Bezdomny ratuje miliardera — nie wiedząc, iż to jego dawno zagubiony brat bliźniak

polregion.pl 3 tygodni temu

Mężczyzna w garniturze stoi nieruchomo. Jego oczy przyklejone są do listu w mojej ręce, jakby to było jedyne, co ma znaczenie w tym świecie. Eliasz ledwo oddycha w moich ramionach. Jego skóra jest blada, usta zimne, a bicie serca zwalnia. Nie mam czasu w zastanowienie, ale palce pracują gwałtownie rozrywam kopertę. W środku nie ma długiej wiadomości, tylko stara fotografia, adres zapisany na odwrocie i imię wyraźnie wydrukowane czarnym tuszem: Aleksander Warda.

Gdy tylko dostrzegam to nazwisko, uśmiech mężczyzny zanika. Jego oczy się wąsą, szczęka się napina. Nie powinieneś tego czytać mówi niskim, ostry głosem. Patrzę na niego. Kim jest Aleksander Warda?

Zbliża się o krok. To imię może spalić całe miasto. jeżeli jesteś mądry, wyrzucisz to i zapomnisz, iż kiedykolwiek to widziałeś.

Zanim zdążę odpowiedzieć, z zewnątrz rozlega się głośny gwizdek. Pociąg towarowy wzdryga się przez bocznicę kolejową, wstrząsając ściany przydrożnego schronu. Czuję, jak ziemia drży pod stopami, a mężczyzna w garniturze nie odrywa wzroku od listu.

Eliasz jęczy w moich ramionach. Jego oczy na chwilę się otwierają. Znajdź go Mateuszu zanim oni zrobią. I znów opada głową.

Czuję, jak serce ściska panika. Eliaszu! Trzymaj się!

Głos mężczyzny w garniturze staje się lodowaty. jeżeli ruszysz po Aleksandra Wardę, wydajesz wyrok śmierci i dla twojego brata, jeżeli przetrwa noc.

Stoję, blokując go przed Eliaszem. Dlaczego więc tak go się boisz?

Uśmiecha się ledwo. Bo Aleksander Warda jest jedynym żywym, który zna prawdę o twojej matce i o tym, dlaczego cię porwano.

Słowa uderzają mnie jak cios. Ściskam list tak mocno, iż papier się kruszy. Zanim zdążę coś powiedzieć, podchodzi Klara, trzymając pistolet. Odejdź mówi mężczyźnie.

Jego uśmiech wraca. Znowu grasz bohaterkę, Klara? Byłaś jedną z nas. Wiesz, jak to kończy.

Wiem też, iż nie wyjdziesz stąd z tym listem odparła.

Patrzą na siebie w napiętej ciszy, jedyny dźwięk to powolny kapanie wody z dachu i zdyszane oddechy Eliasza. W końcu mężczyzna cofa się powoli. To nie koniec, Mateuszu. Ten list cię zniszczy. A kiedy tak się stanie będę przyglądał się. Wychodzi z przydrożnego schronu, znikając w cieniu bocznicy.

Na chwilę znowu zapada cisza. Moje dłonie drżą, nie ze strachu, ale z gniewu.

Odwracam się do Klary. Idziemy pod ten adres. Dziś w nocy.

Jej oczy się rozszerzają. Mateuszu, nie rozumiesz

Rozumiem wystarczająco przerywam. Aleksander Warda wie, gdzie jest moja matka. jeżeli muszę spalić miasto, by ją znaleźć, zrobię to.

Ewelina, trzymająca ranne ramię, próbuje wstać. Nie wiesz, jak niebezpieczny jest Warda. Pracował dla twojego ojca przed pożarem. Był jedynym, któremu ojciec zaufał całkowicie.

Odwracam się do niej ostro. A gdzie jest teraz?

Zastanawia się, patrząc na Klarę. Adres na papierze to nie jego dom. To kryjówka. jeżeli tam jest, ukrywa się przed tymi samymi ludźmi, co ty.

Klara kręci głową. Mateuszu, nie wchodzisz tam bez wsparcia. Warda nie ufa nikomu. jeżeli pomyśli, iż jesteś z jego ludźmi, zastrzeli cię, zanim zdąży wypowiedzieć słowo.

Patrzę na Eliasza. Jego oddech wciąż jest nierówny, ale ręka lekko drży w mojej. Trzyma się mnie.

Idę mówię. Albo jesteście ze mną, albo stoją na drodze.

Klara nie odpowiada, ale nie powstrzymuje mnie.

Wychodzimy ze schronu, przemierzając cienie bocznicy. Każdy dźwięk podnosi puls luźny łańcuch szeleszczący na wietrze, skrzypiący metal, odległe kroki. Trzymam Ewelinę za ramię, by nie upadła.

Adres kryjówki znajduje się dwa bloki dalej, za starym magazynem. Z zewnątrz wygląda na opuszczony deski zaklejone w okna, drzwi lekko wykrzywione na jednej zawiasie. Gdy podchodzimy bliżej, dostrzegam małe czerwone światło na ścianie i kamerę.

Śledzą nas mruczę.

Klara puka trzy razy, zatrzymuje się, puka jeszcze dwa. To ja woła.

Po długiej chwili drzwi powoli się otwierają. Wewnątrz stoi mężczyzna wysokiej postury, z siwą brodą i oczami jak stal. W lewej ręce trzyma pistolet skierowany w moje serce.

Mateusz Grażyna mówi.

Zamarzam. Znasz mnie?

Znam cię wszytko odpowiada. I twojego brata.

Więc wiesz, iż potrzebuję odpowiedzi.

Gestem zaprasza nas do środka. Wewnątrz kryjówka jest przyciemniona, pachnie lekko tytoniem. Ściany pokrywają mapy, zdjęcia połączone czerwonym sznurkiem.

W centrum wisi zdjęcie mojej matki nie to z listu, ale nowe, zrobione na targu, w prostym szaliku, a jej oczy to te same, które codziennie widzę w lustrze.

Łykam ślinę. Gdzie ona jest?

Aleksander Warda podchodzi bliżej. Żyje. I jest w większym niebezpieczeństwie, niż myślisz.

Zabierz mnie do niej.

Odmawia. jeżeli pójdziesz teraz, doprowadzisz ich prosto do niej i zabijesz ją, zanim zdąży wypowiedzieć imię.

Ściskam pięści. Całe życie mnie od niej odgradzali. Nie poczekam kolejnych dwudziestu lat.

Jego oczy łagodnieją. Mateuszu ludzie po ciebie nie szukają tylko pieniędzy czy władzy. Szukają czegoś, co twoja matka ma. Coś, co twój ojciec zostawił jej przed śmiercią. jeżeli to zdobędą to miasto runie.

Klara przemówi po raz pierwszy od wejścia. Co to jest?

Warda zawahał się, spojrzał na list w mojej dłoni. Masz już część. Reszta jest z nią.

Ewelina przerwie napięcie. A co się stanie, jeżeli zdobędą obie części?

Warda odpowiada po prostu. Nie tylko cię zabiją. Wymazują was wszystkich. Jakbyście nigdy nie istnieli.

Cisza wypełnia pokój. Ponownie patrzę na zdjęcie matki. Jej uśmiech jest słaby, ale prawdziwy. Żyje. Po raz pierwszy od lat czuję nadzieję. Wiem jednak, iż nadzieja nie ochroni jej.

Zwracam się do Wardy. Powiedz, co muszę zrobić.

Jego spojrzenie spotyka moje. Najpierw musisz być gotów zabić człowieka, który rozpalił pożar.

Kogo masz na myśli?

Jego szczęka napina się. Tego samego, który od lat cię ściga tego w garniturze.

Krew w moich żyłach płonie. Widzę jego uśmiech w umyśle, słyszę jego głos w deszczu. Nie uciekam już. Teraz to ja poluję.

Słowa Wardy unoszą się jak dym. Klara zaciska pistolet, twarz Eweliny blaknie.

A ja? Czuję ogień w żyłach. Przez lata żyłem z kawałkami prawdy i półodpowiedziami. Teraz mam imię, twarz i cel.

Mężczyzna w garniturze.

Ten sam, który prawie odebrał życie Eliaszowi. Ten, który zna przyczynę zaginięcia mojej matki. Ten, który spalił moją przeszłość w popiół.

Zbliżam się do Wardy, głosem niskim, ale pewnym. Powiedz więc, gdzie go znajdę.

Patrzy na mnie, stalowe oczy nie drgają. Jeszcze nie jesteś gotowy.

Uderzam pięścią w stół, rozrzucając zdjęcia. Mój brat umiera! Moja matka jest w ukryciu! Nie mów mi, iż nie jestem gotowy.

W jego masce pojawia się pęknięcie. Jego szczęka drży. Powoli opuszcza pistolet.

Przypominasz mi ojca mruczy. Ta sama iskra. Ta sama upartość. Dlatego się was boją.

Wyciąga z płaszcza kolejną kopertę, zużytą i pomarszczoną, jakby noszoną latami. Przesuwa ją po stole w moją stronę.

W środku jest pierwszy krok. Gdy go otworzysz, nie ma odwrotu. Albo uratujesz rodzinę albo ją pogrzebiesz.

Patrzę na kopertę, serce wali w uszach. Oddychanie Eliasza wciąż echem w mojej głowie. Oczy matki na zdjęciu zdają się prześwitywać przez mnie.

Powoli sięgam po kopertę i ją chwytam. W tej chwili wiem polowanie już się rozpoczęło. Nie walczę już tylko o odpowiedzi. Walczę o krew.

A kiedy znajdę tego w garniturze, nie będzie już łowcą. Będzie ofiarą.

Idź do oryginalnego materiału