„Arizona”, pływający spodek z Chorzowa. Od gwiazdy Wesołego Miasteczka po wrak na Pogorii

nieustanne-wedrowanie.pl 1 tydzień temu

Choć dziś rdzewieje w ciszy na brzegu Pogorii I w Dąbrowie Górniczej, niegdyś była jednym z najbardziej rozpoznawalnych symboli śląskiej nowoczesności i socjalistycznego optymizmu. Pływająca kawiarnia „Arizona”, stalowy spodek o futurystycznej sylwetce, lata uchodziła za cud polskiej powojennej myśli technicznej. Jej historia to opowieść o marzeniach, technologicznym entuzjazmie, ale i o nieuchronnym przemijaniu. Zrywy pasjonatów i sentyment wciąż nie wystarczają, by przebić się przez barierę szarej rzeczywistości. „Arizona” czy też „UFO” ma nikłe szanse na nowe życie. Czeka na wybawienie – cierpliwie, ale chyba też bezcelowo.

Na samym wstępie chciałabym zaznaczyć, iż dobór tagów do tego wpisu dostarczył mi nie lada łamigłówki. Ostatecznie postanowiłam, zgodnie z chronologią, wskazać powiązane z kawiarnią miejsce jako powiat chorzowski, choć obiekt od lat znajduje się fizycznie w Dąbrowie Górniczej, w Zagłębiu Dąbrowskim, czyli w zachodniej Małopolsce. Żeby zrozumieć mój dylemat, musimy cofnąć się do samego początku. Kawiarnia „Arizona” powstała w 1957 roku we Wrocławiu, w Biurze Projektów i Studiów Taboru Rzecznego – instytucji specjalizującej się w budowie jednostek rzecznych i pływających. Zaprojektowano ją jako awangardową konstrukcję, która miała łączyć funkcję lokalu gastronomicznego i rekreacyjnego. Powstały wówczas dwa egzemplarze tego samego projektu: jeden trafił na Śląsk, drugi do Poznania.

Zdjęcia pochodzą z początku 2019 roku

Poznański prototyp nie przetrwał jednak próby transportu. Podczas przenoszenia helikopterem konstrukcja rozpadła się w powietrzu i roztrzaskała o ziemię. Egzemplarz śląski miał więcej szczęścia. Po ukończeniu budowy trafił do Wojewódzkiego Parku Kultury i Wypoczynku w Chorzowie, gdzie stał się jedną z najbardziej oryginalnych atrakcji nowo powstałego Śląskiego Wesołego Miasteczka.

Konstrukcja mogła przemieszczać się z prędkością około 5 km/h

„Arizona” mierzyła około 15 metrów średnicy, a jej okrągły, stalowy kadłub i przeszklony dach nadawały jej wygląd statku kosmicznego. Wyposażona była w silnik „Puck” o mocy 60 koni mechanicznych, który pozwalał jej pływać z prędkością około 5 kilometrów na godzinę. Wnętrze mogło pomieścić ponad 70 pasażerów, a obsługę stanowiła niewielka załoga i personel gastronomiczny. Kawiarnia nie była atrapą – naprawdę pływała po chorzowskim jeziorze, co w latach pięćdziesiątych czyniło ją prawdziwym ewenementem.

To jedno z moich ulubionych zdjęć!

Gwiazda Wesołego Miasteczka

W latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych pływająca kawiarnia stała się jednym z symboli Śląskiego Wesołego Miasteczka, dzisiejszej Legendii. Rejs po jeziorze połączony z filiżanką kawy, deserem i muzyką był atrakcją, jakiej nie oferowało żadne inne miejsce w regionie. Organizowano w niej potańcówki, a wielu mieszkańców wspomina to miejsce jako scenerię swoich pierwszych randek czy wakacyjnych przygód.

Nieco post-apokaliptyczny widok na zbiornik Pogoria I

„Arizona” była ucieleśnieniem modernistycznego snu w realiach PRL-u: połączeniem techniki, designu i rozrywki. Jej przeszklony, futurystyczny kształt przypominał o odległych wizjach przyszłości, w których człowiek i technologia mieli współistnieć w harmonii. Dla tysięcy gości WPKiW była miejscem wyjątkowym – dowodem, iż choćby w szarej rzeczywistości Polski Ludowej można było zasmakować odrobiny nowoczesności i elegancji.

Pożar, zakaz i tajemnicze zniknięcie

Z biegiem lat stan techniczny kawiarni pogarszał się. Brak regularnej konserwacji i przestarzała infrastruktura sprawiły, iż inspekcja sanitarna nakazała zamknięcie obiektu. niedługo potem na pokładzie wybuchł pożar, który poważnie uszkodził część nadbudówki. Wtedy też „Arizona” zniknęła z tafli chorzowskiego jeziora niemal bez śladu.

Wnętrza są w ruinie, trzeba poruszać się po prowadnicach

Do dziś sposób, w jaki konstrukcję o wadze kilku ton udało się przetransportować, pozostaje tajemnicą. Współcześni miłośnicy techniki porównują ten wyczyn do logistycznych zagadek pokroju budowy piramid. Pewne jest tylko to, iż kawiarnia trafiła ostatecznie na tereny Dąbrowy Górniczej, nad jezioro Pogoria I.

Drugie życie jako „Róża Wiatrów”

Nowy właściciel, dąbrowski przedsiębiorca, postanowił tchnąć w „Arizonę” drugie życie. Konstrukcję odrestaurowano, wymieniono silnik na model „Andoria”, a nazwę zmieniono na „Róża Wiatrów”. Przez kolejne lata kawiarnia znów przyciągała gości, tym razem z Zagłębia Dąbrowskiego.

Relikty przeszłości i zapach dzieciństwa!

Choć jej czasy świetności powoli dobiegały końca, wciąż cieszyła się popularnością. Była jedyną w swoim rodzaju pływającą kawiarnią w Polsce. Dopiero w 2005 roku jednostkę ostatecznie wycofano z użytku. Została zacumowana na mieliźnie przy ośrodku firmy ERG, gdzie pozostaje do dziś, niszczejąc w ciszy. Jej korpus pokryła rdza, a dawne wnętrza wypełniły śmieci i zniszczone elementy wyposażenia.

Marzenia o powrocie

W 2017 roku pojawił się pomysł, by „Arizonę” przywrócić na wody obecnego Parku Śląskiego. Z inicjatywą wystąpiła fundacja Akademia Dobrych Pomysłów, która chciała ocalić obiekt przed zezłomowaniem i przeprowadzić jego gruntowny remont. W planach była rekonstrukcja z zastosowaniem współczesnych technologii: panele słoneczne na dachu, przeszklone dno i napęd elektryczny miały nadać pływającej kawiarni nowoczesny, ekologiczny charakter.

Do obiektu weszliśmy za zgodą ówczesnej osoby decyzyjnej i w jego towarzystwie

Idea spotkała się z dużym zainteresowaniem opinii publicznej i pasjonatów historii regionu, jednak rzeczywistość okazała się nieubłagana. Kadłub „Arizony” jest w tak złym stanie, iż każda próba jej przemieszczenia groziłaby całkowitym rozpadem konstrukcji. W ocenie większości ekspertów jedynym realnym rozwiązaniem byłaby budowa repliki, ponieważ oryginalne plany techniczne prawdopodobnie już nie istnieją.

Gdyby tylko pływający spodek mógł wypłynąć w kolejny rejs…

Przemijający symbol minionej epoki

Dziś „Arizona” stoi nieruchomo przy brzegu Pogorii, zardzewiała, w dramatycznym stanie, ale wciąż budząca emocje. Dla wielu mieszkańców regionu jest wspomnieniem młodości i symbolem czasów, gdy w dzisiejszym Parku Śląskim wszystko wydawało się nowe, świeże i pełne życia. Jej los stał się metaforą przemian, jakie dotknęły sam park: od wizjonerskiej koncepcji powojennego WPKiW po jego współczesne, coraz rzadziej zaniedbane oblicze.

Zawsze pozostaje nadzieja

„Arizona” pozostaje świadectwem ambicji, odwagi i marzeń polskich inżynierów drugiej połowy XX wieku. W epoce, gdy wiele ikon modernizmu znika bez śladu, jej sylwetka – choć zniszczona – przypomina, iż przyszłość kiedyś miała kształt spodka, a marzenie o nowoczesności mogło unosić się po wodzie niczym statek z innego świata.

„Brutale” nie mają w czasach współczesnych dobrej passy
Źródło: Vivarium
Źródło: Archiwum Allegro

Katowicki Brutal 32 także jest już jedynie wspomnieniem

Poza Śląskiem. Czy ktoś pamięta Okrąglaki w Miałkówku?

Umiera również pawilon C-G w Chorzowie

Źródła:

„Zróbmy sobie jezioro…” [online]. „Alternatywnik”, Fabryka Pełna Życia. Dostęp 23.10.2025

Białas Kamil. „Kiedyś była atrakcją Śląska. Pływająca kawiarnia Arizona”. whiteMAD.pl [online], 18 czerwca 2021. Dostęp 23.10.2025

„Kawiarnia Arizona – 1968”. Archiwum Allegro. [online]. Dostęp 23.10.2025

„Katowice – Chorzów: Pływająca kawiarnia Arizona, 1963” – Vivarium.com.pl [online]. Dostęp 23.10.2025

Idź do oryginalnego materiału