Bardzo odpowiednia mamusia

newskey24.com 2 dni temu

Tato, muszę z tobą poważnie porozmawiać! tak zaczęła synowa rozmowę ze swoim teściem Pawłem, przyjeżdżając na kilka godzin do rodzinnej wsi. Oko jej nie omijało Marię, jego żonę. Proszę wybaczyć, ale nie wyciągałam waszego syna z wsi po to, by stał się miejskim niewykształconym chłopakiem. A teraz wy chcecie z mojego wnuka mojego syna Piotrka zrobić wiejskiego dworaka? Nie dam wam tego!

Co się stało, Grażyno? zapytała przerażona Maria. Dlaczego tak mówisz?

Bo nasz Piotrek, po całym lecie spędzonym tu z wami, już nie jest taki, jak był! Rozumiecie? kontynuowała surowym tonem synowa.

Nie rozumiemy. Co to był wcześniej? Kiedy było wcześniej? Ma dopiero osiem lat!

Dokładnie! Ma osiem lat i po waszej wsi zamienił się w jakiegoś twardziela! Zyskał złe przyzwyczajenia!

Złe przyzwyczajenia? Grażyno? wystraszył się Paweł, patrząc na nerwową synową. Czy on już pali?

A co z paleniem, tato?! Oczywiście, iż nie pali!

Nie pije, więc… wymamrotał teść. O jakie złe przyzwyczajenia nam mówisz?

O przyzwyczajeniach wiejskich! Teraz na każdym pięknym aucie krzyczy: Mamo, tato, patrzcie, jaka kobyłka przejechała! To jakieś słowo? To przerażające!

Paweł jedynie zmarszczył brwi, a Maria spojrzała na niego niezadowolona.

No tak twoje słówka, Pawle powiedziała z wyrzutem Maria, zwracając się do synowej. Nie martw się, córko. To słowo nie jest wulgarne, jest choćby czułe. Nie chodzi o konia, a o kobyłkę.

Mamo, co wy tak mówicie?! wybuchła ponownie synowa. Czy naprawdę taki powinien mówić chłopiec z miasta? Nie zdziwiłabym się, gdyby Piotrek już i przeklinać potrafił. Po lecie na wsi wpadły do jego słownika jakieś dziwne zwroty. Dają mi się dreszcze! Słyszycie go: Teraz złapię cię za kardyn? Albo: Dostaniesz rozdzielacz. Co to za słowa? Nie rozumiem! Nakręcę na wałek od tych fraz moje włosy drżą. A w szkolnym wypracowaniu napisał, iż chce zostać traktorem! To wy, tato, nauczyliście go takich marzeń, co?

Dlaczego ja? Paweł szczerzył się, starając się zachować wymówkę. Nie ja. To on sam obejrzał maszyny w polu i trochę się wzbudził. Poza tym, to tylko chłopiec prawdziwy mieszkaniec miasta. Nie martw się. Kiedyś powiedział nam z babcią, iż marzy zostać finansistą, a choćby ministrem finansów.

My marzymy, żeby nasz syn został finansistą westchnęła synowa. A on co ostatnio zrobił?

Co? ponownie spięła się Maria.

Daliśmy mu kieszonkowe, jak przyszłemu finansistowi, i powiedzieliśmy, iż może sobie kupić prezent na urodziny. Niech kupi, co chce. Wiecie, co wybrał?

Co? zaniepokoił się Paweł.

Kupił jakieś łańcuchy. Albo piły łańcuchowe nie wiem dokładnie. Powiedział, iż wasze łańcuchy, tato, są już tak zużyte, iż nie da się ich naostrzyć. I iż w przyszłym roku jedziecie z Piotrkiem do lasu, by samodzielnie ściąć drewno na kąpielisko w domku. Czy to prawda?

Boże westchnęła Maria. Dziecko już pomyślało

Tak dodał Paweł. Zamiast kupić sobie prezent, postanowił mi pomóc Grażyno, nie martw się. Te wydatki na piły zwrócimy. Dziś oddamy ci każdą złotówkę do grosza. Powiedz tylko, ile wydał.

Co z pieniędzmi! wykrzyknęła synowa. To nie o to chodzi! Mój chłopiec nie powinien myśleć o drewnie do kąpieliska, o kobyłkach i traktorach, a o nauce. Ma być wzorowym uczniem, żeby od razu dostał się na uniwersytet.

Masz rację, Grażynko! przytaknęła uśmiechnięta Maria. Następnego lata zabierzemy z naszego domu biblioteczkę, najbystrzejsze książki, i będziemy siedzieć cały dzień pod jabłonią, ucząc Piotrka matematyki, języka polskiego i wszystkiego, co potrzebne, by stał się genialnym uczniem.

Dokładnie! skinął Paweł. Przywieź go do nas, a w lecie uczynimy z niego najbystrzejsze dziecko w okolicy. Z rozumem przewyższy każdego wiejskiego rolnika. Potrafi tabliczkę mnożenia wykręcić jak orzechy.

A mówi tak pięknie dodała Maria, zerkając na męża. Nie śpiewa, a recytuje. Wszystkie nasze wiejskie babcie są w nim zakochane. Mówią: Mama Grażynka, to naprawdę adekwatna mamusia.

Naprawdę? zapytała nieufnie synowa. W czym więc jestem adekwatna?

W tym, iż przyprowadzasz go na lato do wsi. Dziecko w tym wieku powinno jeść tylko najświeższe, naturalne produkty, oddychać czystym powietrzem, kąpać się w krystalicznej rzece, a nie w sztucznym basenie pełnym chloru. Powiedzcie, czy Piotrek już umie pływać, prawie jak ryba?

Tak, opowiedział przytaknęła Grażyna i w końcu się uśmiechnęła.

A na rowerze jeździ tu bez obaw, iż z kąta wystrzeli koparka. Nie boi się psów, pszczół, a alergia już go nie dręczy.

Rzeczywiście znów skinęła synowa. Rzadko chodzimy z nim do przychodni.

Za rok zapomnicie, co to rzadko. Nie bój się, Grażyno, nie zniszczymy go tutaj. Wręcz przeciwnie, zdobędzie tyle zdrowia, iż wystarczy mu na całe życie. Najważniejsze w dziecku jest zdrowie fizyczne i moralne.

Dobrze poddała się w końcu synowa. Trochę mnie uspokoiłyście

Kiedy Grażyna odjechała, Maria spojrzała na męża i zapytała z niezadowoleniem:

Myślisz, iż przyjadą z Piotrkiem w następnym lecie?

Przyjadą, skąd mieliby uciec niepewnie odpowiedział Paweł. Dobrze, iż Natalia nie zajrzała do szopy. Gdyby zobaczyła traktor, który dla Piotrka składam, na pewno oszalełaby. A tak nic. Wszystko będzie dobrze. Tylko niech nie zapomni tego słowa kobyłka. Jak ja w dzieciństwie, kiedy dziadek coś mówił, to od razu mi to utkwiło w pamięci

Idź do oryginalnego materiału