Tuż za przygraniczną miedzą, na podtatrzańskich rubieżach Magury Spiskiej, skrywa się słowacka Bachledka – całoroczny ośrodek położony między Tatrami Bielskimi a Pieninami. To właśnie tutaj przez cały rok przyciąga turystów słynna Ścieżka w Koronach Drzew, zakończona wieżą widokową o wysokości 32 metrów. Ze szczytu widać Tatry, Pieniny, Zamagurze, a przy dobrej pogodzie – również Beskidy i Babią Górę. Latem – to świetny kierunek na spokojny, aktywny wypoczynek. Zimą – ośrodek zamienia się w centrum narciarskie z trasami o łącznej długości ponad 10 kilometrów. My wybraliśmy się tam na weekend.
Do ośrodka Bachledki Ski wróciliśmy po raz drugi – poprzednio odwiedziliśmy to miejsce zimą i byliśmy zachwyceni świetnie przygotowanymi trasami narciarskimi, spokojną atmosferą i widokami na Tatry Bielskie. jeżeli jesteście ciekawi, jak wygląda Bachledka w śnieżnej odsłonie, koniecznie zajrzyjcie do naszej zimowej relacji. Tym razem postanowiliśmy sprawdzić, co ośrodek ma do zaoferowania latem.
Dojazd do Bachledowej Doliny zajął nam z Krakowa nieco ponad 1,5 godziny – jechaliśmy przez Łysą Polanę i Tatrzańską Jaworzynę. To spokojna i malownicza trasa, szczególnie latem, gdy zielone łąki i lasy dominują po obu stronach drogi. Po przekroczeniu granicy w Jurgowie zostało już tylko około 30 kilometrów do ośrodka.
Na miejscu, tuż obok dolnej stacji kolejki gondolowej, znajdują się dwa duże parkingi – P1 i P2, mogące pomieścić choćby 1000 samochodów. Koszt całodziennego postoju to 5 euro. Przy automatach parkingowych jest też przechowalnia bagażu i centrum informacyjne z mapkami, kasami oraz toaletami.
Po zaparkowaniu skierowaliśmy się najpierw do naszego apartamentu – Bachledka SKI & SUN, który znajduje się w tym samym budynku co dolna stacja gondoli. Lokalizacja to ogromny atut: wszystko na miejscu, bez potrzeby przemieszczenia się samochodem.
Apartament zaskoczył nas pozytywnie – dużo drewna, jasne wnętrze, aneks kuchenny, balkon i łazienka z prysznicem.
Mieliśmy dostęp do restauracji, kawiarni i sklepu z pamiątkami w tym samym obiekcie. Śniadania jedliśmy właśnie tutaj – smacznie, świeżo i bez pośpiechu.
Zamiast od razu korzystać z gondoli, zdecydowaliśmy się na wejście pieszo. Szlak prowadzący na szczyt Bachledki ma około 2 km długości, różnica wysokości to około 200 metrów. Trasa jest szeroka, utwardzona, dostępna również dla wózków. Całość zajęła nam około 40 minut, spokojnym tempem. Po drodze można odpocząć na ławeczkach i podziwiać stopniowo odsłaniające się widoki.
Na górze pierwsze, co zobaczyliśmy, to charakterystyczna drewniana ścieżka wśród koron drzew, wijąca się lekko wśród lasu.
Całość liczy 603 metry długości, prowadzi stopniowo coraz wyżej – do maksymalnej wysokości 24 metrów nad ziemią. Na trasie znajdują się tablice edukacyjne, gry, zagadki i instalacje dla dzieci, które przedstawiają florę, faunę i zjawiska przyrodnicze regionu.
Co ważne – trasa jest całkowicie przystosowana dla wózków i osób z niepełnosprawnościami.
Po kilku minutach spaceru dotarliśmy do najważniejszego punktu: wieży widokowej o wysokości 32 metrów, która góruje nad okolicznymi drzewami. Na szczycie wieży znajduje się taras z siatkową platformą, po której można przejść – stojąc kilka metrów ponad pustką. Obok – luneta, przez którą można lepiej przyjrzeć się szczytom gór. Widać stąd Tatry Bielskie, Trzy Korony, Zamagurze, a choćby Babią Górę.
Dla odważnych przygotowano również 67-metrową zjeżdżalnię rurową, dzięki której można skrócić sobie drogę powrotną z wieży. Koszt to 3 euro, atrakcja dostępna jest dla osób powyżej 120 cm wzrostu.
Warto wiedzieć, iż na wieżę nie wolno wchodzić z psami – przygotowano dla nich specjalne, zadaszone woliery z wodą, w których mogą poczekać na właścicieli.
Po zejściu z wieży udaliśmy się na obiad do restauracji Panorama – znajduje się dosłownie kilka kroków od wyjścia ze ścieżki. To duży, przeszklony budynek z tarasem widokowym, skąd rozpościera się panorama Tatr. W menu – klasyczne dania kuchni regionalnej: haluszki z bryndzą, zupa czosnkowa, pieczony ser, lokalne piwo i domowe ciasta. Porcje są solidne, smaki wyraziste. Obiad dla dwóch osób kosztował około 30 euro. Obsługa była uprzejma i szybka.
Po posiłku zeszliśmy na dół i odwiedziliśmy Forest Kingdom (Kráľovstvo lesa) – leśny plac zabaw o powierzchni ok. 5000 m². To teren pełen atrakcji – ponad 25 instalacji: labirynty, zjeżdżalnie, huśtawki, wieże i konstrukcje wspinaczkowe. Dzieci bawiły się tam przez dobre dwie godziny. Bilet ulgowy kosztował 5 euro, normalny 9 euro, a dla dorosłych niekorzystających z atrakcji – wstęp był bezpłatny. Przy wyjściu znajduje się mały sklepik z pamiątkami i drewnianymi zabawkami.
W niedzielny poranek, po śniadaniu zjedzonym w kawiarni przy apartamencie, wybraliśmy się na górę kolejką gondolową. Trasa ma 1515 metrów długości, a różnica wysokości to ok. 200 metrów. Kabiny są zamknięte, komfortowe, ciche. Wjazd trwa niespełna 7 minut, a po drodze można podziwiać dolinę Zdziarską, Magurę Spiską i – znów – Tatry Bielskie.
Po południu skorzystaliśmy jeszcze z jednej z atrakcji letniego sezonu w Bachledce – trójkołowców górskich, czyli specjalnych wózków do zjazdu po leśnym torze. Trasa ma 2,5 kilometra długości i prowadzi od górnej stacji kolejki aż do samego parkingu w dolinie. Pojazdy mają trzy koła, hamulce i regulację prędkości – zjazd jest szybki, ale bezpieczny, a widoki po drodze robią wrażenie.
Przejechaliśmy przez zakręty, lekkie zjazdy, fragmenty między drzewami – wszystko w swoim tempie, bez presji. Dzieci (powyżej 12 lat) jadą na własnych pojazdach, ale pod opieką osoby dorosłej. To świetna propozycja dla tych, którzy szukają odrobiny adrenaliny, ale bez skoków i ryzyka. Ostatni zjazd odbywa się o 16:30.
Czy warto? Zdecydowanie tak. Bachledka to miejsce, które warto odwiedzić niezależnie od pory roku. Ścieżka w koronach drzew, wieża widokowa, las, góry, dobra kuchnia, place zabaw – wszystko na miejscu, tuż przy granicy. Wystarczy kilka godzin, by odetchnąć, ale jeżeli macie więcej czasu, można zaplanować cały weekend z noclegiem i wypadem np. do Słowackiego Raju. Bez tłumów, bez pośpiechu, z przyrodą i przestrzenią. To miejsce, do którego – po prostu – chce się wracać.