Babcia, która zmieniła wszystko

twojacena.pl 8 godzin temu

Prababcia, która wszystko zmieniła

Zosia posadziła swojego pluszowego misia na kanapie i surowo pogroziła mu palcem:
— Siedź tu, bo jak przyjedzie prababcia, to zajmie twoje miejsce!

Katarzyna, usłyszawszy mamrotanie ośmioletniej córki, uśmiechnęła się, nie przerywając ścierania okna w kuchni. Ścienny zegar z małą figurką bociana wesoło tykał, odliczając minuty do przyjazdu babci Kasi – Cecylii Bolesławownej, która niedawno skończyła osiemdziesiąt trzy lata.

Po raz pierwszy od dziewięciu lat Cecylia Bolesławowna zdecydowała się na taką podróż – przez pół kraju, by przytulić wnuczkę i pierwszy raz zobaczyć prawnuczkę.

Kiedyś Kasia mieszkała z nią w małym mazurskim miasteczku, razem z rodzicami i babcią. Ale w 2004 roku wyjechała, wyszła za mąż, osiadła w nowym miejscu. Mama Kasi przyjeżdżała niemal co roku, ale babcia, już wtedy nie najmłodsza, wciąż czekała, aż wnuczka z rodziną ją odwiedzi.

Jednak życie młodej pary pochłonęły kredyt i praca. Urlop był rzadkością, a wyjazd w rodzinne strony odkładano w nieskończoność.

W tym roku spodziewali się mamy Kasi, ale zamiast niej zdecydowała się przyjechać Cecylia Bolesławowna – w wieku osiemdziesięciu trzech lat, z chorym sercem, zmęczonymi nogami, przez tysiące kilometrów.

— Mamo, po co nam prababcia, skoro mamy babcię Jadzię i babcię Helenę? — oznajmiła Zosia z dziecięcą szczerością, krzyżując ręce.
— Jak to po co? To moja babcia, a twoja prababcia. Przyjeżdża w odwiedziny, żeby się z nami zobaczyć. Przecież ci o niej opowiadałam!

Zosia zmarszczyła nosek:
— Ale ona jest sta-ra!

Kasia regularnie dzwoniła do Cecylii Bolesławownej, a gdy Zosia podrosła, przekazywała jej słuchawkę, by mogły porozmawiać. Pokazywała też zdjęcia. Ale, jak się okazało, głos w telefonie i fotografie nie zastąpiły żywego kontaktu. Zosia, która nigdy nie widziała prababci, widziała w niej tylko „staruszkę”.

Kasia chciała nakrzyczeć, ale się powstrzymała. Winę czuła palącą: przez dziewięć lat nie znalazły czasu w odwiedziny w rodzinnych stronach. Usiadła obok córki i zaczęła tłumaczyć:
— Tak, jest starsza. Ale to nasza rodzina, jak babcia Jadzia i babcia Helena. Tak nie wolno mówić o starszych. Cecylia Bolesławowna to niezwykła kobieta, pokochasz ją.

Zosia niby zrozumiała, ale Kasi na sercu i tak zrobiło się ciężko. Wstyd, iż córka nie zna prababci, iż sama nie znalazła czasu, by ją odwiedzić.

Tego samego dnia Kasia odebrała paczkę z poczty. Nadawcą była Cecylia Bolesławowna. Dziwne, bo przecież miała przyjechać za kilka dni. W domu, po otwarciu pudełka, Kasia znalazła prezenty i starannie złożone rzeczy. Zosia, kręcąca się obok, pierwsza zauważyła stary wachlarz, trochę pożółkły, ale elegancki, jakby z minionej epoki. Obok leżały delikatne, koronkowe rękawiczki i, w osobnym woreczku, balowa suknia.

— Łał! Co to jest? — Zosia wytrzeszczyła oczy, dotykając materiału.
— Nie wiem, po co babcia to przysłała, skoro niedługo sama przyjedzie — zdziwiła się Kasia.
— To jej? — Zosia patrzyła niedowierzająco. — Ona naprawdę tańczyła, tak jak ja?

Suknia, choć stara, była przepiękna, z misternym haftem. Cały wieczór Kasia z Zosią przeglądały te skarby, zastanawiając się, co babcia miała na myśli. Zosia zakochała się w wachlarzu, przymierzała rękawiczki, choć były za duże, i marzyła o takiej sukni na swoje tańce.
— Jak dorośniesz, uszyjemy ci taką — obiecała Kasia, chowając uśmiech.

Trzy dni później Wojtek, mąż Kasi, pojechał na lotnisko po Cecylię Bolesławowną. Kasia, pamiętając słowa Zosi o „starej”, denerwowała się, iż córka powie coś nieodpowiedniego.

— Dziewczyny, witajcie gościa! — zawołał wesoło Wojtek z progu.

Kasia od razu wyczuła w jego głosie zachwyt.
— Super babka — szepnął żonie, mrugając.

Za jego plecami stała Cecylia Bolesławowna: w eleganckim płaszczu, małym kapeluszu, płaskich butach i z torebką w dłoni. Delikatnie podkreślone brwi, oczy z subtelną kreską, usta pomalowane perfekcyjnie. Kasia od dzieciństwa pamiętała jej słowa: „Usta muszą być idealne, choćby bez lustra”. I babcia miała tę umiejętność jak mistrzyni.

— Babciu! — Kasia rzuciła się w jej ramiona, powstrzymując łzy.

Po długim locie Cecylia Bolesławowna wyglądała na zmęczoną, ale jej oczy błyszczały takim ciepłem, iż mogłyby rozgrzać najzimniejszy dzień.

— Moja droga — babcia otworzyła ramiona.

— No to ja lecę do pracy, a wy się tu bawcie — uśmiechnął się Wojtek, wychodząc.

Zosia stała w przedpokoju i obserwowała gościa, wciąż niepewna, jak się zachować. Cecylia Bolesławowna, zauważywszy prawnuczkę, spojrzała na nią z czułością, ale nie rzuciła się do przytulania, wyczuwając jej niepewność. Z uśmiechem przeszła do salonu, wspierając się na Kasi.
— Podróż, wiesz, nie dla mojego wieku, ale tak chciałam was zobaczyć, iż nie mogłam już czekać. Wcześniej bym przyjechała, ale to złamanie… w moim wieku…

— Babuniu, to nam wstyd — westchnęła Kasia. — To praca, to Zosia się urodziła…
— Wszystko rozumiem, kochanie, nie martw się. Posiedzę, odpocznę.
— Może się położysz? Później zjemy…
— Oj, Kasiu, już sam— Już sama nie wiem, czy to ranek, czy wieczór, te strefy czasowe mnie rozregulowały…

Idź do oryginalnego materiału