Bez uczuć, jak suchy chleb

twojacena.pl 2 godzin temu

Nie serce, a suchy chleb
Wanda miała piętnaście lat, gdy dowiedziała się od rodziców, iż niedługo w ich rodzinie pojawi się siostrzyczka lub braciszek. Tupała nogami, krzyczała.

Mamo, po co nam kolejne dziecko? Postanowiliście na starość zostać rodzicami? Ja wam nie wystarczam? złościła się, zdając sobie sprawę, iż będzie miała rywala, a rodzice nie będą już poświęcać uwagi i pieniędzy tylko jej.

Dotąd ojciec i matka spełniali każde jej kaprysy, a teraz nagle mówili o przyszłym dziecku, o konieczności kupna łóżeczka, wózka, wanienki. Jakie wózki, jakie łóżeczka, kiedy Wandzie potrzebne są nowe buty!

Chciała się ładnie ubierać. Nie była urodziwą dziewczyną krępa, kanciasta, o grubych rysach twarzy, ale wierzyła, iż modne ubrania ją uratują. Stroiła się, by ukryć niedoskonałości, i szantażowała rodziców. A ci stale ustępowali. A teraz pojawi się siostra i zrujnuje jej życie.

Urodziła się młodsza siostra, Danusia. Wanda nie była specjalnie zachwycona. Dziewczynka wyglądała jak laleczka niebieskie oczy, jasne, kręcone włosy. Danusia stawiała już pierwsze kroki, wyciągała rączki do starszej siostry, ale ta tylko odpychała ją niechętnie.

Mamo, zabierz swoją Danusię, przeszkadza mi.

Minęły lata. Danusia wyrosła na piękną kobietę, a Wanda pozostała zwykłą wiejską dziewczyną, do tego bez perspektyw na zamążpójście. Po szkole nie kontynuowała nauki, pracowała jako listonoszka, roznosząc pocztę po wsi.

Tymczasem Danusia, w wieku dziewiętnastu lat, zakochała się w Tomaszu, który przyjechał do ich wsi na praktyki. Po krótkim romansie zaszła w ciążę, a Tomasz zniknął bez śladu.

Urodź mówiła matka. Co się stało, to się nie odstanie. My z ojcem pomożemy.

Danusia urodziła syna, Jacka. Ale od starszej siostry nasłuchała się wiele.

Zawsze byłaś naiwna, Danusiu. Uwierzyłaś w miłość, a miłość to bajki. Popatrz na mnie ja nie wierzę w takie brednie, więc nie dałam się złapać. A ty masz w głowie tylko mydlane bańki. Teraz będziesz się męczyć z tym obraźliwie wyraziła się o synu siostry. Nikt ci rozumu nie przypilnuje, rodzice tylko tobą i Jackiem się zajmują.

Wandzie nikogo nie było żal. Codziennie wyrzucała Danusi, iż urodziła dziecko bez męża. Robiła to jednak tak, by rodzice nie słyszeli nie podobało im się to. Pewnego razu choćby powiedziała:

Po co ci ten Jacek? Lepiej było zostawić go w szpitalu, skoro nie miałaś rozumu, żeby wcześniej się go pozbyć. Siostra płakała, słysząc te słowa.

Danusia marzyła o wyprowadzce z synem, byle tylko nie słuchać upokorzeń od Wandy. Ale dokąd miała iść? Bez grosza przy duszy, bez męża. Ale niedługo sytuacja się zmieniła Wanda nagle oświadczyła, iż wyjeżdża z domu do miasta.

Mam was wszystkich dość. Wyniosę się stąd i będę żyć po swojemu.

Wpadła na pomysł, by wreszcie uniezależnić się od rodziców. Choć nie miała żadnego zawodu, wkurzało ją, iż cała uwaga skupia się na Jacku i Danusi, podczas gdy ona przekroczyła już trzydziestkę i wciąż była sama. W mieście miała nadzieję znaleźć mężczyznę i wyjść za mąż. choćby jeżeli starszego.

Pojechała do wojewódzkiego miasta, przeglądała ogłoszenia o pracę. Dowiedziała się, iż można zatrudnić się na budowie i choćby dostać mieszkanie, choćby pokój w hotelu robotniczym. Tam też poszła. Miała siłę nosiła wiadra z zaprawą bez problemu. Nauczyła się tynkować. Stała się zaradna i chciwa, chodziła z kobietami na dorywcze roboty. Zapomniała o rodzicach teraz miała swoje życie, mieszkała w hotelu. A gdy pytano ją o rodzinę, odpowiadała:

Zrobili mi krzywdę, więc od nich uciekłam. Niech teraz gryzą łokcie. Sama zarabiam i żyję dobrze. Myśleli, iż będę im pomagać na starość? Nie doczekają się.

Wanda, ty nie masz serca, tylko suchy chleb mówili znajomi. Jak można tak mówić o rodzicach? Choć nie znali sytuacji w jej rodzinie, wiedzieli, iż Wandę trudno skrzywdzić. Ona sama potrafiła każdego zagonić w kozi róg. No cóż, lubiła uważać rodziców za winnych swojego losu jej sprawa. Dlatego nikt nie drążył tematu.

Na razie nie planowała założyć rodziny. Nie było w pobliżu odpowiedniego mężczyzny, a marzył jej się ktoś z pieniędzmi. Nie milioner, ale żeby nie musiała liczyć każdego grosza. W myślach układała plan:

Trzeba znaleźć faceta z gotówką, i żeby nie był skąpy. Dla mnie byłoby idealnie.

Z jej wyglądem niełatwo było złapać porządnego mężczyznę, ale bardzo jej się marzyło. Kilku się trafiło, ale odstraszała ich swoim zachowaniem. Od razu brała byka za rogi i pytała:

Ja ci dam swoją miłość, a ty co mi dasz w zamian? Mężczyźni oczywiście gwałtownie się wycofywali.

A Marek, z którym spotykała się kilka razy, powiedział jej wprost:

Wanda, ty choćby nie wiesz, co to miłość. Jak zrozumiesz, wtedy możesz pytać. A póki co wybacz, ale nie ma za co cię rozpieszczać.

O, jaki mi mędrzec znalazł! Mam dla ciebie studiować Kamasutrę? warknęła.

Nie o to chodzi, Wanda. Ale i tak nie zrozumiesz

Jeszcze bardziej się obraziła. Uważała się za mądrą, a tu jakiś Mareczek wciska jej, iż nic nie pojmuje. Później spotykała się z Janem i próbowała innej taktyki. Zamiast pytać wprost, narzekała:

Żyję sama, nikt mi nie pomaga. Rodzice wszystko dla młodszej siostry i jej dziecka. A ja jestem jak odcięty kawałek. Ale Jan nagle się ożywił:

A co z domem twoich rodziców? Uważaj, przepiszą go na młodszą, a ty zostaniesz z niczym. Ona jest blisko, a ty ich olewasz.

Wanda zamyśliła się po tej rozmowie i postanowiła odwiedzić rodzinę.

Ma rację. Choć nie ma tam wiele do dzielenia, ale dom to dom. Chciwość znów ją podgryzała.

W weekend pojechała do rodzinnej wsi. Wróciła, jakby nigdy nic, jakby nie minęły lata, podczas których udawała, iż rodziców nie ma.

Cześć. Jak tam u was?

J

Idź do oryginalnego materiału