Babcia obudziła się już w domu opieki dla seniorów. Synowa wszystko zorganizowała starannie, ale przeoczyła jeden szczegół
Świadomość wróciła do Heleny Kowalskiej nagle. Otworzyła oczy i znalazła się w nieznanym pokoju, przypominającym szpitalną salę. Głowa rozsadzała ją od bólu, w skroniach pulsowało, a w pamięci była pustka. Jak tu trafiła? Co się stało?
Zamknęła powieki, próbując odtworzyć w myślach wydarzenia, które mogły ją tu zaprowadzić. Przed oczami stanął jej dwupokojowy mieszkanie skromne, ale przytulne. Dostała je od zmarłego męża, pracownika fabryki. Gdy go zabrakło, mieszkała tam z synem Jackiem. Przez lata panowała tam harmonia i ciepło.
Wszystko się zmieniło, gdy Jacek ożenił się z Kasią. Od jej pojawienia się atmosfera stała się napięta konflikty między teściową a synową wybuchały niemal od razu.
To jest przestarzałe mówiła Kasia, rozglądając się po mieszkaniu. Meble jak z muzeum, zasłony z czasów PRL-u. Trzeba to wszystko wyrzucić!
Helena tylko zaciskała zęby. Dla niej każdy przedmiot w domu był związany z drogimi wspomnieniami o mężu.
To mój dom i ja decyduję, co zostawiam! odparła stanowczo. jeżeli ci się nie podoba, drzwi są otwarte.
Dla Kasi było to jak wyzwanie. Schowała urazę, ale postanowiła działać po swojemu. Już następnego dnia domagała się pozbycia książek:
Tu się nie da oddychać! Wszędzie kurz! A my, nawiasem mówiąc, spodziewamy się dziecka!
Helena wybuchnęła:
Te książki to nie tylko papier. jeżeli ci przeszkadzają, wytrzyj półki. Ale do mojej biblioteki się nie dotykaj. Zmiany zostawcie na czas, gdy mnie już nie będzie.
Kłótnie stały się codziennością. niedługo Jacek, zmęczony nieustannymi sporami, wyprowadził się z żoną do wynajętego mieszkania. Ale matkę odwiedzał regularnie. Pewnego dnia, nieco zakłopotany, poprosił:
Mamo, postaraj się dogadać z Kasią. Nam jest ciężko, a ty jesteś nam potrzebna.
Staram się. Tylko mam wrażenie, iż ona lubi konflikty odparła Helena.
Jakoś to rozwiążemy powiedział, choć sam nie wiedział jak.
Życie znów się odmieniło, gdy w parku przypadkiem poznała Władysława starszego wdowca, życzliwego i samotnego.
Ich rozmowa przeciągnęła się było ciepło, autentycznie. Po raz pierwszy od lat Helena poczuła ulgę. Władysław był prosty, otwarty i szczery. Jakby odżyła.
Później, przy kolacji, postanowiła przedstawić go synowi i synowej.
Jacek, Kasia, to Władysław Nowak. Zdecydowaliśmy, iż zamieszka ze mną.
A wy dodał Władysław z uśmiechem możecie wprowadzić się do mojego mieszkania. Niewielkie, ale za darmo.
Kasia wybuchnęła:
Żartujecie?! My z dzieckiem w kawalerce, a wy sobie tu będziecie żyć jak królowie?! Nigdy!
Z hukiem odsunęła krzesło i wyszła. Jacek, zaczerwieniony, bąknął: Wybacz hormony i podążył za nią.
Helena została sama, oszołomiona i zagubiona.
Wspomnienia przerwał nagły ból. Zamknęła oczy. Gdzie jest? Jak tu trafiła?
Drzwi się otworzyły, weszła młoda pielęgniarka w białym kitlu. W milczeniu sprawdziła puls i temperaturę.
Pani proszę, powiedzcie, gdzie jestem? Co się stało? zapytała Helena.
Nie pamięta pani? odpowiedź była chłodna. Zaatakowała pani starszą kobietę. Ledwo ją uratowali. Mieć pani szczęście, iż sprawa się tak skończyła.
Co?! Helena osłupiała. Ja nikogo nie dotknęłam! To pomyłka!
Pielęgniarka nic nie odpowiedziała. Zrobiła zastrzyk i wyszła, choćby na nią nie patrząc.
Po chwili pojawiła się kobieta około sześćdziesiątki o przyjaznej twarzy.
Cześć. Ty chyba Helena? Ja jestem Maria. Trafiłam tu niedawno, ale już wiele rozgryzłam. To nie szpital. To dom opieki. I większość tu trafia nie przez chorobę, ale przez rodzinne kłótnie.
Helena zmartwiała:
Ale ja mam wszystko mieszkanie, emeryturę. Syn nigdy by czegoś takiego nie zrobił
Prawie wszyscy tu mieli wszystko. A jednak są. Jedni nagle dostali demencji, inni ataków agresji. Łatwo to podrobić.
Ja nie jestem chora! Mam jasny umysł! krzyknęła Helena, powstrzymując łzy.
To przypomnij sobie, co było przedtem. Coś dziwnego? Objawy?
Zamilkła. Ostatnie dni były ciężkie. Ale coś sobie przypomniała Kasia zaczęła częściej przynosić jedzenie. Zwłaszcza te pyszne pierogi, których nie można było odmówić. Po nich ciągle chciało się spać Myśli plątały.
To ona. To jej pomysł. Zawsze mnie nienawidziła. Ale Jacek on by na to nie pozwolił I Władysław oni mnie znajdą.
Maria pokręciła głową:
Nie licz na to. Tu nie dzwonią, nie piszą. Jesteśmy dla nich zapomniani. Dokumenty są w porządku.
Nie poddam się. Nie zostanę tu! Ucieknę! powiedziała stanowczo Helena, ocierając łzy.
Jeszcze nie teraz. Widziałaś Irenę, tę pielęgniarkę? Ona nie jest po prostu zła jest niebezpieczna.
Słowa Marii zmroziły Helenę, ale ścisnęła dłoń nowej przyjaciółki:
Nie możemy tu zostać. Musimy się stąd wydostać, za wszelką cenę.
Mam pomysł szepnęła Maria. Pracuje tu jedna dobra pielęgniarka Ewa. Chce pomóc, ale nie wie, komu można zaufać. Nikt tu nie ma kontaktu ze światem.
Ja mam! Helena ożywiła się. Władysław, mój bliski człowiek, były wojskowy. On nas nie zawiedzie!
Następnego wieczoru, gdy Ewa weszła do sali, kobiety wymieniły spojrzenia i zdecydowały się. Upewniwszy się, iż nikt nie patrzy, Ewa podała telefon i szepnęła:
Macie tylko kilka minut. Szybko.
Drżącymi palcami Helena wybrała numer. Po krótkich sygnałach odezwał się głos:
Władysław, to ja, Helena. Wytłumaczę później. Przyjedź pod ten adres i zabierz nas stąd. Wierzysz mi?
Nie minęły dwie godziny, gdy za oknem rozległy się syreny. Helena podbiegła do okna i krzyknęła:
Przyjechali!








