Artystka w obliczu wyzwań

twojacena.pl 3 dni temu

Artystka

Wanda weszła do wagonu metra i opadła na siedzenie. Po co adekwatnie założyła buty na obcasie? No cóż, kobieta w każdym wieku powinna wyglądać jak kobieta.

Spojrzała na swoje odbicie w ciemnej szybie naprzeciw. Niby niczego sobie. *”Zwłaszcza gdy się wyśpisz, nałożysz tonę makijażu i spojrzysz nie w lustro, ale w mroczne okno”* – szepnął wewnętrzny głos.

*”Tak, smutne oczy. Pewnie ze zmęczenia.”* Wanda odwróciła wzrok. *”Trzeba jednak ubierać się stosownie do wieku, chociaż zrezygnować z obcasów”* – postanowiła. *”Och, żeby już dotrzeć do domu, zrzucić te przeklęte buty i ciężkie futro. Po co ja się tak wystroiłam?”*

Od dawna nikt jej nie pamiętał ani nie rozpoznawał na ulicy, ale nawyk wychodzenia w ludzi z „twarzą” pozostał. Nie żeby była sławna. Po rolach w kilku filmach ludzie zaczęli ją zauważać. A jacy mężczyźni za nią latali! Nie było dnia, by po spektaklu ktoś nie czekał na nią przed teatrem z bukietem kwiatów.

Wtedy nazywała się nie Wanda Nowak, ale Lila Dumont. Brzmi! Dumna była, gdy widziała swoje nazwisko w napisach, choćby tylko w dwóch filmach.

Jak tu duszno. Rozpięła górny guzik futra. Zdjęła chustę z szyi, potrząsnęła głową, by odegnać zmęczenie. Włosy przerzedziły się, ale odpowiednia fryzura i farba dawały iluzję gęstości. Znów spojrzała przed siebie. Zamiast własnego odbicia ujrzała młodego mężczyznę, który patrzył na nią i uśmiechał się.

Lila natychmiast zareagowała tak, jak zawsze na męską uwagę. Delikatnie uniosła podbródek, uśmiechnęła się i od razu spojrzała w bok. Jakby mówiła: *”Zauważyłam, doceniam, ale to wystarczy.”*

*”Trzeba było pojechać taksówką. Tak, drogo, ale szybko. I nie byłabym taka zmęczona”* – burknęła pod nosem. Trzeci mąż namawiał ją, by zrobiła prawo jazdy. Ale nigdy się nie odważyła. Bała się.

Jerzy, trzeci mąż Lili, był najlepszym z jej oficjalnych małżonków. Szkoda, iż tak wcześnie odszedł. Po nim postanowiła już nie wychodzić za mąż. Zresztą nikt już nie proponował.

A jaka była piękna za młodu, o Boże! Szlachetny nosek, szkarłatne usta, gęste rzęsy. A oczy! Żywe, pełne radości. Figura do dziś niczego sobie. Nie każda w jej wieku może się tym pochwalić. *”Oszczędzałaś się, nie rodziłaś. I teraz żyjesz sama, zapomniana i opuszczona”* – zjadliwie zauważył wewnętrzny głos.

„*Daj spokój*” – leniwie odparła Wanda, ale zaraz rozejrzała się niepewnie. Ostatnio często mówiła do siebie. Nikt na nią nie zwracał uwagi. W wagonie było mało ludzi. Ktoś drzemał, ktoś siedział z obojętną twarzą. Tylko tamten mężczyzna wciąż na nią patrzył. Wanda odwróciła wzrok i wróciła do wspomnień.

Szkoda, iż urodziła się za późno. Była tak urodziwa, iż mogłaby zagrać w „Zimowym zmierzchu” nie gorzej niż Lucyna Winnicka. Głos miała wprawdzie cienki, piskliwy. Ale to nie problem, ktoś inny mógłby za nią zaśpiewać, choćby sama Winnicka. A tańczyć potrafiła.

Na planie pierwszego filmu, w którym właśnie tańczyła, poznała pierwszego męża, przystojnego i czarującego aktora. Między nimi wybuchł burzliwy romans. Wyszła za niego bez namysłu. Ale małżeństwo przetrwało nieco ponad rok.

Grał nie tylko na scenie. Zrozumiała to, gdy z domu zaczęły znikać pieniądze i jej biżuteria. Przegrywał dużo, długi rosły. Ani łzy, ani awantury nie pomagały. Gdy ją uderzył, spakowała się i odeszła.

Niemal od razu po rozwodzie wyszła za Witolda. Był od niej starszy o dziesięć lat. Lila go nie kochała, ale miał pieniądze, dobrą posadę. Dość miała miłości pierwszego męża. Witold dla niej porzucił rodzinę, zostawił syna. Była żona często dzwoniła, prosiła, by wpadł, bo syn tęskni. Wracał wtedy do Lili zamyślony i milczący.

W końcu dostał zawału ze stresu i zmarł. Na pogrzebie Lila nie szlochała jak pierwsza żona. Tamta obejmowała trumnę i krzyczała: *”Na kogoś nas zostawił?! Połóżcie mnie obok niego. Ta twoja aktorka doprowadziła cię do grobu…”* Lila wyszła z cmentarza.

Romansów miała wiele, ale za mąż już się nie spieszyła. Aż po pięciu latach wyszła za Jerzego, pułkownika w stanie spoczynku. Jak on o nią dbał! Jakie kwiaty jej dawał, jakie futra, diamenty. Jak za takiego nie wyjść?

Żyli razem dwanaście lat. Prosił, by urodziła mu dziecko. Ale się nie udało, a Lila nie paliła się do macierzyństwa. Zmarł na udar. Na jego grobie płakała szczerze. Kochała go jak ojca, jak wiernego przyjaciela. Krewni męża spoglądali na nią ze zdziwieniem i dezaprobatą. Jednym słowem – aktorka.

Tydzień po pogrzebie nie wychodziła z domu. Przyszła wierna przyjaciółka Krysia i przeraziła się na widok Wandy-Lili. Wlała w nią sporą porcję koniaku, położyła spać. Gdy Lila się obudziła, wypoczęta, czekał na nią smaczny rosół i fryzjer, który ułożył jej włosy i zrobił makijaż. Lila spojrzała w lustro i znów zapragnęła żyć.

Wróciła do teatru. Ale coś w niej zgasło, a wiek już nie ten. Wielbicieli znacznie ubyło. Role dostawała starsze. Do zespołu teatru przyszły młode aktorki, z którymi Lila nie mogła konkurować. W filmach też już nie grywała. Urażona, odeszła z teatru.

Ale jakoś żyć trzeba. Wanda zatrudniła się w Domu Kultury, reżyserowała amatorski teatr. Płacili niewiele, ale trzeci mąż zapewnił jej dostatek. Sprzedawała futra, biżuterię. W końcu przeszła na emeryturę. Znudziło ją uczenie grać niemrawców.

Tak się zagłębiła w myślach, iż nie zauważyła, jak młody mężczyzna przysiadł się do niej.

„*Od razu pana poznałem. Jest pani Lila Dumont. Moja mama bardzo panią lubiła. OglMężczyzna wyciągnął stare zdjęcie z portfelem – to ona, młoda i promienna, a obok jej pierwszy mąż, który teraz stał przed nią, uśmiechając się tym samym, złowrogim uśmiechem sprzed lat.

Idź do oryginalnego materiału