłbyś kolejną modelkę.
W sobotę rano przywiązałam włosy, wybrałam sukienkę, podkreśliłam rzęsy. Patrzyłam w lustro, krzywiąc się. Jakbyś się nie upiększała, nie znikniesz.
Kupowałam prezent tydzień wcześniej, bo zaproszono mnie na przyjęcie. Irek będzie czekał, muszę iść mruknęłam i wstałam od lustra.
Kiedy podniosłam słuchawkę, drzwi od razu się zamknęły, a serce przyspieszyło.
Jadwiga przybyła zawołał Irek, przybijając mnie w ramiona.
Poczochaliśmy się po krótkiej fryzurze i podałem mu prezent. Jego oczy zabłysły przy widoku kolorowego pudełka.
W środku pokoju stał pięknie nakryty stół. Po jego lewej stronie siedział Piotr, mąż mojego brata, przy towarzyszącej mu blondynce. Po drugiej stronie przyglądał się starszy pan dziadek Irka.
Poznajcie moją opiekunkę, Jadwigę przedstawiła Gabińska. To mój mąż, Andrzej, i nasza znajoma, Świetlana.
Blondynka uniosła brew, patrząc na mnie od stóp do głowy. Gabińska podała mi talerz, przy okazji potrąciła kieliczek, który wylądował na kolanach dziewczyny. Kokieteryjnie podniosła się, ale krzesło za nią przewróciło się z hukiem. Wszyscy zamarli w zamieszaniu.
Mimo przeprosin, blondynka zamierzała wyjść. Ja też planowałem odejść.
Nie obraź się, ale zaczął Piotr.
Po co się obrażać? Myślę, iż nadszedł mój czas odpowiedziałam. Moja mama upiekła ciasto, nie oceniaj jej. Potem odprowadzę cię do domu.
W samochodzie jechaliśmy w ciszy.
Nie prosiłam o odprowadzenie, sama bym dotarła przerwałam długie milczenie.
Gdybym nie odprowadził, moja mama by się gniewała. Często mnie spotykasz, może zamierzała mnie poślubić dodał.
Nie kocham cię i nie chcesz mnie, nie zamierzam iść z tobą za mąż rzekłam, drżąc. Nie bój się, postaram się nie wchodzić ci w oczy.
Nagle zatrzymaliśmy się przed domem. Próbowałam otworzyć zablokowane drzwi.
Otwórz natychmiast! krzyknęłam.
Piotr pochylił się i pocałował mnie. Odepchnęłam go mocno.
Co? Masz dość pięknych blondynek? Czy przypadkiem chce ci się spróbować z pełną? wykrzyknęłam, oczy mi płonęły gniewem.
Nie przewidziałem, jak cudownie wyglądałam w tej chwili. Piotr patrzył na mnie z zachwytem, a blondynki zachowywały się zimno.
Przepraszam, nie wiem, co mnie opanowało. Nie chciałem cię urazić tłumaczył.
Nigdy nie całkiem mnie nie pocałował żaden mężczyzna, oprócz tych przypadkowych chwil, które nie przyniosły szczęścia. Patrzą na mnie współczująco, odrzucają, nie próbując mnie poznać wykrzyknęłam i wyszłam z auta.
Pod koniec sierpnia zaskoczyły nas chłodne wiatry i deszcze, liście szeleszczały po podwórkach. Minęły trzy tygodnie od urodzin Irka. Trzy tygodnie nie widziałam Piotra.
Wróciłam z pracy, zdjąwszy mokre buty.
Przyszedł do ciebie młody człowiek powiedziała mama w przedpokoju.
Kto to?
Elegancki, nieco zmartwiony, prosił, żeby zadzwoniłem do niego.
Od razu zadzwoniłam do Piotra.
To ja, przyjechałem. Irkowi potrzebne są zastrzyki. Czy możesz przyjść?
Już jedzie! odpowiedziałem, zakładając płaszcz.
Wychodząc z klatki, żałowałam, iż nie sprawdziłam, czy w szpitalu są jałowe waciki i igły. Pobiegłam do apteki, kupiłam wszystko. Irkowi uśmiech rozświetlił twarz, kiedy zobaczył mnie. Pot spPatrząc w jej oczy, zrozumiałem, iż prawdziwa wartość nie leży w wyglądzie, ale w tym, jak potrafimy otworzyć serce dla innych.













