Bliska, a Nieznana Babcia

twojacena.pl 5 godzin temu

„SWOJA, OBCA, ALE RODZINA BABCIU“

— Babciu, a czy ty mogłabyś być jeszcze raz babcią?

— Co ty wygadujesz, Wiolu? Nie kapuję.

— No wiesz, babciu, wszystkie dzieci na podwórku mają babcie. Niektóre mają jedną, inne dwie, a ja mam aż cztery. Dwie moje i po jednej od mamy i taty. A u Adasia — ani jednej. Tak mi go żal.

— To chcesz, żebym ja została jego babcią?

— Oj, babciu, no przecież! Nie oddać cię, tylko podzielić się. Żebyś i jemu smażyła naleśniki i na zimę zrobiła ciepły szalik.

— Ach, ty moja cebulowa niedoli… Miał Adaś babcię Wandę. Przyjaźniłyśmy się od dziecka. Szkolne kumpelki, jak dwie krople wody. Tylko iż zginęła… W tym wypadku. Akurat wtedy, gdy Adaś się urodził.

— Babciu, czemu płaczesz?

— Ciężko, skarbie. Pojechali z dziadkiem po młodą mamę ze szpitala. Wczesnym rankiem. A na przeciwko — tir, ogromny TIR. Kierowca zasnął za kierownicą… Zderzenie. Ich nie ma. Och, jak to boli…

— Babciu… Nie płacz. I tak będę zapraszać Adasia do nas. On uwielbia twoje naleśniki. I zrób mu skarpety na Nowy Rok, dobrze?

— Oczywiście, iż zrobię. Tylko, Wiolu, nic mu nie mów. Skoro mama nie powiedziała — to znaczy, iż tak trzeba. Umiesz dochować tajemnicy?

— Umiem, babciu. Obiecuję.

— To moja mądra dziecinka. A teraz leć do dzieci — zaraz obiad.

Wypadłam na podwórko i skakałam na skakance. Chłopaki koło domu Szymka ścigali się, kto dalej splunie. Wygrał Szymek — widać było po minach: się śmiał, a Krzysiek z Adasiem chmurzyli się.

— Chodźcie! Ktoś wjechał do pustego domu! Idziemy oglądać!

— Kto ostatni, ten kapuściany łepek!

Ruszyliśmy hurmem na sąsiednią ulicę. Dom stał pusty już drugie lato. Ale dziś pod nim — ciężarówka, panowie noszą meble. Podbiegliśmy. Jeden grubszy pan zdjął czapkę, przetarł spoconą głowę:

— Dzieci, gdzie tu można się napić wody?

— Ja mogę przynieść z domu!

— Albo u hydrantu!

— Pokażecie?

— No to chodźcie. A kogo przywieźliście?

— Starszą panią. Babcię. Bądźcie dla niej mili, dobrze? Nikogo już nie ma. Tylko tyle wiem.

— My jesteśmy mili! A możemy jutro przyjść się poznać?

— Jasne, przychodźcie.

Rozbiegliśmy się, a Adaś został. Marzył o zawodzie kierowcy. choćby zapach benzyny mu się podobał. Wdrapał się na jabłoń przed domem i cicho obserwował.

Nagle tuż pod drzewem rozległ się głos:

— Wybacz, chłopczyku. Nie chcę przeszkadzać, ale nie mam gdzie spać. Zgubiłam klucze. Mógłbyś wejść przez okno i otworzyć nam drzwi?

Adaś zamarł, potem kiwnął głową.

— Nazywam się Adaś. Pomogę wam. Tylko niech panowie mi pomogą wgramolić.

Zeskoczył z drzewa i stanął obok maleńkiej babci o łagodnych oczach.

— A z czym lubisz pierogi, Adasiu?

— Z powidłami. I jeszcze z cebulą i jajkiem!

— Zapamiętam. Za parę dni zbierz przyjaciół — na pierogi.

Wlazł przez okno, otworzył drzwi. Dom był zakurzony i pusty. Gdzieś podarł koszulkę — zasmucił się. Mama będzie krzyczeć. Ale babcia powiedziała, iż zaszyje. I zaszyła — do rana nie odróżniłby od nowej.

Od tamtej pory Adaś miał babcię. Obcą, ale rodzinną. Robiła mu rękawiczki, czytała bajki, zapraszała na herbatę. choćby mama Adasia przychodziła z nim w gościnę. Aż pewnego dnia babcia Hela zachorowała.

My z Adasiem sami gotowaliśmy jej kaszę. Ja zapalałam gaz, Adaś obierał ziemniaki. Krzyś choćby napalił w piecu, gdy zrobiło się zimno. Oczywiście dorośli pomagali, ale Adaś troszczył się o babcię najmocniej. To przecież jego babcia.

Teraz on też ma babcię. Swoją. Choć obcą. Ale naprawdę rodzinną.

Idź do oryginalnego materiału