Bez Mnie Jesteś Nikim” — ale Rok Później Sam Prosił o Pracę

newsempire24.com 4 dni temu

– Jesteś nikim beze mnie – powiedział mi ten mężczyzna. Ale rok później prosił mnie o pracę w moim biurze.

Jego słowa w półmroku mieszkania zabrzmiały jak wyrok. Anna stała w drzwiach, zaciskając pięści tak mocno, iż paznokcie wbijały się w dłonie. Milczała. Nie ze strachu. Nie. Raczej jak sparaliżowana, jak świadek wypadku – przerażona, ale niezdolna oderwać wzroku.

– Co, nie masz nic do powiedzenia? – Igor wyprostował się, rzucając jej pogardliwe spojrzenie. – Dziesięć lat ciągnąłem cię za sobą. Dziesięć lat chowałaś się za moimi plecami. A teraz co? Myślisz, iż dasz sobie radę?

Anna podniosła na niego oczy. W jej spojrzeniu nie było łez – tylko przyćmione światło lampy i coś nowego. Coś, czego Igor nigdy w niej nie widział.

– Już daję sobie radę – powiedziała cicho.

Wybuchnął śmiechem. Kiedyś jego pewny siebie śmiech wydawał się jej atrakcyjny. Teraz brzmiał fałszywie.

– Zobaczymy – rzucił, zarzucając torbę na ramię. – Daję ci miesiąc. Po miesiącu będziesz się czołgać z powrotem.

Drzwi zatrzasnęły się z taką siłą, iż z półki spadła ramka ze zdjęciem. Szkło pękło dokładnie pomiędzy ich twarzami.

Pierwsze dni były dziwne. Cisza w mieszkaniu kłuła w uszy – nie przytulna, ale napięta jak struna. Anna nasłuchiwała każdego szmeru na klatce schodowej, odgłosu windy, dźwięku kluczy w obcych drzwiach.

Na kolację automatycznie kładła dwa nakrycia. Rano nalewała dwie filiżanki kawy. I za każdym razem, uświadamiając to sobie, zamierała z drżącymi rękami.

*Jesteś nikim beze mnie.*

Te słowa prześladowały ją. Rozbrzmiewały w szumie wody, warkocie lodówki, tykaniu zegara. A najgorsze było to, iż miały w sobie ziarno prawdy. Kim była? Żoną sukcesu – tak przedstawiano ją na firmowych imprezach. Gospodynią idealnego domu – tak mówili znajomi. Ale bez tych etykiet – kim?

Konto bankowe topniało w oczach. Wspólne oszczędności Igor zabrał „na biznes” pół roku temu. Zostały jej własne – śmieszna suma. Dwa, może trzy miesiące – i będzie musiała pożyczać.

CV wyglądało ubogo. Wykształcenie – było. Doświadczenie – minimalne, sprzed dziesięciu lat. Umiejętności? Co wpisać? *Idealnie prasuję koszule? Znam wszystkie kontakty męża?*

Telefon milczał. I nie tylko przez pracodawców – przyjaciele też. Okazało się, iż większość „wspólnych znajomych” była tak naprawdę jego. Zaczęli unikać, wymigiwać się od spotkań, znikać z jej życia.

Wieczorami Anna siadała przy oknie, obserwując życie na ulicy. Ludzie się spieszyli, mieli cele, plany. A ona miała pustkę.

Pewnej nocy wyciągnęła z szafy pudło. W środku były jej studenckie szkice: wnętrza, schematy, szkice. Kiedyś marzyła, by tworzyć przestrzenie, w których ludziom będzie dobrze. Przerzucając pożółkłe kartki, poczuła, iż coś w niej ożywa.

– Głupoty – powiedziała głośno i zamknęła teczkę.

Ale następnego dnia znów ją otworzyła.

– Anna? Anna Kowalska? Nie wierzę!

W supermarkecie podszedł do niej dźwięczny głos. Małgorzata – jej przyjaciółka z uczelni – wyglądała niemal tak samo, tylko z krótszymi włosami i pewnością w oczach.

– Ile lat! W ogóle się nie zmieniłaś! – objęła ją Małgorzata. – Jak się masz? Wciąż malujesz te magiczne wnętrza?

Anna pokręciła głową.

– Od dawna nie. Rodzina, wiesz…

– A, tak. Słyszałam, wyszłaś za tego ambitnego prawnika. Jak mu…

– Igor. Rozstaliśmy się.

Sama nie wiedziała, jak to się wyrwało. Ale raz wypowiedziane – nie było odwrotu. Małgorzata nie dopytywała. Tylko spojrzała uważnie.

– Akurat mamy wolne miejsce na staż w studiu. Papiery, nic trudnego. Ale mogłabyś wrócić do zawodu. jeżeli chcesz.

Serce Anny zabiło szybciej. To była szansa.

– Pomyślę – odpowiedziała i wzięła wizytówkę.

W domu, rozkładając zakupy, patrzyła na prostokąt kartonu z logo studia. Mała szansa. Ale jednak.

*Jesteś nikim beze mnie.*

Anna wzięła głęboki oddech i wybrała numer.

– Małgosiu? To Anna. Zgadzam się.

Studio „Kontrast” mieściło się w starej zaniedbanej kamienicy, ale w środku – prawdziwe piękno: wysokie sufity, ogromne okna. Anna wahała się przed szklanymi drzwiami, a w brzuchu czuła lodowaty ucisk. Serce waliło – chciała uciec, gdzie pieprz rośnie. Za szybą widać było sylwetki ludzi, słychać było głosy, szum ekspresu do kawy. To był inny świat – nie jej świat kuchennych ręczników i idealnie poskładanych koszul.

– No dalej, odważnie – podpowiadał jej wewnętrzny głos.

Pociągnęła drzwi.

Pierwszy tydzień stażu to była prawdziwa próba. Komputer się zacinał, nowe programy myliły, współpracownicy wydawali się nieziemsko pewni siebie. Czuła się staro i niepotrzebna wśród tych młodych talentów. Palce nie nadążały za myślami, słowa się plątały. Wieczorami wracała do domu i cicho płakała, zwinięta w kłębek na kanapie.

*Jesteś nikim beze mnie.*

Anna nienawidziła siebie za to, iż te słowa wciąż miały nad nią władzę.

W piątek prawie uciekła. Błąd w projekcie, niezadowolenie szefa, pobłażliwe spojrzenia kolegów – co ona tu robi? Ale przy wyjściu zatrzymała ją Małgorzata.

– Hej, nie tak szybko. Dzisiaj mamy małe spotkanie firmowe. Chodź, niedaleko. Musisz poznać zespół.

Anna chciała odmówić, ale Małgorzata już ciągnęła ją ulicą, opowiadając o nowym barze z oszałamiającymi koktajlami.

– Po prostu jeszcze się nie przyzwyczaiłaś – mówiła, przeciskając się przez tłum do stolika. – Wszyscy przez to przechodzą. Wiesz, masz świetne wyczucie przestrzeni. Widziałam twój szkic do tej kawiarni – bardzo stylowo. Po prostu musisz trochę poćwiczyć z nowymi programami.

Anna zdziwiła się:

– Widziałaś? Ale ja go nie oddawałam…

– Zajrzałam przypadkiem – uśmiechnęła się Małgorzata. – Wybacz cie

Idź do oryginalnego materiału