23 kwietnia 2025 r.
Tego miesiąca pieniądze wpadły mi po kieszeni szybciej niż śnieg topnieje w marcu pięć złotych przepadło, a w portfelu cisza. gwałtownie zawiązałem sznurowadła, usiadłem na stołku przy wieszaku na płaszcze i spojrzałem w lustro, gdzie Walentyna wciąż wycierała kurz. Włączyłem starą płytę, którą kiedyś kupiliśmy na pchlim targu.
Musimy obciąć wydatki. I ty powinieneś przestać wspierać swoją rodzinę rzuciłem, nie podnosząc wzroku.
Ręka Walentyny z ściereczką zamierzała w górę, ale zatrzymała się w powietrzu. Obróciła się powoli w moją stronę.
Naprawdę? To jedyne, co trzeba przyciąć?
Zapiąłem kurtkę, nie patrząc na nią.
Co jeszcze?
Drzwi za mną zamknięły się cichym kliknięciem.
Wyszedłem z pokoju, a w mojej piersi narastał gniew gorący i ciężki. Walentyna rzuciła ściereczkę do wiadra i przeszła do salonu. Azor, nasz olbrzymi labrador, leżał w narożniku na poduszce wielkości łóżeczka dziecięcego. Otworzył jedno oko, zamieszkał ogon i znów zamrugał do snu. Patrzyłem na niego, a złość rosła z każdą sekundą.
Pięć lat małżeństwa pięć lat wspólnego budżetu, kiedy żaden z nas nie liczył, ile wydaje drugi. Nasze pensje były prawie równe ona księgową w dużej korporacji, ja menedżerem sprzedaży w warszawskim biurze. Zawsze wystarczało na życie i przyjemności.
Nie szczędziłem pieniędzy na własne hobby. Wspinaczka dwa razy w tygodniu z trenerem 1000 zł, boks z innym trenerem 600 zł. Do tego sprzęt, który ciągle wymieniam. Azor jedzenie premium, wizyty u weterynarza, grooming, zabawki, które psuł w dwa dni. Łącznie wydawałem co najmniej 2000 zł miesięcznie.
A ona? Pomagała mamie z lekami emerytura tej staruszki była skąpa, a tabletki na nadciśnienie drogie. Siostrze Natalii, której po rozwodzie został jedynie mały Jakub, płaciła alimenty ledwie kilkadziesiąt zł. Do tego karnet na siłownię w firmie 800 zł rocznie.
Kiedyś to nam pasowało. Każdy wydawał na to, co uważał za ważne. Ale w zeszłym roku wzięliśmy kredyt hipoteczny na dwupokojowe mieszkanie w nowym bloku przy Pradze Południowej. W tym roku moje sprzedaże spadły, premia poszła w dół, a jej bonusy również się skurczyły. Spłacać kredyt wciąż dało się, ale o wakacjach nad Bałtykiem czy nowych telefonach nie mogło już być mowy.
Miesiąc temu Walentyna delikatnie zasugerowała, żebyśmy obaj trochę ograniczyli prywatne wydatki. Ja poczułem się urażony, zadziorę jak dziecko, ale przemyślałem to. Teraz postanowiłem uciągnąć jedynie jej koszty.
Walentyna podniosła telefon, by zadzwonić do siostry, ale się cofnęła. Nie było sensu pogarszać sytuacji, lepiej zająć się sprzątaniem fizyczna praca zawsze uspokajała.
Dwa dni minęły w napiętej ciszy. Udawałem, iż nic się nie stało. Walentyna gromadziła gniew jak kulę śnieżną, zaciśnięta w każdym ruchu.
Trzeciego wieczoru przy kolacji podjąłem temat.
Walu, przemyślałaś już to, co z wydatkami?
Widelec brzęknął o talerz. Walentyna spojrzała na mnie.
Dlaczego mielibyśmy ograniczać tylko moje wydatki? Twoje wspinanie i inne rozrywki nie zamierzasz dotknąć, prawda?
To zupełnie inny temat! odłożyłem sztućce. Ja wydaję pieniądze na siebie, więc to nasz wspólny koszt. A ty po prostu je wyciekasz!
Wspólny? ledwo złapała oddech. Co ja mam wspólnego z twoją wspinaczką? A ile wydajesz na Azora, nie zapomniałeś?
To moje zdrowie! I Azor to członek rodziny!
A moja mama i siostra z dzieckiem nie są członkami rodziny?
Nie są naszą rodziną!
Odsunęła się na krześle, splecione ręce przy sercu.
Dobrze. Czy będziesz szczęśliwy, gdy wydam sześćdziesiątsiedem tysięcy złotych miesięcznie na SPA, kosmetyczkę, masaże?
Podskoczyłem tak gwałtownie, iż prawie przewróciłem krzesło.
To sabotaż! Nigdy tak nie robiłaś! Mówisz to tylko z podłości! Potrzebuję sportu, rozumiesz? Potrzebuję tego!
Ja potrzebuję pomagać rodzinie! I i tak wydaję na to mniej niż ty na siebie!
To inna sprawa!
Jak? wstała z krzesła. Wytłumacz mi, czemu twój trener boksu jest ważniejszy niż książki dla mojej siostrzeńcy?
Nie przekręcaj! Proszę, po prostu rozważ rozsądnie wydatki!
Rozsądnie? To znaczy, iż tylko ja mam oszczędzać?
Staliśmy po przeciwnych stronach stołu niczym bokserzy w ringu. Azor podszedł do mnie, przetarł się nosem o kolano.
Po prostu twoje wydatki nie przynoszą nam korzyści!
A twoje? Co zyskuje nasza rodzina, kiedy wspinasz się po ścianach jak Supermen?
Zbladłem, odwróciłem się i zamurowałem się w sypialni, trzaskając drzwiami. Walentyna stała przy stole z wystudzonym obiadem.
Rano zadzwoniła Natasza.
Walu, wiem wszystko. Sławek zadzwonił wczoraj wieczorem. Powiedział, iż macie kłopoty i prosił, żebym nie brała od ciebie pieniędzy. Nie musimy się kłócić przez nas.
Natasz, nie chodzi o pieniądze. Chodzi o zasadę. On chce, żebym płaciła za kredyt, jedzenie, jego hobby i psa, a moja rodzina ma się wspinać.
Może pogodzicie się?
O co się godzić? Żebym stała się darmową służącą?
Po rozmowie z siostrą wiedziałam, iż nie mogę dłużej tak żyć.
Wieczorem, gdy Sławek właśnie wszedł do holu, powiedziałam mu:
Od dzisiaj mamy rozdzielny budżet.
Co? nie zdążył choćby zdjąć kurtki. Walu, nie bądź głupia!
Mam już dość kłótni. Każdy płaci swoją połowę kredytu, rachunków, jedzenia. Reszta kto na co chce.
To nie fair! Zawsze mieliśmy wspólny budżet!
Czas to zmienić.
Próbował krzyczeć, iż niszczy rodzinę, iż to nie tak powinno być, ale ja nie cofnęłam się. Następnego dnia otworzyłam oddzielne konto i przelałam tam swoją pensję.
Pierwszy tydzień Sławek trzymał się dumy. W drugim zaczął narzekać, iż musi oszczędzać. Po pół miesiąca nie miał już pieniędzy musiał odwołać dwa treningi, a Azorowi kupić tańsze jedzenie.
Walu, może wystarczy? podszedł, gdy gotowałam kolację. Zachowujesz się jak dziecko.
Zachowuję się jak dorosła, która samodzielnie zarządza swoimi pieniędzmi.
Ale my jesteśmy małżeństwem!
Małżeństwo nie oznacza, iż będę ci oddawać kontrolę nad moimi pieniędzmi.
Zacisnął zęby i odszedł.
Mija kolejny miesiąc. Relacje pogarszają się. Nie rozmawiamy, śpimy w oddzielnych pokojach Sławek przeniósł się na kanapę w salonie. Azor błąka się między nami, jęczy w nocy.
W dniu wypłaty Sławek wywołał scenę.
Zakończmy ten cyrk! Wróćmy do wspólnego budżetu!
Po co? szlifowałam paznokcie.
Nie stać mnie!
Ogranicz wydatki.
Nie mogę zrezygnować z sportu! To moje zdrowie!
Ja nie mogę zrezygnować z pomocy rodzinie. Sumienie mi nie pozwoli.
Co z sumieniem? wykrzyknął. Jesteś egoistką! Myślisz tylko o sobie!
Powoli wstałam, spojrzałam mu w oczy.
Egoistka? Ja, która dzieli się z bliskimi? A ty, który myśli tylko o swoich mięśniach altruista?
Nie ma po co mnie słuchać! Bezużyteczna!
A ty? Skaczesz po ścianach, a pies karmisz?
Po co w ogóle wziąłem cię za żonę?
Odwróciłam się i ruszyłam do sypialni. Otworzyłam walizkę i zaczęłam pakować rzeczy. Sławek stał w drzwiach.
Co robisz?
Wyprowadzam się do siostry. Mam dość.
Walu, poczekaj, porozmawiajmy spokojnie
O czym rozmawiać? Sam powiedziałeś, iż jestem bezużyteczna. Po co ci bezużyteczna żona?
Zamknęłam walizkę, przeszłam obok niego, a Azor wyjął z ust cichy jęk.
U Natalii w jednopokojowym mieszkaniu było ciasno była tam ja, Natasza i mały Jaś. Ale przynajmniej spokój. Nikt nie żądał rozliczeń, za co przeznaczam zarobki. Nikt nie nazywał mnie bezużyteczną.
Po tygodniu złożyłam pozew o rozwód. Sławek dzwonił, pisał, choćby przyjeżdżał do Natalii nie wpuszczono go. Błagał, iż wszystko zmieni, iż się poprawi. Ja już podjęłam decyzję.
Mieszkanie sprzedaliśmy gwałtownie dobra dzielnica, świeży remont. Podzieliliśmy się po równo, razem z meblami i sprzętem. Azora Sławek zatrzymał.
Na swoją połowę wzięłam kredyt na małe jednopokojowe mieszkanie w starym, ale przytulnym bloku przy Żoliborzu. Potrzebny był jedynie kosmetyczny remont, ale nikt nie wtrącał się w mój portfel.
Pierwszy miesiąc po przeprowadzce: odjechałam mamę do sanatorium obiecałam to od dawna. Natalii kupiłam nowy laptop dla Jaśka. Dla siebie wykupiłam karnet w dobrym klubie sportowym z basenem. Wieczorem zasiedliśmy przy herbacie, a w telefonie leżała nieodczytana wiadomość od Sławka o tym, iż zrozumiał swoje błędy. Usunęłam ją, nie odpowiadając.
Małe mieszkanie stało się tylko moje. Pieniądze tylko moje. Teraz mogłam nimi zarządzać, jak uznałam za słuszne, bez patrzenia na cudze treningi, psy i opinie o tym, co jest słuszne, a co nie.
Lekcja, którą wyniosłem z tego doświadczenia, jest prosta: równowaga w związku wymaga nie tylko wspólnego konta, ale przede wszystkim szacunku dla indywidualnych potrzeb i granic. Bez tego każde my gwałtownie zamienia się w ja.








