Babcia obudziła się w domu opieki. Synowa zadbała o wszystko skrupulatnie, ale przeoczyła jeden szczegół
Świadomość wróciła do Hanny Kowalskiej nagle. Otworzyła oczy i znalazła się w nieznanym pokoju, przypominającym szpitalną salę. Głowa pękała, skronie pulsowały, a w pamięci była pustka. Jak tu trafiła? Co się stało?
Zamknęła powieki, próbując odtworzyć wydarzenia prowadzące ją w to miejsce. Przed oczami stanął jej dwupokojowy mieszkaniec skromny, ale przytulny. Dostali je od zakładu pracy męża. Gdy go zabrakło, mieszkała tam z synem Piotrem. Przez lata panowała między nimi harmonia i ciepło.
Wszystko zmieniło się, gdy Piotr poznał Kamilę. Od pierwszego dnia atmosfera się zagęściła napięcie między synową a teściową wybuchło natychmiast.
To jest dramat mówiła Kamila, lustrując wnętrze. Meble jak z muzeum, zasłony z epoki PRL. Trzeba to wszystko wyrzucić!
Hanna tylko zaciskała zęby. Dla niej każdy przedmiot w domu był związany z pamięcią o mężu.
To mój dom i ja decyduję, co zostaje. Nie podoba się? Drzwi są otwarte odcięła się stanowczo.
Dla Kamili to był otwarty konflikt. Schowała urazę, ale postanowiła działać po swojemu. Już następnego dnia domagała się pozbycia książek:
Tu się nie da oddychać! Wszędzie kurz! A my, na marginesie, spodziewamy się dziecka!
Hanna wybuchła:
Te książki to nie tylko papier. Chcesz oddychać? Odkurz. A do mojej biblioteki nie masz prawa. Czekajcie z remontem, aż mnie zabraknie.
Kłótnie stały się codziennością. niedługo Piotr, zmęczony nieustannymi awanturami, wyprowadził się z żoną do wynajętego mieszkania. Ale matkę odwiedzał regularnie. Pewnego dnia, zakłopotany, poprosił:
Mamo, postaraj się dogadać z Kamilą. Jest nam ciężko, a ty jesteś nam potrzebna.
Staram się. Tylko mam wrażenie, iż ona lubi te kłótnie westchnęła Hanna.
Jakoś to będzie odpowiedział, choć sam nie wiedział jak.
Życie znów się odmieniło, gdy w parku poznała Stanisława starszego wdowca, dobrego i samotnego. Rozmowa zeszła na wspominki, było ciepło i swojsko. Po raz pierwszy od dawna poczuła ulgę. Stanisław był prosty, szczery. Jakby odżyła.
Później, przy kolacji, postanowiła przedstawić go synowi i synowej.
Piotrze, Kamilo, to Stanisław Nowak. Zdecydowaliśmy, iż zamieszka ze mną.
A wy dodał Stanisław z uśmiechem możecie się wprowadzić do mojego mieszkania. Małe, ale darmowe.
Kamila wściekła się:
Żartujecie?! My z dzieckiem w kawalerce, a wy będziecie się tu bawić w szczęśliwą rodzinę?! Nigdy!
Trzasnęła krzesłem i wyszła. Piotr, czerwony jak burak, wybełkotał: Wybacz hormony i pobiegł za nią.
Hanna została sama, oszołomiona.
Wspomnienia przerwał ostry ból. Zamknęła oczy. Gdzie jest? Jak tu trafiła?
Drzwi się otworzyły, weszła pielęgniarka w białym kitlu. W milczeniu sprawdziła puls.
Proszę pani gdzie jestem? Co się stało? spytała Hanna.
Nie pamięta pani? odpowiedź była chłodna. Zaatakowała pani starszą kobietę. Ledwo ją uratowali. Miała pani dużo szczęścia.
Co?! zdziwiła się. Nikogo nie dotknęłam! To pomyłka!
Pielęgniarka nic nie odpowiedziała. Zrobiła zastrzyk i wyszła, choćby na nią nie spojrzawszy.
Po chwili pojawiła się kobieta około sześćdziesiątki, o otwartej twarzy.
Cześć. Jesteś chyba Hanna? Ja jestem Irena. Jestem tu od niedawna, ale już wiele rozumiem. To nie szpital. To dom opieki. I większość trafia tu nie przez chorobę, ale przez rodzinne konflikty.
Hanna osłupiała:
Przecież mam wszystko mieszkanie, emeryturę. Syn nigdy by czegoś takiego nie zrobił
Prawie wszyscy tu mieli wszystko. A jednak są. Jedni nagle dostali demencji, inni ataków agresji. Łatwo to podrobić.
Nie jestem chora! Mam jasny umysł! krzyknęła Hanna, powstrzymując łzy.
To przypomnij sobie, co było wcześniej. Coś dziwnego? Objawy?
Zamilkła. Ostatnie dni były ciężkie. Ale coś się przypominało Kamila częściej przynosiła jedzenie. Szczególnie te pyszne pierogi, od których nie mogła się oprzeć. Potem ciągle chciało się spać Myśli się plątały.
To ona. To jej pomysł. Zawsze mnie nienawidziła. Ale Piotr on by na to nie pozwolił I Stanisław oni mnie znajdą.
Irena pokręciła głową:
Nie licz na to. Tu nikt nie dzwoni, nie pisze. Jesteśmy zapomniani. Dokumenty są gotowe. Wszystko legalne.
Nie poddam się. Ucieknę stąd! powiedziała stanowczo Hanna, ocierając łzy.
Teraz to niemożliwe. Widziałaś tę pielęgniarkę? Ona nie tylko zła jest niebezpieczna.
Słowa Ireny zmroziły Hannę, ale ścisnęła dłoń nowej przyjaciółki:
Nie możemy tu zostać. Musimy się wydostać.
Mam pomysł szepnęła Irena. Jest tu jedna dobra pielęgniarka Ania. Chce pomóc, ale nie wie, komu zaufać. Nikt tu nie ma kontaktu ze światem.
Ale ja mam! zawołała Hanna. Stanisław, mój bliski, był wojskowym. On nas nie zawiedzie!
Następnego wieczoru, gdy Ania weszła do sali, kobiety wymieniły spojrzenia. Upewniwszy się, iż nikt nie widzi, Ania podała telefon i szepnęła:
Macie kilka minut. Szybko.
Z drżącymi rękami Hanna wybrała numer. Po kilku sygnałach odezwał się głos:
Stasiu, to ja, Hania. Wszystko wyjaśnię później. Przyjedź pod ten adres i zabierz nas stąd. Wierzysz mi?
Nie minęły dwie godziny, gdy pod oknem rozległy się syreny. Hanna podbiegła i krzyknęła:
Są! Jesteśmy uratowane!
Policjanci wkroczyli do budynku, kierując się do administracji. Stanisław wpadł do sali, gdzie czekały Hanna i Irena. Objął Hannę mocno, z ulgą:
Kamila mnie okłamała. Mówiła, iż jesteś ciężko chora. Piotr był wyjazdem, a ona twierdziła, iż nie chcesz z nikim rozmawiać Tak za tobą tęsk