Bliska, Obca, a jednak Rodzinna Babcia

newsempire24.com 3 dni temu

— Babciu, a możesz być babcią jeszcze raz?

— Co ty, Wiolu, wygadujesz? Nie rozumiem.

— No wiesz, babciu, wszystkie dzieci z podwórka mają babcie. Niektóre jedną, niektóre dwie, a ja mam aż cztery. Dwie moje i po jednej od mamy i taty. A Wojtkowi nie ma żadnej. Strasznie mi go szkoda.

— Czyli chcesz, żebym została jego babcią?

— No babciu, ty to zawsze masz pomysły. Nie oddawać cię, a podzielić się. Żebyś mu też naleśników napiekła i szalik na zimę zrobiła.

— Oj ty, moja cebulowa zgryzko… Miał Wojtuś babcię Jadzię. Przyjaźniłyśmy się od dziecka. Szkolne koleżanki, nierozłączne jak barszcz z krokietem. Tylko iż zginęła… W tym wypadku. Akurat jak Wojtek się urodził.

— Babciu, czemu płaczesz?

— Ciężko, kotku. Pojechali z dziadkiem odebrać młodą mamę ze szpitala. Rano wyruszyli. A na przeciwko — tir, wielka ciężarówka. Kierowca zasnął za kierownicą… Zderzenie. Oboje odeszli. Och, jak to boli…

— Babciu… Nie płacz. I tak będę zapraszać Wojtka do nas. On uwielbia twoje naleśniki. I zrób mu skarpety na święta, dobrze?

— Oczywiście, iż zrobię. Tylko, Wiolu, nie mów mu nic. Skoro mama nie powiedziała, to znaczy, iż tak ma być. Umiesz dochować tajemnicy?

— Umiem, babciu. Obiecuję.

— No to dobrze. A teraz leć do dzieci — obiad zaraz gotowy.

Wypadłam na podwórko i zaczęłam skakać na skakance. Chłopaki pod domem Szymka ścigali się, kto dalej napluje. Wygrał Szymek — po minach było widać: on się śmiał, a Kuba z Wojtkiem byli naburmuszeni.

— Hej! Ktoś się wprowadza do pustego domu! Chodźcie zobaczyć!

— Kto ostatni, ten trąba słonia!

Ruszyliśmy hurmem na sąsiednią ulicę. Dom stał pusty od dwóch lat. A dziś przed nim ciężarówka, panowie noszą meble. Podeszliśmy. Jeden grubszy pan zdjął czapkę, przetarł spoconą czoło:

— Dzieci, gdzie tu można się napić wody?

— Mogę przynieść z domu!

— Albo z hydrantu!

— Pokażecie?

— Chodźcie, pokażemy. A kogo przywieźliście?

— Starszą panią. Babcię. Bądźcie dla niej mili, dobrze? Nikogo już nie ma. To wszystko, co wiem.

— Jesteśmy mili! A możemy jutro przyjść się poznać?

— O— Oczywiście, przyjdźcie.

Wojtuś został dłużej, bo marzył o byciu kierowcą — choćby zapach benzyny go zachwycał, więc wdrapał się na jabłoń przed domem i cicho obserwował, aż nagle spod drzewa dobiegł głos:

— Dziecinko, pomóż staruszce — klucze zgubiłam, może przez okno wejdziesz i drzwi otworzysz?

Idź do oryginalnego materiału