Żadnej działki nie będzie!
Jagoda ledwo włożyła klucz do zamka, gdy poczuła – coś jest nie tak. Mieszkanie nie było puste. Z kuchni dochodziły głosy. Jeden – męski, drugi – kobiecy, starszy. Znaczyło to tylko jedno: teściowa złożyła wizytę. Jagoda skrzywiła się. Ich relacje były napięte: pozornie grzeczne, ale pełne cichych pretensji i pouczeń. Nie chciała jej teraz widzieć. Postanowiła wyjść, przejść się do sklepu – niech tam sobie siedzi i w końcu pójdzie.
Lecz zanim zdążyła postawić krok w przedpokoju, zastygła. Usłyszała rozmowę męża z matką. Coś w ich tonie ją zaniepokoiło. Nastawiła ucha – i to, co usłyszała, wprawiło ją w osłupienie.
— Nie martw się, Jagódka w końcu się zgodzi na tę działkę — spokojnie mówił Krzysztof.
— Najważniejsze, żeby była na ciebie — dodała teściowa. Jagoda mimowolnie uniosła brew. Serio?
— Nie wiem, jak ją przekonać, ale pomyślę. A jeżeli się nie uda, i tak kupimy coś w małżeństwie, podzielimy się. A jej mieszkanie przy rozwodzie zostanie jej — to niesprawiedliwe. Już dwa lata mieszkamy u mnie, ja też powinienem coś dostać.
Jagodzie zimno przeszło po plecach. Jaki rozwód?..
— Oczywiście, zgadzam się. Wtedy ty i Marysia będziecie mogli wziąć coś większego. Jak tam u was?
Jaka znowu Marysia?..
— W porządku. Ona oczywiście chce, żebym się gwałtownie rozwiódł, ale tłumaczę jej – trzeba poczekać. Jak kupimy działkę, od razu złożę papiery. Jagodzie powiem, iż pieniądze na moim koncie są bezpieczniejsze, przekonam ją, żeby przelała wszystko tam. W końcu jest ufna.
Jagoda wpiła się palcami w ścianę. W uszach jej dzwoniło. Przed oczami przewinęło się wszystko – od pierwszego spotkania po niedawną wizytę w agencji, gdzie chciała zrobić „niespodziankę” – rozpocząć sprzedaż swojego mieszkania, by kupić działkę. A tort, który kupiła po drodze, wciąż stał w torbie.
Miała rację mama. Nie sprzedawać. Mieszkanie to jej bezpieczeństwo.
Jagoda w milczeniu weszła do sypialni. Wyciągnęła walizkę, zaczęła cicho pakować rzeczy. Po chwili w drzwiach pojawił się Krzysztof.
— Jagoda? Już wróciłaś? Co robisz?
— Co robię? — jej głos drżał. — Moje mieszkanie ci się zachciało? Chciałeś je na siebie przepisać, co? A nie ma mowy! Remont robiłam za swoje – mam wszystkie elektroniczne paragony! Wszystko, co kupiliśmy, podzielimy. Możesz uważać, iż prezent się skończył.
Teściowa, usłyszawszy jej ton, natychmiast się ulotniła. Krzysztof zaczął się wić, bełkotać, wszystkiemu zaprzeczać. Ale było za późno.
Wtedy Jagoda przypomniała sobie wszystko od początku.
Gdy skończyła dwadzieścia lat, rodzice podarowali jej kawalerkę. „To twoja podpora — mówiła mama. — Nigdy jej nie sprzedawaj. Niech zawsze masz dokąd wrócić”. Wtedy wydawało się to przesadą, ale teraz… Teraz każde słowo brzmiało jak proroctwo.
Z Krzysztofem poznała się rok po studiach. Zakochała się. Zaczęli razem mieszkać. Nalegał, żeby to ona się wprowadziła — „mężczyzna powinien wprowadzać kobietę do swojego domu”. Jagoda wynajęła swoje mieszkanie, pieniądze dzieliła: część na wspólne wydatki, część odkładała.
Potem był ślub. Pieniądze od gości poszły na remont w mieszkaniu Krzysztofa. Mama znów się niepokoiła — po co inwestować w cudze? Ale Jagoda machnęła ręką: „Przecież tu mieszkam”.
Potem nastał chłód. Krzysztof stał się obojętny, drażliwy, wracał późno. A później, jakby na komendę, znów się zmienił – kwiaty, komplementy. I rozmowy o działce – świeżym powietrzu, grillowaniu, dzieciach. Delikatnie naciskał: „Twoje mieszkanie to kawalerka. Potem kupimy coś większego, ale teraz potrzebujemy działki”.
Jagoda prawie się zgodziła. Chciała go ucieszyć. choćby poszła do agenta w weekend i kupiła tort. Ale wróciła do domu i usłyszała wszystko.
Mąż i jego matka już dzielili jej majątek. Planowali, jak zostawić ją z niczym. Jak wciągnąć jej pieniądze w transakcję, a potem – rozwód.
Łzy nie płynęły. Był tylko chłód. Chłód zdrady.
Tej samej nocy Jagoda spakowała rzeczy i wyszła. Rodzice ją wsparli. Mama przytuliła, nic nie mówiąc – po prostu była przy niej.
Jagoda wróciła do swojej kawalerki. Przeszła się po pokoju, dotknęła ścian, spojrzała przez okno. Potem usiadła na parapecie i szepnęła:
— Z tobą na pewno się nie rozstanę. Jesteś jedyną stabilną rzeczą, jaką mam. A w tym świecie stabilność jest warta tyle co złoto.
Bo już nikomu poza słowami mamy i tymi ścianami nie ufała.