Autobus jechał swoją zwykłą trasą, gdy nagle znikąd pojawił się pies i pobiegł obok niego: wszyscy byli zszokowani, gdy poznali powód

newsempire24.com 22 godzin temu

Żółty autobus linii 318 jechał swoją zwyczajną trasą, gdy nagle znikąd pojawił się pies i zaczął biec obok niego: wszyscy byli w szoku, gdy poznali przyczynę.
Każdego ranka pokonywał tę samą drogę. Żółty pojazd, kursujący między miastami. Kierowca, pan Marian Kowalski, zawsze punktualny, zawsze spokojny. Trasa wiodła przez otwarte pola, prosta i wolna od zgiełku. Pasażerowie to byli ci sami ludzie jedni jechali do pracy, inni załatwiali sprawy w mieście, a niektórzy po prostu podziwiali krajobraz za oknem.
Tego dnia wszystko przebiegało jak zwykle. Kierowca miał rozluźnioną minę, z głośników cicho sączyła się melodia. Słońce świeciło, poranek był pogodny. Pasażerowie rozmawiali półgębkiem, niektórzy drzemali, inni przeglądali telefony.
Nagle jakby znikąd na drogę wbiegł pies.
Duży, kudłaty golden retriever o lśniącej sierści. Biegł równolegle do autobusu, potem zaczął zbaczać, jakby próbował zwrócić na siebie uwagę. Uszami łopotał na wietrze, język zwisał mu z pyska.
W autobusie zrobiło się gwarno. Ktoś wstał. Młody chłopak przy oknie wyciągnął telefon i zaczął nagrywać. Kobieta w okularach zaśmiała się:
Patrzcie! Ten pies goni autobus!
Pewnie kogoś zgubił mruknął starszy mężczyzna.
Ale coś… było nie tak.
Pies nagle przyspieszył, wyprzedził pojazd i stanął przed nim, szczekając i warcząc. Kierowca nie miał wyboru musiał gwałtownie zahamować. Opony zawyły, autobus zatrząsł się i stanął.
Co się dzieje?!
Dlaczego tak się zachowuje?
Nie pozwala nam jechać dalej! krzyknął ktoś z tyłu.
Drzwi otworzyły się, kilku pasażerów ostrożnie podeszło do psa. Ten nie uciekał, tylko patrzył na nich uważnie.
I wtedy stało się coś strasznego wszyscy zrozumieli, dlaczego zwierzę zachowywało się tak dziwnie.
Nagle BOOOM!
Ogłuszający wybuch. Autobus wyleciał w powietrze z taką siłą, iż ziemia zadrżała. Płomienie buchnęły, szyby rozprysły się na kawałki. Ci, którzy zdążyli wyjść do psa, przeżyli. Szok. Krzyki. Ktoś upadł na kolana, inny zakrył usta dłońmi.
Stali zaledwie kilka metrów od śmierci.
A pies… nie uciekł. Pozostał na miejscu, jakby wiedział.
Kierowca podniósł się, wyciągnął telefon drżącymi rękami, spojrzał na płonące szczątki autobusu i wyszeptał:
On nas uratował… Ale przed czym? Kto to zrobił?
Policja wszczęła śledztwo, by znaleźć sprawców i dowiedzieć się, jak pies mógł przewidzieć, co się stanie.

Idź do oryginalnego materiału