Elba to raj dla aktywnych. A zatem z premedytacją wybraliśmy ją na cel naszej majówki. Bowiem po analizie map wiedzieliśmy, iż czeka tam na nas mocno urozmaicony, bardzo górzysty teren. A ten gwarantował nam, iż nudzić się na pewno nie będziemy. Kiedy Marek jeździł na rowerze, ja biegałam. Wspólnie natomiast wybieraliśmy się na trekkingi na Elbie. Zapraszamy Was zatem na zestawienie najciekawszych górskich tras na wyspie.
Ukształtowanie Elby
Elba jest wyspą w dużej mierze górzystą. Praktycznie nie znajdziecie tam terenu, który jest płaski i równy niczym stół. Wyjątkiem jest zatoka przy Laconie. Tam teren jest nieco równiejszy, w efekcie zaanektowany został przez liczne kempingi. Cała reszta Elby to mniejsze lub większe góry. Co ciekawe, różnią się one między sobą nie tylko ukształtowaniem, ale też budową. W obrębie Monte Capanne (1019 m n.p.m.), czyli najwyższego szczytu wyspy, czekają na Was granitowe skalne płyty i granie. Natomiast okolice Monte Grosso czy Castello del Volterraio to obłe pagórki, porośnięte niskimi drzewami, krzewami lub w ogóle pokryte łąkami. Gdy jednak udacie się w okolice San Pietro In Campo, wtedy Waszym oczom ukażą się górskie zbocza usiane gigantycznymi, obłymi głazami, pomiędzy którymi wyrastają krzewy. W efekcie wystarczy czasem 20 min jazdy autem, by znaleźć się pośród zupełnie innych krajobrazów.
Szlaki na Elbie
Elbę przecina pokaźna ilość szlaków pieszych. Niejednokrotnie ich sieć pokrywa się z trasami rowerowymi, a czasami jedynie na pewnych odcinkach się przecinają lub na chwilę łączą. Generalnie – jest w czym wybierać.
GTE
Najbardziej znanym szlakiem pieszym na Elbie jest GTE, czyli Grande Traversata Elbana (Wielki Trawers Elby). Zaprojektowana została w latach 80., by połączyć wschodnie wybrzeże wyspy z zachodnim. Co ciekawe, GTE ma jeden punkt startowy – jest nim Cavo, natomiast trasę można zakończyć albo w Patresi, albo w Pomonte. Skąd te dwa warianty? Cóż, kiedy tworzono szlak, w Patresi działał wtedy jedyny w tej części wyspy całoroczny hotel, a w Pomonte była pętla autobusowa. Wariant do pierwszej miejscowości ma 49,57 km, zaś do drugiej 57,9 km długości. GTE ma tę zaletę, iż zwykle wiedzie przyjemnymi górskimi ścieżkami, a na niektórych odcinkach również szutrami. Wbrew temu, co sugerowałaby nazwa, nie zawsze jedynie „trawersuje”. W trakcie wędrówki również zdobywa się szczyty i dociera do naprawdę malowniczych zakątków Elby.
Trekkingi na Elbie – inne opcje
Oczywiście trekkingi na Elbie to nie tylko GTE. Choć szlak sam w sobie może być doskonałym punktem wyjścia do planowania pieszych wędrówek po wyspie, to nie jest jedyną trasą, jaką tam znajdziecie. Generalnie Elbę przecina sporo, wyznaczonych ścieżek. Nie zawsze jednak są one przetarte i utrzymane w dobrym stanie. Na niektórych oznaczenia nie były poprawiane pewnie od kilkudziesięciu lat. W szczególności tyczyło się to ścieżek w okolicach San Pietro In Campo. Większość była wielce OK. Ale na paru przydałaby się maczeta. Może to jednak wynikać z faktu, iż okolica ta nie cieszy się aż taką popularnością i po prostu dociera tu mniej turystów. Tych za to nie brakuje wokół najwyższego szczytu. Na Monte Capanne dostać się można kolejką linową. Na szczyt wiedzie również ciesząca się popularnością via ferrata. Poprowadzone wokół Monte Capanne szlaki są też nieco bardziej wymagające i można je określić mianem „wysokogórskich”.
Nasze trekkingi na Elbie
W trakcie całego ponad tygodniowego pobytu udało nam się zrealizować kilka bardzo przyjemnych wycieczek pieszych. Jedyne, czego żałuję, to iż nie zrobiłam sama całego szlaku GTE. Oczywiście rozłożonego na dwa dni. Logistycznie byłoby to do ogarnięcia. Tak czy inaczej udało mi się (lub nam wspólnie) przejść spore jego fragmenty. Poniżej znajdziecie najciekawsze opcje krótszych i dłuższych trekkingów.
Do Twierdzy Volterraio
Pierwszego wieczora na Elbie udaliśmy się na krótki trekking do twierdzy Volterraio (Castello del Volterraio). Wnosi się ona we wschodniej części wyspy, oferując przepiękną panoramę m.in. Portoferraio. Auto zostawiamy na parkingu poniżej przełęczy Le Panche. Trasa jest króciutka (tam i z powrotem jakieś 2 km z lekkim hakiem). Ale widoki, jakie rozciągają się z okolic ruin, są fenomenalne. Do tego na wiosnę, wzgórze porasta masa kwiatów, w tym maków i stokrotek. jeżeli zaś o samo Castello del Volterraio chodzi, to niestety nie można go zwiedzać, ot tak. W tym celu trzeba się umówić na wycieczkę z przewodnikiem.
Z Monte Capanne na Monte Giove
O tym trekkingu opowiemy Wam bardziej obszernie w osobnym wpisie. Tu jednak chciałabym Wam pokazać, jak interesujący jest to teren. Na Monte Capanne można się dostać wyjątkowo uroczą kolejką linową (Cabinovia Monte Capanne). Zamiast gondoli/krzesełek są… żółte kosze, w których się stoi przez cały czas trwania podróży. My zdecydowaliśmy się na skorzystanie z kolejki tylko podczas wjazdu. Z górnej stacji udaliśmy się na wierzchołek Monte Capanne, a następnie rozpoczęliśmy trekking w dół. Najpierw dobiliśmy do GTE, a następnie udaliśmy się na Monte Giove – szczyt wznoszący się na północny-zachód od najwyższego masywu Elby. Nasza wędrówka obejmowała również zejście przez sanktuarium Madonna del Monte, wizytę przy skałach Masso dell’Omo i powrót do Marciany, w której mieliśmy zaparkowane auto i w której znajduje się dolna stacja kolei linowej.
Monte Castello
Nie zawsze to, co sobie pod kątem trekkingów zaplanowaliśmy, udało nam się w 100% zrealizować. Naszym kolejnym, trekkingowym celem na Elbie miał być szczyt Monte Mar di Capanna. Charakterystyczne wzniesienie z krzyżem, które znajduje się ponad Porto Azurro. My jednak chcieliśmy tam dojść od strony przełęczy La Panche (tej ponad twierdzą Volterraio). Marek jeździł wcześniej po tej okolicy na rowerze i wiedział, iż jest tam malowniczo. Dopóki szliśmy szlakiem GTE, który również poprowadzony jest tamtędy, to było OK. Kiedy jednak chcieliśmy odbić na Monte Mar di Capanna, to okazało się, iż widoczne na mapy.cz ścieżki nie istnieją w rzeczywistości. W efekcie wylądowaliśmy, w przenośni i dosłownie, nad przepaścią. Musieliśmy się wycofać. Ostatecznie weszliśmy na najwyższy szczyt w tej okolicy, czyli Monte Castello (389 m n.p.m.). Widoki z niego również są zacne, więc nie narzekaliśmy. Do auta wracamy szlakiem trawersującym, który doprowadza nas do parkingu nieopodal twierdzy. Na La Panche docieramy asfaltową szosą.
Okolice Monte Perone
Wiele osób planuje trekkingi na Elbie właśnie z okolic Monte Perone. Głównie dlatego, iż tuż obok tego szczytu przebiega asfaltowa, kręta szosa SP37 łącząca Poggio z San Pietro In Campo. Dodatkowo, jest to popularna baza wypadowa na via ferratę wiodącą na Monte Capanne. Przechodzi też tędy szlak GTE. Co równie ważne, jest tam spory parking, a tuż obok przyjemne miejsca piknikowe. My wybraliśmy się stamtąd na La Calanche. Ostatecznie wycofaliśmy się kilka metrów od szczytu, bo nad masyw przyszły chmury z deszczem. Co przy wędrówce po skałach oraz przy korzystaniu ze stalowych lin nie wróżyło niczego dobrego. Dodatkowo było dość późno, więc bez wielkiego żalu wróciliśmy do auta.
<reklama> Test kijów trekkingowych Rockland Rabid Carbo
Przy okazji pobytu na Elbie miałam okazję testować kije trekkingowe marki Rockland, które w ramach współpracy otrzymałam od sklepu Campingshop. W moje ręce trafił model Rapid Carbo 63-135 cm. Generalnie od kijów trekkingowych wymagam kilku rzeczy. Po pierwsze, mają się łatwo rozkładać i składać. Nie mogą też dużo ważyć. Rączka powinna być wykonana z takiego materiału, który nie będzie się ślizgać w spoconych dłoniach. Jak z tymi wymaganiami poradziły sobie kije Rockland Rapid Carbo? Ich rozkładanie jest bardzo proste. Są to kije teleskopowe, które zapina się na zatrzaski. Moje dotychczasowe kijki były skręcane. I niestety przy dużych mrozach lub dużej wilgoci zdarzało się, iż same się składały lub w ogóle nie chciały się zakręcić. Tu tego problemu nie ma. Ale, obecność zatrzasków sprawia, iż kije Rockland są nieco cięższe (230 g). I tę różnicę odczułam, w szczególności podczas pierwszego trekkingu na Elbie. Oczywiście z czasem przywykłam do ich wagi. To, co na pewno doceniłam, to rękojeść z pianki EVA, która nie dość, iż jest bardzo przyjemna w dotyku, to absolutnie nie ślizga się w dłoni. Sądzę też, iż przy dłuższych trekkingach nie nabawicie się od niej odcisków. Uważam, iż Rockland Rapid Carbo mogą być dobrym wyborem, jeżeli chcecie rozpocząć swoją przygodę z kijami trekkingowymi. To naprawdę porządnie wykonany produkt, łatwy w obsłudze. Dla mnie mogłyby być po prostu ciut lżejsze i wtedy byłyby idealne. Bo generalnie dobrze mi się z nimi wędrowało. I poza tym jednym szczegółem, nie mam im nic do zarzucenia.
Kije Rapid Carbo Rockland wykonane są z włókna węglowego. W pakiecie otrzymujecie dwa komplety talerzyków – letnie i zimowe oraz antypoślizgowe nakładki gumowe. Rękojeść wykonana z pianki EVA. Pasek regulowany, wykonany z przyjemnego dla skóry materiału. Dobrze też radzą sobie z amortyzowaniem wstrząsów.
Elba biegowo
Trekkingi na Elbie to jedno. Ale bieganie po wyspie, to inny wymiar przyjemności. Podczas pobytu przebiegłam jakieś 70-80 km. Ktoś powie – mało, ktoś powie – dużo. Dla mnie była to optymalna ilość, by nacieszyć się tamtejszymi krajobrazami, ale przede wszystkim górskim terenem, którego niestety nie mam na co dzień na płaskim jak stół Mazowszu. W dużej mierze korzystałam ze szlaków pieszych (w tym GTE), ale również z tras rowerowych. Biorąc pod uwagę niski sezon nie musiałam się obawiać, iż ktoś mnie rozjedzie. Nie będę tu opisywać wszystkich moich biegowych wycieczek. Ale te, które były najpiękniejsze i najciekawsze.
Z Cavo na Monte Grosso
Na Monte Grosso wybrałam się podczas biegowych wycieczek dwukrotnie. Pierwszego dnia pobytu na Elbie wyruszyłam z Cavo do Mausoleo Tonietti trasą pieszo-rowerową zaczynającą się z okolic Spiaggia di Frugoso. Następnie szlakiem GTE udałam się w okolice Amandolo Trail Zone (bike parku stworzonego przez Alessio – rowerowego przewodnika, z którym jeździł Marek). Stamtąd czekał mnie przyjemny podbieg na szczyt Monte Grosso, z którego wierzchołka mogłam podziwiać panoramę wyspy i okolic Portoferraio. W sumie: 13 km.
Za drugim razem na Monte Grosso udałam się od drugiej strony. Z Cavo pobiegłam wzdłuż wybrzeża, a następnie odbiłam w dolinkę z La Calcinaia. Po dotarciu do drogi SP33 chwilę biegłam asfaltem, by następnie odbić na szlak GTE. Nim po pewnym czasie zaczęłam bardzo mozolny i bardzo upalny podbieg na Monte Grosso. A raczej marsz, bo tak było stromo. Ze szczytu zbiegałam do Cavo znanym mi już szlakiem od strony bike parku. W sumie: 10 km.
Z La Panche do Cavo
Jednego dnia zabrałam się z Markiem i Alessio, którzy jechali z Cavo w inną część wyspy, by przetestować kolejne trasy rowerowe. Poprosiłam, aby wysadzili mnie na przełęczy La Panche, skąd chciałam biegowo wrócić do naszego hotelu. Moja trasa miała obejmować kilka okolicznych atrakcji, w tym ogród botaniczny, kopalnię z czerwonym jeziorkiem oraz parę szczytów. Tego dnia pogoda nie była idealna, bo nad Elbę przyszły chmury. Ale dzięki temu temperatura była niższa, w efekcie lżej mi się biegło. Z La Panche wyruszam na Passo del Croce, skąd dalej udałam się szlakiem rowerowym (Mezza Strega), który trawersuje żółte, ukwiecone łąki. Momentami w gąszczu kolorowej roślinności ledwo widzę ścieżkę, ale to nic, bo i tak jest pięknie. Przy okazji mogę podziwiać panoramę Rio nell Elba. Po dotarciu do drogi zbiegam kilkoma serpentynami ciut niżej i wskakuję na szlak GTE. Przeprowadza mnie powyżej ogrodu botanicznego (Orto dei Semplici Elbano). Po chwili ponownie jestem na asfaltowej szosie. Ale po kilkuset metrach znów biegnę szlakiem, który wiedzie do położonej niżej kopalni i czerwonego jeziorka (Laghetto delle Conche). Co zbiegłam, to musiałam podbiec, by wrócić do Cavo. Przez długi czas krążę po terenie kopalni, aż ostatecznie docieram do doliny przy La Calcinaia, skąd ruszam bezpośrednio do Cavo. W sumie: 15 km.
Z Patresi do Sant’Andrea
Ta trasa mnie absolutnie zachwyciła. Aczkolwiek miała pewne wady. Z Patresi biegnę szlakiem ciągnącym się najpierw powyżej wybrzeża, a następnie schodzącym ku klifom. Ścieżka w dużej mierze poprowadzona jest pośród niskich drzew i krzewów, które zamieszkuje wyjątkowo duża ilość pająków. Co i rusz wpadam w pajęczyny. W końcu biegnę z kijem w ręce i odgarniam teren przed sobą. Niestety szlak jest tu dość fantazyjnie wyznaczony, czyt. oznaczenia są widoczne głównie dla osób idących od strony Sant’Andrea. Dlatego kilka razy się gubię. Mimo wszystko nie narzekam, bo trasa jest bardzo malownicza. Finiszuję na plaży w miasteczku, tuż obok tamtejszych niesamowitych formacji skalnych. W sumie: 5 km.
Trekkingi na Elbie i biegi – to wszystko?
Oczywiście, iż nie. Bo trekkingi na Elbie czy wycieczki biegowe możecie realizować w każdym, możliwym miejscu, w jakim się tam znajdziecie. Teren wyspy jest tak urozmaicony, iż naprawdę nie da się tam nudzić. Powyższe propozycje są moim zdaniem najciekawsze i dają najlepszy pogląd na to, co Elba może Wam zaoferować podczas aktywnego urlopu.