Anioł w cieniu

twojacena.pl 4 godzin temu

**Anioł**

Przez dziurę w siatce ogrodzenia wysuwa się malutka rączka, sięgając po dojrzałą truskawkę. Udaję, iż nie widzę, i dalej pielęgnuję cebulę.
Dzień dobry, ciociu Aśka! słyszę cienki głosik Leszka.
Witaj, słoneczko odpowiadam z uśmiechem. Chodź tu, pomożesz mi zebrać truskawki.
Siatka jest luźna, unosisz ją lekko, i do ogrodu wpada mój Anioł tak nazywam Leszka. Za nim, sapiąc i wzdychając, przeciska się wielki pies Burek, prawie dwa razy większy od swojego pana. Stawiam na środku grządki dużą miskę. Leszek zbiera największe i najsłodsze owoce. Ma jasne włosy, niebieskie oczy i ostre łopatki, które wystają jak skrzydełka. Stąd to przezwisko. Ma pięć lat. Jest interesujący świata i dobry jak chleb.
Leszku, czemu mama rano się złościła?
Bo chciała pomalować stołki, a ja wylałem farbę odpowiada. Chciałem Burkowi dom pomalować i niechcący upuściłem puszkę.
To nic takiego. Napijemy się herbaty, a potem kupimy nową farbę.
Mój mały Anioł bez przypominania myje ręce i siada przy stole. Uwielbia miejsce przy oknie. Z proponowanych smakołyków wybiera truskawki z mlekiem i jeszcze ciepłą drożdżówkę posypaną cukrem pudrem. Nad jego górną wargą zostaje słodki, biały wąsik. Na podłodze przy drzwiach leży Burek. Zna tu każdy kąt, cierpliwie czeka na przekąskę. Dostaje sernik. Patrzy żałośnie na samotną racuchę, potem na nas, jakby pytał: tylko tyle? Liczyłem na więcej Śmiejemy się, a ja stawiam przed nim miseczkę z zupą. Burek nam wybacza i zabiera się do jedzenia bez pośpiechu.

Godzinę później wracamy we trójkę ze sklepu z dwoma puszkami farby: białą i zieloną. Niebo jest błękitne, słońce wysoko, gorąco. Wracam do domu, by się przebrać, pakuję resztę truskawek i drożdżówek. Na ganku domu Leszka siedzi babcia. Ociemniała dwa lata temu. Mój Anioł delikatnie poprawia jej chustkę, by leżała prosto, i wstawia wymykający się kosmyk włosów. Kładę jej na kolana kubek z truskawkami wiem, iż je uwielbia.

Na werandzie razem z Leszkiem malujemy stołki na biało, potem budę Burka na zielono. Leszek jest zadowolony, Burek obojętny.

Z pracy wraca Lena, mama Anioła. Chwali syna za robotę, zaprasza wszystkich do stołu. Leszek bierze babcię za rękę i prowadzi do środka. Karmi ją ryżową kaszą, cierpliwie i uważnie. Herbatę staruszka pije sama, z karmelkiem. Porusza się po domu samodzielnie, zna każdy skrzypiący parkiet. Lena pracuje w przydrożnej kawiarni, dwa kilometry od domu. jeżeli ma popołudniową zmianę, wraca późno. Cała nadzieja w synu.

Zerkam na Leszka zajada kaszę z masłem, popija słodką herbatą, potem idzie oglądać bajki. Dziecko, a już mężczyzna. Czy może mężczyzna, ale wciąż dziecko?

Zamiata podłogę, myje naczynia, pomaga babci się ubrać, nosi do domu drewno (po dwa polana) i wodę (w małym wiadrze). Kocha też swojego psa i czasem gorzko płacze, gdy mama niesprawiedliwie nakrzyczy. Potrafi się śmiać do łez, gdy pluska się w rzece, a krople wody błyszczą w słońcu jak diamenty.

Lena odprowadza mnie do furtki. Proszę, by nie krzyczała na Leszka. To mężczyzna nie poniżaj go. Chroń. Szukaj powodów, by go chwalić.

Lena zaczyna narzekać na ciężkie życie, niewidomą matkę, małą pensję.
Odpowiadam: masz dom, matkę przy sobie, pracę, pomocnego syna, zdrowie. Umiej docenić, co masz, nie patrz na innych.
Lena uśmiecha się i macha na pożegnanie.

Moje lekcje z Leszkiem nie idą na marne w wieku pięciu lat płynieZawsze, gdy jesienią liście spadają złotym deszczem, przypominam sobie te dni, gdy mój Anioł był mały, a świat wydawał się prostszy i pełen cudów.

Idź do oryginalnego materiału