Bezsenne kroki w pustym mieszkaniu

newskey24.com 1 dzień temu

Ewa chodziła w tę i z powrotem po mieszkaniu, nie mogąc znaleźć sobie miejsca. Już któryś dzień z rzędu Krzysztof wracał późno do domu. A wczoraj w ogóle zjawił się nad ranem. Wytknęła mu, iż mógłby chociaż zadzwonić, żeby się nie martwiła. Pokłócili się. I teraz znowu czeka, mierzy krokami pokój, zerka co chwilę na zegarek.

„Kocha mnie. Ale mógłby dać znać. W końcu się ożeni. Trzeba się przyzwyczaić. Jeszcze nie wiadomo, jaka żona mu się trafi, będzie tylko więcej zmartwień. Oj, lepiej o tym nie myśleć. Dorosły przecież, a serce i tak boli.” Ewa nie potrafiła przestać nakręcać się tymi myślami.

Dawniej śmiała się z matek, które nadmiernie opiekują się dorosłymi synami, a teraz sama taka jest. Każdą dziewczynę, z którą się spotykał, jeżeli ją poznawała, uważała za niegodną jego. I jak każda matka myślała, iż w tak ważnej sprawie, jak wybór żony, powinien z nią porozmawiać. Przecież ona najlepiej wie, czego mu trzeba. Myśli wciąż napływały, nie było im końca. Niech już wreszcie wróci.

W drzwiach zaskoczył zamek, aż Ewa drgnęła, choć czekała i nasłuchiwała. „Nareszcie!” Rzuciła się do przedpokoju, ale w połowie drogi się zatrzymała, zawróciła do kuchni i usiadła przy stole, splatając ręce.

– Mamo, czemu nie śpisz? – Krzysztof stanął w drzwiach.
– Wiesz, iż się martwię. Mogłeś zadzwonić – powiedziała z wyrzutem.
– Mamo, jestem dorosły i nie zamierzam się tłumaczyć z każdego kroku.
– Gdzie byłeś? – Ewa patrzyła wyzywająco.
– U Ani. – Głos Krzysztofa stał się nagle łagodniejszy.
– Masz kolejną dziewczynę, i pewnie nie ostatnią. A matka tylko jedna. – Ewa nie potrafiła ukryć zazdrości.
– Dlaczego kolejną? Ona jest jedyna, tak jak ty, mamo. – Krzysztof podszedł, pochylił się i pocałował ją w policzek. – I nie mów o niej źle. Posprzeczamy się, a potem będziesz żałować. Poza tym, jak miałbym wybrać sobie żonę, gdybym nie spotykał się z dziewczynami? Sama mówiłaś, iż nie można żenić się z byle kim. Prawda?
– Mówiłam – przyznała Ewa. – Więc rozumiem, iż już wybrałeś?

Krzysztof przykucnął obok niej, zajrzał jej w oczy. Serce Ewy wypełniła czułość. Jakże podobny do ojca! Ten sam błysk w oku, ten sam uśmiech.

– Wybrałem, mamo. – Krzysiek wtulił głowę w jej kolana.
– No to czemu mnie z nią nie poznajesz? – spytała już łagodniej.
– Poznam, tylko… – Podniósł wzrok.
– Co? Jest z nią coś nie tak? – Ewa aż się spięła. Czyżby miał przyprowadzić jakąś włóczęgę, tak jak w dzieciństwie znosił do domu bezpańskie psy i koty?

Współczucie dla zwierząt to dobra cecha. Ale wszystkich nie da się przygarnąć. Wtedy udawała, iż ma alergię, zaczynała kichać. Krzysiek wynosił znalezione stworzenia i gdzieś je oddawał, nie zostawiał na ulicy. Teraz ten numer już nie przejdzie.

Już miała coś powiedzieć, ale zobaczyła ostrzegawcze spojrzenie syna i zamilkła.

– Wszystko z nią w porządku, mamo. Jest piękna i świetnie gotuje. Przynajmniej mi smakuje. Ale nie jest sama.
– Zakochałeś się w mężatce?

Widocznie przestrach odbił się na jej twarzy, bo Krzysztof od razu zaprzeczył:
– Nie, oczywiście iż nie. Ale ma syna. Ma pięć lat.
– Pięć? – wykrzyknęła Ewa. – To w jakim wieku ona rodziła?
– Mamo, nie krzycz. Tak, jest ode mnie starsza.
– Ach, rozumiem. – Ewa niemal się zakrztusiła z gniewu.

Jej synek, jej słoneczko, dla którego była gotowa na wszystko, zakochał się w starszej kobiecie, i to z dzieckiem!

– Co rozumiesz, mamo? Kocham ją. Człowiek ma prawo do błędów. Sama tak mówiłaś.
– Tak. Tylko iż niektóre błędy się nie cofają. A wolne, młode dziewczyny już cię nie kręcą? – rzuciła złośliwie.
– Właśnie dlatego nie mówiłem, nie przyprowadzałem jej. – Krzysztof zerwał się na równe nogi. – Wiedziałem, iż nie zrozumiesz. Pamiętasz, jak opowiadałaś o tej dziewczynie z pracy, którą chłopak uwiódł i zostawił? Jak ją żałowałaś. Mówiłaś, iż wszystko przed nią, iż na pewno spotka dobrego człowieka, który zostanie ojcem jej córki. Dlaczego tym dobrym człowiekiem ma być ktoś inny, a nie twój syn?
– Synku, miłość przychodzi i odchodzi. Ja też twojego ojca kochałam szaleńczo, a on zostawił nas dla innej.
– Właśnie, mamo. Nie ma gwarancji, iż z młodą i wolną będzie mi dane na całe życie. Kocham Anię. I jej syna. To cudowny chłopak. Gdybyś go zobaczyła… choćby jeżeli będziesz przeciw, nie zostawię jej. Rozumiesz? Zostawmy to.
– Krzysiek, wychowywałam cię, marzyłam, iż będziesz szczęśliwy…
– Koniec. To moje życie, mamo. jeżeli będziesz się wtrącać, odejdę. – Odwrócił się i wyszedł do swojego pokoju.
– Synku…

Rano wyszedł do pracy, choćby nie zjadł śniadania. Nie rozmawiali. Krzysiek wracał późno, od razu zamykał się w pokoju. Ewa nie wiedziała, co robić, jak naprawić to, co się popsuło.

Zdawało się, iż to wczoraj huśtała go na rękach, śpiewała kołysanki, opatrywała kolana. A teraz ma swoje dorosłe życie. Ciężko to zaakceptować.

– Krzysiek, porozmawiajmy – zaczęła kiedyś.
– Porozmawiamy, gdy będziesz gotowa mnie wysłuchać i zrozumieć.

– Chyba naprawdę ją kocha. Uważaj, odejdzie do niej i stracisz syna, Ewo – strofowała ją pani Stasia, najstarsza kobieta w pracy.

Ewa nie mogła długo dusić w sobie bólu po kłótni, wygadała się w przerwie obiadowej. Chciała współczucia, rady, po prostu wyrzucić to z siebie.

– Wiem, iż nie miałam racji, ale nie potrafiłam się powstrzymać, poniosło mnie, nawymyślałam mu… – mówiła, ledwie powstrzymując łzy.Ewa w końcu westchnęła głęboko, podeszła do telefonu i wybrała numer Krzysztofa, gotowa powiedzieć to, co powinna była powiedzieć od początku – iż go kocha i zaakceptuje jego wybór.

Idź do oryginalnego materiału