Bez słów – bliskość, która elektryzuje

polregion.pl 4 dni temu

„Jesteśmy na ty“ – szepnął cicho Tomasz, jego oddech musnął skroń Anny. Po jej plecach przebiegły ciarki…

„Lidko, sprawdź, czy ktoś jeszcze jest na korytarzu? Chciałabym dziś wyjść wcześniej. Mama ma urodziny“ – powiedziała Anna.

„Już sprawdzam, Anno Pawłowna“ – młoda, sympatyczna pielęgniarka wstała od biurka, otworzyła drzwi i zajrzała na korytarz. „Nikogo nie ma, wszyscy pacjenci już przyjęci“ – uśmiechnęła się.

„Dobrze. jeżeli ktoś przyjdzie, zapisz na jutro lub wyślij do Olgi Władimirowny.“

„Nie martw się, ja tu posiedzę, wszystko załatwię“ – uspokoiła ją Lidka. „Ordynator jest na delegacji, w razie czego cię osłonię.“

„Dzięki. Co bym bez ciebie zrobiła?“ Anna wzięła torebkę, sprawdziła, czy nie zapomniała telefonu, i skierowała się do wyjścia. „Do jutra, Lidko.“

„Do widzenia, Anno Pawłowna. Lepiej się pospiesz, zanosi się na deszcz.“

„Tak? Muszę jeszcze wstąpić po kwiaty. No to lecę“ – rzuciła Anna, już na korytarzu.

Szybko przebrała się w szatni, płaszcz narzucała już na schodach.

„Anno Pawłowna, już pani wychodzi?“ – zatrzymała ją starsza kobieta przy rejestracji.

„Witam. Może pani poczekać do jutra? Śpieszę się“ – odparła Anna, poprawiając kołnierz.

„Anno Pawłowna, moja Weronika tylko panią słucha. Może by pani do niej wpadła? Cały czas płacze…“

„Jutro mam dyżur wieczorem, rano obejdę wizyty i wstąpię. Teraz muszę lecieć.“ Wyszła z przychodni, spojrzała w niebo – ciężka, czarna chmura wisiała nad miastem, jakby za chwilę miała pęknąć i zalać ulice.

Gdy dotarła do kwiaciarni, pierwsze krople spadły na jej ramiona. Sprzedawczyni uśmiechnęła się: „Spokojnie, dobrze zapakuję bukiet.“

Podczas gdy kwiaty były owijane w folię, Anna nerwowo zerkała, jak autobusy odjeżdżają jeden po drugim. W końcu wzięła bukiet, zapłaciła i pobiegła na przystanek, przykrywając głowę gerberami.

Deszcz lał jak z cebra. Na przystanku została sama. Autobus nie nadjeżdżał. „Powinnam była zostać w przychodni, porozmawiać z babcią Weroniki“ – żałowała pośpiechu. Wzdrygnęła się z zimna.

Nagle przy chodniku zatrzymał się czarny SUV. Anna pomyślała z zazdrością: „Szkoda, iż nie mam samochodu…“

Szyba po stronie pasażera opadła. „Wsiadaj – powiedział mężczyzna. – Awaria na trasie, autobusów nie ma.“

Zanim się zorientowała, już siedziała w ciepłym wnętrzu. Pachniało skórą i drogą wodą toaletową.

„Gdzie jedziemy?“ – zapytał.

„Na Staromiejską.“

„W tę samą stronę.“

Miał w sobie pewność siebie, która onieśmielała. „Grałby w filmach amantów“ – pomyślała.

„Zapięcie pasy“ – przypomniał.

„Dlaczego mnie pan podwiózł?“ – spytała, gdy wycieraczki rytmicznie ściągały wodę z szyby.

„Widziałem, iż się spieszyś. Poza tym, jedziemy w tę samą stronę.“

„Nie spotkaliśmy się wcześniej?“ – dodał po chwili.

„Wątpię. Jesteśmy z innych światów.“

„Pamiętam cię z przychodni. Byłem tam z wnuczką.“

„Z pana? Wygląda pan zbyt młodo na dziadka.“

„Córka urodziła wcześnie“ – odparł z uśmiechem.

„Chyba w pana.“

„Jesteś ostra. Już wtedy zauważyłem, iż nie idziesz na kompromisy.“

„To źle?“

„Zależy po co“ – odpowiedział wymijająco.

Gdy podjechali pod dom, Anna wyskoczyła z auta, choćby nie podziękowała. Dopiero w windzie zorientowała się, iż choćby nie spytała, jak ma na imię.

W mieszkaniu pachniało wanilią. Mama ucieszyła się na widok kwiatów.

„Mokra jesteś! Weź kapcie, nalewam herbatę.“

„Podwiezła cię jakaś znajoma?“ – spytała, stawiając filiżankę.

„Nie. Obcy mężczyzna.“

„Przystojny?“

„Skąd wiesz?“

„Widziałam przez okno.“

Po kolacji Anna zasnęła na kanapie. Obudziła się, gdy było ciemno. Mama siedziała pod lampą, dziergała coś na drutach.

„Śniadanie w twoim pokoju.“

Anna położyła się, ale nie mogła zasnąć. Myślała o nim. „Ocknij się. To nie dla ciebie“ – powiedziała sobie.

Następnego dnia, wychodząc z pracy, znów zobaczyła czarny SUV. Tym razem podszedł do niej.

„Zgubiłaś kolczyk.“ Podał jej błyszczący przedmiot.

„Dzięki… wczoraj choćby nie podziękowałam.“

„Odkupisz to kolacją.“

W restauracji opowiedział o sobie. Żona zmarła, gdy córka miała dziesięć lat. Potem były związki, ale córka protestowała. „A teraz sama została matką w wieku siedemnastu lat.“

„I co, nie widziałaś go więcej?“ – spytała przyjaciółka, gdy Anna opowiedziała jej historię.

„Odpędziłam go. Za dużo ryzyka.“

„Głupia jesteś.“

Minął tydzień. W piątek znów padało. Gdy stała na przystanku, ktoś trącił ją w ramię: „To do pani?“

Czarny SUV stał na jezdni. Drzwi były otwarte.

„Wybacz, miałem pilne sprawy. Ale dziś deszcz, i bardzo chciałem cię zobaczyć“ – powiedział, gdy wsiadła.

„Przepraszam, iż cię wygoniłam…“ – zaczęła nerwowo. „Nie umiem już…“

„Nie musisz umieć. Dziś kolacja, jutro teatr. Będziemy się uczyć od nowa.“

I tak się zaczęło.

**Dzisiejsza lekcja:** Strach przed nowym często każe nam odrzucać to, co może być najlepsze. Czasem trzeba dać losowi szansę. Moja teściowa wyszła za mąż po pięćdziesiątce i wyjechała za granicę. Mówi, iż życie zaczyna się wtedy, gdy przestajemy się bać.

Więc może warto spróbować?

Idź do oryginalnego materiału