W bazie badawczej Sanae IV doszło do dramatycznej sytuacji. Jeden z naukowców, przebywający tam w ramach wielomiesięcznej misji, zaczął stanowić zagrożenie dla reszty zespołu. W ekstremalnych warunkach izolacji i mrozu, gdzie temperatura spada do -23 stopnie, jego zachowanie stało się nieprzewidywalne i agresywne. Pozostali badacze, odcięci od świata, zaczęli obawiać się o życie. Przesłali dramatyczne wezwanie o pomoc, jednak ratunek w tej części globu to logistyczne wyzwanie.
REKLAMA
Zobacz wideo Wokół Antarktydy jest coś, czego się nikt nie spodziewał. Od kilku lat znacznie spadła ilość lodu
Jakie badania są prowadzone na Antarktydzie? Naukowcy narażeni są na skrajne warunki
Zamiast analizować zmiany klimatu i badać przestrzeń kosmiczną, naukowcy zmuszeni są zmagać się z własnym strachem. W bazie Sanae IV doszło do brutalnego incydentu - jeden z członków zespołu zaatakował kolegę, a następnie zagroził mu śmiercią. Jak podaje "Daily Mail", sprawca miał także dopuścić się napaści seksualnej.
Groził, iż zabije [X], tworząc atmosferę strachu i zastraszenia
- napisał w alarmującym e-mailu jeden z badaczy. Napastnik zaatakował również lidera ekipy, a jego agresja z dnia na dzień eskaluje. Grupa, uwięziona w odciętej od świata bazie, nie ma dokąd uciec. Choć wszyscy członkowie misji przeszli przed wyjazdem rygorystyczne testy psychologiczne, izolacja i ekstremalne warunki sprawiły, iż sytuacja całkowicie wymknęła się spod kontroli.
Z powodów warunków pogodowych naukowcy muszą zostać na stacji jeszcze 10 miesięcy. Jednak jak się okazuje, każdy dzień staje się walką o przetrwanie. Autor listu przyznał, iż obawia się o własne życie i "nieustannie zastanawia się, czy nie stanie się kolejną ofiarą". Podkreślił również, iż niepokoi go "coraz bardziej rażące zachowanie" agresora i wezwał do natychmiastowej interwencji w celu ochrony całego zespołu.
Władze zastanawiają się, jak pomóc. Ale sytuacja jest bez wyjścia
Zgłoszenie przemocy na stacji badawczej wywołało reakcję władz Republiki Południowej Afryki. Minister środowiska Dion George zapowiedział, iż osobiście skontaktuje się z zespołem, aby ocenić sytuację.
Doszło do słownej sprzeczki między liderem zespołu a tą osobą. Potem sytuacja się zaostrzyła i ta osoba zaatakowała fizycznie lidera
- wyjaśnił George w rozmowie z "Daily Mail". Podkreślił, iż życie w niewielkich pomieszczeniach i surowych warunkach może prowadzić do poważnych napięć psychicznych. Niestety, ewakuacja członków załogi jest w tej chwili praktycznie niemożliwa.
Baza Sanae IV znajduje się na terenie Vesleskarvet w Queen Maud Land, tysiące kilometrów od najbliższego zamieszkanego kontynentu. Silne burze śnieżne i arktyczne warunki uniemożliwiają jakiekolwiek operacje ratunkowe. - To bardzo samotne miejsce - tłumaczył brytyjski podróżnik Alan Chambers. - Nie ma żadnej interakcji ze światem zewnętrznym, a kiedy przebywasz w zamkniętej przestrzeni z tymi samymi ludźmi przez wiele miesięcy, najmniejsze konflikty mogą eskalować -powiedział cytowany przez www.thetimes.com. Jeszcze nie wiadomo, jak władze planują rozwiązać ten dramatyczny impas. A uwięzieni naukowcy czekają na decyzję, która może przesądzić o ich bezpieczeństwie i o tym, czy przetrwają kolejne miesiące w lodowej pułapce.
Jak twoim zdaniem powinna zareagować Republika Południowej Afryki? Zapraszamy do udziału w sondzie oraz do komentowania.