Będzie tak, jak pragnę!

newsempire24.com 1 dzień temu

Wszystko będzie tak, jak chcę

Maria Nowak siedziała w bujanym fotelu, trzymając w dłoniach druty i robótkę. Obok, na zniszczonej kanapie, spokojnie spał wnuczek. Patrzyła na niego z czułością i cichym zadowoleniem. „Rośnie zdrowe, a to wszystko dzięki moim staraniom” – pomyślała.

Maria zawsze była dumna ze swojego talentu do oszczędzania. W młodości, kiedy razem z mężem dopiero zaczynali wspólne życie, musieli liczyć każdy grosz. To właśnie wtedy nauczyła się znajdować euforia w małych rzeczach i doceniać to, co mają. Potrafiła przygotować smaczne danie z niewielu składników, naprawić stare ubrania, by służyły latami, i wychować dzieci zdrowe i szczęśliwe, nie wydając niepotrzebnie.

Teraz, gdy córka Hania weseła się z Witoldem, Maria zauważyła, iż zięć kompletnie zapomniał o wartości oszczędności. Witold zarabiał dobry pieniądz, ale według Marii wydawał je na błędy. Nowe zabawki, drogie pieluchy, markowe ubranka – wszystko to wydawało się jej zbędne. „Za naszych czasów rodziły w podwórkach!” – często powtarzała, wspominając czasy, gdy wystarczał imniejszy minimum.

Spojrzała na wnuczka, ubranego w solidną bluzeczkę od sąsiadki. „Po co wydawać na nowe rzeczy, skoro stare są już dobre?” – rozmyślała. Widziała, iż Hania stara się naśląc jej przykład, ale Witolda to widocznie denerwowało. Czasz kupował coś nowego, nie rozumiejąc, iż nie liczy się ilość, a umiejętność mądrego gospodarowania.

Maria westchnęła i znów wzięła się za druty. „Dzisiejsza młodzież jest inna – myślała. – Wszystko ma być najlepsze, modne, drogie. A przecież dawniej człowiek potrafił być szczęśliwy z mniejszym.” Przypomniała sobie, jak sama uczyła Hanię szacunku do ciężkiej pracy i oszczędności.

Witold siedział w swoim gabinecie, wpatrując się w okno, za którym powoli zapadał zmierzch. Praca była rutyną, jednak tego dnia nie mógł skupić się na raportach. Znowu i znowu powracał myślami do sytuacji w domu. Żona Hania i jej matka, teściowa Maria Nowak, zamienili jego życie w prawdziwy koszmar oszczędności.

Kiedyś żyli skromnie, niemal biednie. Oszczędzanie stało się ich drugim imieniem. Wtedy miało to sens: zarabiali ledwie na jedzenie i rachunki. Wszystko zmieniło się, gdy Witold znalazł nową pracę. Teraz zarabiał dobrze, mógł żyć bez kontrolowania każdej złotówki. Ale Hania i Maria wciąż zachowywały się, jakby wciąż byli w trudnej sytuacji.

Witold myślał, iż każda próba zrobienia czegoś dobrego dla rodziny spotyka się z oporem. Kupił żonie sukienkę – ona natychmiast szukała tańszej wersji. Zabrał nowy telefon – Hania tłumaczyła, iż stary jeszcze działa. Wszystko to przeplatane moralizatorskimi opowieściami teściowej o „starych dobrych czasach”.

Największym wyzwaniem okazało się przyjście na świat dziecka. Mogli wreszcie cieszyć się i dbać o niego jak należy. Ale nie. Hania stanowczo odmówiła kupowania lepszych pieluch, wybierając stare tetrowe pieluszki, które, jak twierdziła, były wypróbowane. Oszczędzała na wszystkim – jedzeniu, ubrankach, wszystkim.

Witold próbował wytłumaczyć, iż stać ich na wygodniejsze życie, iż dziecko potrzebuje bezpieczeństwa i wygody. Ale jego argumenty rozbijały się o mur. Hania nie ustępowała, a teściowa tylko ją wspierała, przypominając o dawnych czasach.

Pewnego wieczoru, po kolejnej kłótni, Witold postanowił działać. Zebrał całą rodzinę przy stole i próbował spokojnie rozmówić. Wytłumaczył, iż pieniądze mają poprawiać życie, a nie być celem samym w sobie. Mówił o dziecku, o tym, iż oszczędzanie musi być rozsądne.

Lecz i tym jego słowa trafiły w próżnię. Hania i Maria pozostali przy swoim. „Za naszych czasów też żyliśmy” – powtarzali.

Idź do oryginalnego materiału