Autostopem na Hel. Kartka z pamiętnika

nieustanne-wedrowanie.pl 1 rok temu

Wybrałyśmy się autostopem na Hel. To były początki naszej przygody z wyciągniętym kciukiem. Od tamtej pory wiele razy wyruszałyśmy w podróż, ale te pierwsze wyprawy są dla nas najpiękniejsze. Wszystko było wtedy takie magiczne i nieznane. Uczyłyśmy się naszej drogi.

Ta historia jest dla mnie niezwykła, ponieważ zawiera w sobie wiele emocji, na których zbudowaliśmy to, co dziś znacie pod nazwą Nieustanne Wędrowanie. Nie zawsze spisywaliśmy nasze przygody w taki sposób, jak robimy to dzisiaj. Wiele z nich (tych wcześniejszych) pozostanie na zawsze tylko naszym wspomnieniem, ponieważ czas zatarł już większość szczegółów i teraz można jedynie opisać je w dosłownie paru słowach. Ponieważ zarówno ja, jak i Ines zawsze prowadziłyśmy swoje pamiętniki, każda z nas ma u siebie takie nie do końca spisane, niekiedy nigdy niepublikowane skrawki naszych opowieści. I taka właśnie jest ta historia. Ponieważ przeżyłam ją osobiście – wiele pamiętam, ale Ines zrobiła małe notatki, do których dziś zamierzam wrócić i na ich bazie odtworzyć szczegóły i emocje, które towarzyszyły nam w tamtej drodze. I tak powstała ta opowieść o tym, jak wyruszyłyśmy autostopem na Hel.

Autostopem na Hel (2013 r.)

„W związku z tym, iż z początkiem miesiąca planuję wyjechać na kilkumiesięczną podróż do Maroka, przed wyjazdem bardzo chciałam odwiedzić grób Kingi Choszcz – pisała Ines tuż przed wyprawą do Afryki. – Choć Kinga nie jako jedyna objechała autostopem naprawdę wielki kawałek świata, jest dla mnie kimś wyjątkowym.

Pielgrzymka na cmentarz w Gdańsku nie była tylko moim celem. Oprócz mnie w wyprawie tej brała udział również moja mama. Tak! Moja matka jeździ ze mną autostopem”.

Miałyśmy taki plan — odwiedzić grób Kingi, po czym jechać dalej ku wybrzeżu. Autostopem na Hel…

Wszystko zaczęło się na Moście Milenijnym we Wrocławiu. W „bólach porodowych” łapaliśmy stopa, ponieważ nie było tam żadnego sensownego miejsca do zatrzymywania. Na wariata z wyciągniętym kciukiem, wśród świstów pędzących aut rozpoczynałyśmy naszą włóczęgę. Wydawałoby się, iż droga od początku smaga nas niedogodnościami i zniechęca, a jednak właśnie tam zatrzymała się dla nas kobieta za kierownicą. Była bardzo miłą osobą i również bardzo kontaktową. gwałtownie poinformowała nas, iż też kiedyś podróżowała autostopem na Hel i nie tylko.

Ale teraz nie jeżdżę już. Dwójka małych dzieciaków pozwala nam z mężem jedynie na stacjonarne wakacje pod namiotem.

Ines gwałtownie podjęła temat i wskazała na mnie ręką, oświadczając iż jestem jej mamą. I iż to dowód na to, iż wszystko z czasem jeszcze może się zmienić. Kobieta uśmiechnęła się i powiedziała:

Nooo… Może jak maleństwa podrosną, to też dane mi będzie pojechać z nimi tak, jak pani jeździ z córką.

Nasi kierowcy

Nie wszystkich kierowców się zapamiętuje. Niektórzy są tak wyjątkowi, iż na zawsze znajdują miejsce w naszej pamięci. Jednak są też tacy, których nigdy nie zrozumiem”.

Szperam w pamiętniku Ines i cytuję jej słowa.

„Na przykład ci, którzy zabierają trójkę pasażerów do dwuosobowego samochodu, ryzykując w pewien sposób, a przez całą drogę nie odzywają się ani słowem. Są też tacy, którzy podwożą i zaprzyjaźniają się, utrzymując potem z nami stały kontakt. Wszystkim jesteśmy wdzięczni za pomoc w realizowaniu pasji, na którą tak naprawdę nas nie stać’.

Z każdej naszej podróży przywozimy więcej, niż zabieramy ze sobą. Ten wtórny bagaż jest bagażem doświadczeń. Zawsze w drodze okazuje się, iż o czymś zapomniałyśmy, albo coś zgubiłyśmy i trzeba sobie radzić. Jest też coś, co coraz rzadziej teraz nam się zdarza — to zła ocena sytuacji. Tak było i wtedy, kiedy wyruszyłyśmy autostopem na Hel.

„W telewizji obiecywano nam piękną pogodę, choć chmury na niebie nie wróżyły niczego dobrego. Wiatr był niemiłosierny. No i co się stać miało, to się stało. Zaczęło lać. Niespecjalnie byłyśmy przygotowane na taką kolej rzeczy. W końcu miało być 30 stopni! Więc pakując się w tę drogę, zabrałam same lekkie ciuchy – szarawary, koszulki „bokserki”… I tak dobrze, iż wzięłam polar. No nic. Schowaliśmy się na przystanku autobusowym w jakiejś wioseczce przez Koninem i czekamy… Czekamy… Czekamy… I z nudów dostajemy głupawki…”

Tak to wspomina Ines, a ja pamiętam to inaczej. Było nam zimno i zakładałyśmy na siebie wszystko, co miałyśmy w plackach. Na cebulkę. Koszulkę na koszulkę. Czekałyśmy pod daszkiem przystanku, aż deszcz trochę zelży. Jednak kiedy coś jechało, na przemian któraś z nas wyskakiwała z wyciągniętym kciukiem w nadziei, iż ktoś się dla nas zatrzyma.

Kartka z Afryki

I właśnie tutaj zatrzymał się jeden z tych kierowców, których nie da się zapomnieć. Po krótkim wywiadzie skąd i dokąd jedziemy nastała chwila ciszy. Kierowca rozejrzał się po aucie i krzyczy:

No! Mówcie coś! Nie po to was zabrałem, żeby tutaj usnąć! Gadać! Gadać mi tu!

No więc każda z nas uruchamia swój słowotok. Rozmawialiśmy na każdy temat. O wszystkim po prostu. Gość opowiadał nam o swojej żonie i teściach i skończył opowiadanie tym, że…

Kur….! Przez tych jej rodziców kredyt wziąłem na dom, bo z nimi żyć się nie da! Teściowa mówi do mnie milusio — Stasiu, Stasiu, cacy, cacy — a kiedy się odwrócę, to nóż wbiłaby w plecy! A teściu? Dobry facet, ale tylko jak się ubzdryngoli! A co ja mam powiedzieć żonie? Że ma ojca alkoholika ?!

Wszystko to mówił oczywiście w formie żartu. Takiego na wpół serio. Ton kierowcy sprawił, iż płakałyśmy ze śmiechu”.

Słuchajcie i wyobrażajcie sobie, jak to jest być w czyimś aucie i w samym środku życia kierowcy, którego się nie zna i słucha się opowieści pełnych szczegółów z jego osobistych przeżyć. Ines dalej opisuje, w czym rzecz:

„W końcu temat jak zawsze schodzi na podróże. No i wspominam o wyjeździe do Maroka. Pan Stasiek odwraca się w moją stronę i podaję mi kartkę i długopis. No więc pytam, co ja mam z tym zrobić?”

Pisz, podam Ci swój adres. I masz mi wysłać widokówkę z tej Afryki, bo ja jeszcze nigdy nie dostałem pocztówki z Maroka! I ma być na niej zmysłowa Marokanka, żeby żona była zazdrosna!

Zapisałam adres i obiecałam, iż wyślę…”

Jeżeli lubisz nasze opowieści, kup książkę autorek bloga Nieustanne Wędrowanie O rycerzach, śmiertelnych intrygach i bajecznych majątkach. Polecamy! :)

Materiał zawiera autoreklamę.

Idź do oryginalnego materiału