Babcia obudziła się już w domu opieki. Synowa wszystko zorganizowała starannie, ale przeoczyła jeden szczegół
Świadomość wróciła do Anny Stefanowej nagle. Otworzyła oczy i znalazła się w nieznanym pokoju, który przypominał szpitalną salę. Głowa rozsadzała ją od bólu, w skroniach pulsowało, a w pamięci panowała pustka. Jak tu trafiła? Co się stało?
Zamknęła powieki, próbując odtworzyć w myślach wydarzenia, które mogły ją tu zaprowadzić. Przed oczami stanął jej mieszkanie dwupokojowe, skromne, ale przytulne. Dostała je od zakładu pracy, gdy jeszcze żył jej mąż. Po jego śmierci mieszkała tam z synem Igorem. Przez lata panowała między nimi harmonia i ciepło.
Wszystko się zmieniło, gdy Igor ożenił się. Z pojawieniem się Aliny atmosfera stała się gorąca napięcie między synową a teściową wybuchło niemal od razu.
To jest obrzydliwe mówiła Alina, lustrując mieszkanie. Meble jak z muzeum, firanki jeszcze z PRL-u. Trzeba tu wszystko wyrzucić!
Anna Stefanowa tylko zaciskała zęby. Dla niej każdy przedmiot w domu był związany z wspomnieniami o mężu.
To mój dom i ja decyduję, co zostaje. jeżeli ci się nie podoba, drzwi są otwarte odparła ostro.
Dla Aliny to był jak wyzwanie. Schowała urazę w sercu i postanowiła działać po swojemu. Już następnego dnia domagała się usunięcia książek:
Tu się nie da oddychać! Wszędzie kurz! A my, nawiasem mówiąc, spodziewamy się dziecka!
Anna Stefanowa wybuchnęła:
Te książki to nie tylko papier. Chcesz oddychać? Odkurz. Ale do mojej biblioteki nie dotykaj. Z wystrojem poczekajcie, aż mnie zabraknie.
Kłótnie stały się codziennością. niedługo Igor, zmęczony ciągłymi sporami, wyprowadził się z żoną do wynajętego mieszkania. Ale matkę odwiedzał regularnie. Pewnego dnia, nieco zakłopotany, poprosił:
Mamo, proszę, postaraj się dogadać z Aliną. Jest nam ciężko, a ty jesteś nam potrzebna.
Staram się. Tylko mam wrażenie, iż ona lubi te konflikty odparła Anna Stefanowa.
Jakoś to rozwiążemy powiedział, choć sam nie wiedział jak.
Życie zmieniło się, gdy w parku przypadkiem poznała Władysława starszego wdowca, dobrego i samotnego. Ich rozmowa przeciągnęła się było ciepło, prawdziwie. Po raz pierwszy od dawna poczuła ulgę. Władysław był prosty, otwarty i szczery. Jakby odżyła.
Później, przy kolacji, postanowiła przedstawić go synowi i synowej.
Igorzu, Alino, to Władysław Janowicz. Postanowiliśmy, iż będzie mieszkał ze mną.
A wy dodał Władysław z uśmiechem możecie się wprowadzić do mojego mieszkania. Niewielkie, ale bez opłat.
Alina eksplodowała:
Żartujecie?! My z dzieckiem w kawalerce, a wy tu będziecie się bawić?! Nigdy!
Trzasnęła krzesłem i wyszła. Igor, zaczerwieniony, mruknął: Przepraszam hormony i podążył za nią.
Anna Stefanowa została oszołomiona i zagubiona.
Wspomnienia przerwał nagły ból. Zamknęła oczy. Gdzie jest? Jak tu trafiła?
Drzwi się otworzyły, weszła młoda kobieta w białym kitlu. W milczeniu sprawdziła puls i temperaturę.
Proszę pani gdzie ja jestem? Co się stało? spytała Anna Stefanowa.
Nie pamięta pani? odpowiedź była chłodna. Zaatakowała pani starszą kobietę. Ledwo ją uratowano. Miała pani szczęście, iż skończyło się tylko na tym.
Co pani mówi?! zdziwiła się. Nikogo nie dotknęłam! To pomyłka!
Pielęgniarka nic nie odpowiedziała. Zrobiła zastrzyk i wyszła, nie patrząc na nią.
Po chwili pojawiła się kobieta około sześćdziesiątki o otwartej twarzy.
Cześć. Ty chyba Anna? Ja jestem Helena. Tu niedawno, ale już wiele zrozumiałam. To nie szpital. To dom opieki. I większość trafia tu nie z powodu choroby, ale przez rodzinne kłótnie.
Anna Stefanowa zaniemówiła:
Ale ja mam wszystko mieszkanie, emeryturę. Syn nigdy by czegoś takiego nie zrobił
Prawie wszyscy tu mieli wszystko. A jednak są. U jednych nagle zdiagnozowano demencję, u innych napady agresji. Wszystko można podrobić.
Nie jestem chora! Mam jasny umysł! zawołała Anna, powstrzymując łzy.
To przypomnij sobie, co było wcześniej. Coś dziwnego? Jakieś objawy?
Zamilkła. Ostatnie dni były ciężkie. Ale coś sobie przypomniała Alina zaczęła częściej przynosić jedzenie. Zwłaszcza te pyszne pierogi, których nie mogła odmówić. Potem czuła się senna Myśli się plątały.
To ona. To jej pomysł. Zawsze mnie nienawidziła. Ale Igor on by na to nie pozwolił I Władysław oni mnie znajdą.
Helena pokręciła głową:
Nie licz na to. Tu nikt nie dzwoni, nie pisze. Dla nich nie istniejemy. Papier








