Bieszczady przybliżone

ekskursje.pl 3 lat temu

Podróżować samochodem po Europie zacząłem dwadzieścia parę lat temu. Zazdrościliśmy wtedy Czechom i Słowakom, iż już mają sieć autostrad, a my jeszcze nie.

Przez polskie drogi człowiek dopełzał do Cieszyna, Kudowy czy Zwardonia, gdzie niestety początkowo dalej z trudem przebijał się przez małe miasteczka. Ale po jakimś czasie w Trenczynie, Ołomuńcu czy Hradec Kralove nagle robiło się jak w Europie.

W rzeczywistości te ich sieci nie były duże. Z powodów historycznych my zaczynaliśmy od sprzątania pozostałości po Adolfie, a oni od łączenia głównych miast.

Ich mini-sieci długo miały jednak tę samą wadę, którą mieliśmy my. Nie były połączone z siecią ogólnoeuropejską – w najlepszym wypadku urywały się na przejściach granicznych. Integracja Czechów i Słowaków z Europą przyszła względnie niedawno, prawie równocześnie z naszą.

Nasza sieć autostrad i ekspresówek jest już na finiszu. Od kiedy można się po nich kręcić w kółko (A1/S8/S5/A2), można mówić o zintegrowanej sieci.

Ostatni fragment A1, upgradowana gierkówka, ma już ruch w całości odbywający się po nowych jezdniach. To przez cały czas oznacza spowolnienie w rejonie Piotrkowa, ale już jest to spowolnienie przypominające remont autostrady, a nie jej budowę – a więc coś, co i tak dopadnie nas w Niemczech czy we Francji podczas maratonu Warszawa-Lizbona.

Z nutką nostalgii napiszę więc o mikro-siatce, która się wyłoniła na wschód od Wisły. To już chyba ostatnia w Polsce sieć drogowa niepołączona z resztą Europy.

Za jakieś pół roku ją też podłączą, gdy skończy się budowa tunelu pod Ursynowem. Na razie kombinacja fragmentów S2, A2, S12, S17 i S19 stanowi coś przypominającego te stare odcięte od świata lokalne sieci Czech i Słowacji.

Wszytkiego razem jakieś 200 kilometrów. Najdłuższa podróż, jaką można tym odbyć, to chyba Świdnik-Mińsk Mazowiecki, ok. 180 km.

Najważniejsze jest jednak połączenie Warszawy z Lublinem, przywracające szlachetne znaczenie pradawnego szlaku handlowego, łączącego kiedyś Hanzę z Orientem (przez Lwów). To oznacza zrewolucjonizowanie wielu drogowych odruchów.

Kiedyś na przykład jazda z Warszawy w Bieszczady wyglądała tak: siódemką na Radom (koreczek przez most w Białobrzegach, he he), w Radomiu na tym strasznym rondzie dziewiątką w lewo, a potem w Sandomierszczyznie robi się szalenie malowniczo, mijamy Klimontów i Opatów, ale jedziemy chwilami dwudziestką, momentami przez jakieś ciasne gotyckie uliczki.

A potem jeszcze na moście przez Wisłę zawsze był jakiś remont… Do Rzeszowa dojeżdżamy po zmroku, a w Ustrzykach jesteśmy nocą.

Tymczasem teraz Wisłę przekraczamy od razu w Warszawie nowym mostem, z którego po prostu teleportujemy się już za Lublin. Dalej
S19 jest w budowie, ale do Rzeszowa już blisko. O zmroku to będziemy w Sanoku (joł madafaka).

Rzeszów, Bieszczady, Zamość, Przemyśl zrobiły się nam bliższe o jakieś dobre dwie godziny. Lwów też, no ale tam na razie granica.
Razem z domknięciem odcinka przed Ursynów, Warszawa będzie już miała 3/4 obwodnicy. Zostanie wschodni odcinek – na razie nie da się podać żadnej daty.

Długo na nią poczekamy, bo nie ma nic trwalszego od prowizorki. Tymczasem zanim doczekamy się pięknej obwodnicy ekspresowej oznakowanej jako S17, możemy już jeździć bieda-obwodnicą w ciągu DW631 – przez Marsa/Żołnierską.

Jak już ukończą tunel, może to być sensowna alternatywa dla wiecznie przeciążonej S8 przez most Grota. Kierowcy jadący do Rygi (albo powiedzmy z Poznania do Białegostoku) pakują się tam w stojący, wielokilometrowy korek, bo łączą się z ruchem warszawskich osiedli-sypialni.

Po ukończeniu odcina ursynowskiego na takiej trasie sensowna może być nieco dłuższa, ale mniej zatkana trasa przez DW631, albo wręcz przez DK50 (do Ostrowi Maz). Tą drugą uda się bezkolizyjnie ominąć całą warszawską aglomerację.

Te wszystkie podróże na razie odbywam niestety głównie palcem na mapie. Przejechałem się z Warszawy do Lublina i z powrotem, no bo tyle się da bez zostawania na dłużej. Jak wygląda trasa Lublin-Rzeszów, na razie teoretyzuję (i nie mogę się doczekać testu).

Rok 2021 będzie obfitować w dobre wiadomości drogowe. Oby było dokąd jechać i gdzie przekąsić, a przede wszystkim jakoś to wszystko przeżyć. Czego sobie i państwu życzę.

Idź do oryginalnego materiału