Krzysztof siedział w ciemnym pokoju, nasłuchując nocnych odgłosów. Pod oknami zatrzymał się samochód, delikatnie trzasnęły drzwi, krótki stukot obcasów ucichł za drzwiami klatki schodowej. Wreszcie klucz powoli i ostrożnie obrócił się w zamku…
Wstrzymywał oddech, by wyłapać najdrobniejsze szmery. Słychać było szelest ubrań, ledwo słyszalne, skradające się kroki. „Boi się obudzić, choćby kapci nie założyła” – pomyślał z uśmiechem Krzysztof.
Drzwi cicho się otworzyły. Kinga na palcach weszła do sypialni. Z ulicy wpadało wystarczająco światła, by zobaczyć, iż łóżko jest nienaruszone, nikogo na nim nie ma. Kinga zastygła na moment, wyczuwając jego natarczywe spojrzenie, odwróciła się.
— Przestraszyłeś mnie. Dlaczego nie śpisz? — zapytała ostro.
— Czekałem na ciebie. — Krzysztof wstał, podszedł do drzwi i kliknął wyłącznikiem. Od jasnego błysku światła Kinga zmrużyła oczy.
— Gdzie byłaś? — Krzysztof wpatrywał się w bladą twarz żony, z nieco rozmazanym makijażem.
— Przepraszam, zapomniałam ci powiedzieć… — Kinga spuściła wzrok.
— Tylko nie mów, iż byłaś u koleżanki. Powiedz prawdę, będzie nam obojgu lżej. Od dawna mnie zdradzasz?
Drgnęła, jakby chciała uciec. Potem lekko pokręciła głową.
— Dwa miesiące — powiedziała, na chwilę podnosząc na niego oczy. — Chciałam ci powiedzieć, ale… Przepraszam. Zaraz wyjdę. — gwałtownie opuściła sypialnię.
Krzysztof usłyszał, jak coś przesuwa w przyKrzysztof podszedł do okna, patrząc, jak Kinga oddala się ulicą, i zrozumiał, iż tym razem to już naprawdę koniec.