Az… best

adakrawiec.com 6 godzin temu

W weekend odwiedzałam Berlin! Tym razem przywożę z tej kulturalnej stolicy trochę gruzu…, ale wraz z nim, mam nadzieję, ciekawą relację z podróży… i to w czasie… z niejakim Ersanem Mondtagiem, którego poznałam w Konig Galerie. Ersan to niemiecki artysta. Artysta?!?

Tak! Jakieś skojarzenia?

Artysta kojarzy nam się (generalnie) z postacią, która odziedziczyła jakąś traumę (międzypokoleniową), ewentualnie z kimś z zakodowanym genem talentu, który w końcu musi się objawić. Czyż nie? Otóż, artysta współczesny nie musi być jednak ani straumatyzowany ani genetycznie obciążony. Ersan jest tego przykładem. No dobra, ale w Polsce nie jest to nazwisko znane, zatem na potwierdzenie tak łatwo przeze mnie postawionego stwierdzenia należy przywołać współczesne, znane ikony sztuki, takie, jak Jeff Koons, Hayden Kays czy KAWS. OK. Argument zbity! Ale do rzeczy.

Ten przysadzisty wytęp niezbędny mi był jednak do wprowadzenia do najnowszej wystawy wspomnianego Ersana Mondtaga, na którą natknęłam się w Berlinie w Konig Galerie. Choć w Polsce chłopak nie pozostało znany, w Niemczech to już nazwisko. Ale zanim o nim przedstawię jego rodzinę. Nie bez powodu! Otóż, dziadek Ersana przyjechał do Berlina z Turci parę ładnych dekad temu. Wszystko po to, żeby pracować w azbeście (i to ostatnie słowo jest tu kluczem do odszyfrowania najnowszej wystawy prac tego trzydziestokilulatka z Konig Galerie). Jego ojciec z kolei prowadził w Berlinie kawiarnię. Chłopak nie miał więc we krwi ani krzty talentu. No ale do rzeczy! Ma to być w końcu relacja z wystawy. A zatem, Ersan w swojej najnowszej kolekcji prac stworzył dzieła sztuki z prześwietleń rentgenowskich płuc dziadka i z mebli z post wojennego Berlina. Kolekcja ta zatytułowana jest „Azbest”.

Podczas zwiedzania, na pierwszy rzut oka, dla osoby niezaznajomionej, dziwaczniej z pozoru instalacji – krzątamy się po jakimś opuszczonym domu… Na meblach – kurz i gruz. Hmm… Cóż to znaczy? Odgruzowujemy jakieś wspomnienia razem z Ersanem? Z pozoru tak, ale nie do końca… To, co ten chłopak czyni w swoich pracach, prezentujących jego osobistą historię rodzinną, zebranych na wystawę „Azbest” to defacto zbiorowe rozliczenie się Niemiec z postwojenną przeszłością.

W murach Konig Gallery widzimy instalację na którą składają się różne pomieszczenia mieszkalne. Całość pokrywa pył z robót budowlanych czasów odbudowy Berlina. Taką wspólną pamięć przeszłości nosi dziś wielu trzydziestkilkuletniich potomków emigrantów z Turcji zamieszkałych w Berlinie. Tak zaczynali ich dziadkowie i ojcowie. W azbeście. Nie każdy z nich jednak jest artystą na miarę Mondtaga. To, co wyniosło go na szczyt to nie tylko kunszt reżyserski i scenograficzny, ale poetyczne i polityczne zacięcie, które uwidacznia się w jego pracach.

Konig Galerie
Idź do oryginalnego materiału