Bez zbędnych ograniczeń…

newsempire24.com 3 dni temu

Krzysztof siedział w ciemnym pokoju, nasłuchując nocnych odgłosów. Pod oknami zatrzymał się samochód, delikatnie trzasnęły drzwi, krótki stukot obcasów ucichł za drzwiami klatki schodowej. Wreszcie klucz powoli, ostrożnie przekręcił się w zamku…

Wstrzymywał oddech, by wychwycić najdrobniejsze dźwięki. Posłyszał szelest ubrań, ciche, skradające się kroki. „Boi się obudzić, choćby kapci nie założyła” – uśmiechnął się w duchu Krzysztof.

Drzwi otworzyły się bezgłośnie. Marta na palcach weszła do sypialni. Przez okno wpadało wystarczająco światła, by zobaczyć nierozłożone łóżko – nikogo na nim nie było. Zamarła na moment, wyczuwając jego napięty wzrok, odwróciła się.

— Przestraszyłeś mnie. Dlaczego nie śpisz? — spytała ostro.

— Czekałem na ciebie. — Krzysztof wstał, podszedł do drzwi i kliknął włącznikiem. Od jasnego światła Marta zmrużyła oczy.

— Gdzie byłaś? — Przyglądał się bladej twarzy żony z rozmazanym makijażem.

— Przepraszam, zapomniałam ci powiedzieć… — Marta patrzyła w podłogę.

— Tylko nie mów, iż byłaś u koleżanki. Powiedz prawdę, będzie nam lżej. Od dawna mnie zdradzasz?

Drgnęła, jakby chciała uciec. Potem lekko pokręciła głową.

— Dwa miesiące — wyszeptała, na chwilę podnosząc na niego oczy. — Chciałam ci powiedzieć, ale… Wybacz. Zaraz wyjdę. — gwałtownie opuściła sypialnię. Krzysztof usłyszał, jak coś przesuwa w przedpokoju.

Wróciła z walizką, postawiła ją na łóżku, otworzyła szafę i zaczęła wyciągać swoje rzeczy. Wieszaki brzęczały, uderzając o siebie, spadając z sukienkami i bluzkami na łóżko obok walizki.

— Może zrobisz to jutro, kiedy mnie nie będzie w domu? — Krzysztof podszedł do łóżka, wziął poduszkę i wyszedł z sypialni.

Nie rozbierając się, położył się na kanapie w innym pokoju, nakrył kocem. Nie chciało mu się spać. Chciał niszczyć wszystko wokół, uderzyć Martę, rozetrzeć po jej twarzy resztki szminki, zetrzeć ślady cudzych pocałunków. Wziął kilka głębokich oddechów, próbując się uspokoić.

**

Z kumplami postanowili świętować koniec sesji na plaży. Rozebrali się i od razu pobiegli do wody. Potem Tomek z Jackiem poszli po piwo, a Krzysztof został pilnować rzeczy.

Siedział na swoich jeansach i patrzył, jak maluchy pluskają się przy brzegu. Z wody wyszła ładna dziewczyna i skierowała się prosto do niego. Wzięła ręcznik z sąsiedniego koca i zaczęła wycierać mokre włosy. Krzysztof nie mógł oderwać wzroku od jej opalonej skóry, na której lśniły krople wody. Smukłe ciało było tuż obok. Zapragnął dotknąć tej chłodnej, wilgotnej skóry.

Dziewczyna wyczuła jego spojrzenie i gwałtownie się odwróciła. Krzysztof nie zdążył odwrócić wzroku. Pewnie wyglądał jak skarcony dzieciak, bo dziewczyna się uśmiechnęła. Gdy Tomek z Jackiem wrócili, już się poznali i wesoło rozmawiali.

Na widok chłopaków Marta zaczęła się zbierać do domu. Założyła przez głowę sukienkę. Na sekundę jej twarz zniknęła pod materiałem. Tomek wymienił z Krzysztofem spojrzenie i porozumiewawczo się uśmiechnął, a Jacek uniósł kciuk w górę.

W następnej chwili sukienka opadła, Marta poprawiła ją na sobie, zebrała swoje rzeczy, uśmiechnęła się do chłopaków i odeszła.

— Ogarnij się — powiedział Tomek i klepnął zastygłego w miejscu Krzysztofa w plecy.

— Marto, zaczekaj! — ocknął się Krzysztof i zaczął wciągać jeansy. Nie żegnając się z kumplami, ruszył za nią. Do domu wrócił późno.

— Gdzie byłeś? Dlaczego nie odbierałeś telefonu? Ja i ojciec prawie oszaleliśmy… — rzuciła się na niego matka.

— Przepraszam, zapomniałem włączyć telefon po egzaminie. Żenię się — wyrzucił z siebie Krzysztof.

— Co? — powtórzyła matka.

— Żeni się. A co, najwyższy czas. Trzeci rok, dwadzieścia lat. Na koniec studiów podaruje nam wnuka — spokojnie powiedział ojciec.

— Nie, nie tak. Chciałem powiedzieć, iż spotkałem dziewczynę swoich marzeń i na pewno się z nią ożenię — pospiesznie poprawił się Krzysztof.

— Więc dopiero ją poznałeś? — oburzyła się matka. — Włodku, słyszałeś? — Matka zdezorientowanie patrzyła to na syna, to na męża.

— Danusiu, uspokój się. Po prostu się zakochał. A zakochani wiele sobie obiecują. Jest żywy, zdrowy i szczęśliwy. Wszyscy spać, jutro pogadamy — ojciec wyprowadził protestującą matkę do sypialni.

— Dzięki — krzyknął za ojcem Krzysztof.

Po dwóch tygodniach przyprowadził Martę do domu. Matka dowiedziała się, iż mieszka w akademiku, i wydała wyrok: potrzebuje mieszkania i meldunku w Warszawie, iż to nie miłość. Oczywiście powiedziała to, gdy Krzysztof wrócił do domu po odprowadzeniu Marty.

— Nie podobała ci się? — zmartwił się Krzysztof.

— Ważne, iż podoba się tobie — znów go wsparł ojciec.

Ślub wzięli po Nowym Roku. Ojciec podarował im klucze do mieszkania.

— Dzięki. Nie spodziewałem się — ucieszył się Krzysztof. — Skąd?

— To moje mieszkanie. Wynajmowaliśmy je z matką. Remont już zacząłem, resztę ogarniesz sam. — Ojciec objął Krzysztofa…

**
Obudził się dopiero nad ranem, a gdy otworzył oczy, zobaczył Martę z walizką.

— Przepraszam, i tak cię obudziłam — powiedziała i przeszła do przedpokoju.

Wszystkie wczorajsze wydarzenia runęły na Krzysztofa jak lawina. Tak bardzo chciał ją zatrzymać… Wzdrygnął się, gdy za nią zatrzasnęły się drzwi. Myślał, iż wróci za dzień lub dwa. Ale Marta nie wróciła, nie dzwoniła. Jej klucze samotnie leżały na półce w przedpokoju.

Z każdym dniem tęsknił za nią coraz bardziej i był gotów jej wybaczyć, byleAle gdy spojrzał w oczy Saszy, zrozumiał, iż to właśnie ona jest jego prawdziwym szczęściem, i od tego dnia już nigdy nie spojrzał wstecz.

Idź do oryginalnego materiału