Pamiętam, iż nie znałam rodziców. Ojciec wyrzucił matkę w ciąży i zniknął, a matki już nie było, kiedy miałam rok. Wtedy nagle zdiagnozowano u mnie nowotwór i gwałtownie zgasłam jak świeca.
Wychowywała mnie babcia Hania, matczyna matka. Jej mąż odszedł jeszcze w młodym wieku, więc całą życie poświęciła córce i wnuczce. Już od pierwszych dni zrodziła się między nami nieprzerwana więź duchowa babcia Hania od razu wiedziała, czego pragnę, a my zawsze się rozumiały.
Babcia Hania była kochana przez wszystkich od sąsiadów po nauczycieli w szkole. Nie plotkowała, nie rozmawiała o ludziach za ich plecami, a do niej często zwracano się po radę. Czułam się szczęśliwa, iż mam taką babcię.
Moje własne życie uczuciowe nie układało się najlepiej. Szkoła, studia, praca, ciągły pośpiech, zawsze coś do zrobienia. Mężczyźni się pojawiali, ale żaden nie był tym, którego szukałam. Babcia Hania nie szczędziła uwag: Cóż ty, Zuzia, cały czas wędrujesz po dziewczynach, nie znajdziesz może przystojnego chłopaka? Jesteś przecież piękna i mądra. Odpowiadałam żartem, ale w głębi serca czułam, iż pora już założyć rodzinę mam trzydzieści lat.
W pewien dzień babcia nagle nie obudziła się, serce zatrzymało się w śnie. Byłam w szoku, nie mogłam uwierzyć w to, co się stało. Szłałam do pracy, do sklepu, ale wszystko robiłam jak w automacie. W domu czekała mnie już tylko kotka Muszka. Czułam się przytłoczona samotnością.
Jednego popołudnia jechałam koleją podmiejską i czytałam książkę. Naprzeciwko usiadł mężczyzna o przyjemnym wyglądzie, lat czterdziestu, schludnie ubrany. Patrzył na mnie z zainteresowaniem, co dziwnie mi się podobało.
Zaczął rozmawiać o literaturze, a ja potrafiłam mówić o niej godzinami. Jak w Panu Tadeuszu, pomyślałam. Zbliżał się koniec podróży, ale nie chciałam wracać do domu. Aleksy, tak miał na imię, zaproponował kontynuację rozmowy w pobliskiej kawiarni. Z euforią się zgodziłam.
Od tego dnia rozkręcił się nasz wirujący romans. Codziennie rozmawialiśmy telefonicznie i pisaliśmy do siebie, spotykaliśmy się rzadziej. Aleksy często był zajęty pracą, nie opowiadał o przeszłości, rodzinie czy zawodzie. Nie przeszkadzało mi to po raz pierwszy w życiu byłam szczęśliwa z mężczyzną.
Pewnego weekendu zaprosił mnie do restauracji i dał do zrozumienia, iż to będzie szczególny dzień. Zrozumiałam, iż zamierza mi zrobić oświadczyny. Byłam w siódmym niebie. W końcu miałam mieć męża, dzieci, rodzinę tak, jak wszyscy. Szkoda, iż babcia nie dożyła tego momentu.
Wieczorem, leżąc na kanapie, zastanawiałam się, co wybrać na tę wyjątkową uroczystość. Lubiłam kupować ubrania w internecie, więc przeglądałam aplikację w telefonie, aż zasnęłam.
Nagle zobaczyłam, jak do pokoju wchodzi babcia w ulubionej sukni, siada na kanapie i głaszcze mnie po głowie. Babciu, jak jesteś tutaj? zapytałam zdumiona. Zuzia, ja tu zawsze, choć mnie nie widać. Chcę cię ostrzec: nie spotykaj się z tym człowiekiem, jest zły, posłuchaj babci powiedziała i zniknęła w powietrzu.
Obudziłam się, nie rozumiejąc, co się stało. Właśnie widziałam babcię, a ona nie była. Uznałam to za sen, ale niepokój nie dawał mi spokoju. Dlaczego babcia tak twierdziła, iż Aleksy jest zły, skoro nie znała go wcale? Nie mając nic wybranego, zasnęłam znów w zamieszaniu.
Dzień ślubu zbliżał się nieubłaganie. Nie udało mi się wybrać stroju, wszystko spadało z ręki, a w głowie wciąż brzmiały słowa babci. Nie wierzyłam w przepowiednie, nigdy wcześniej nie miałam takich snów. ale babcia nie mogła po prostu przyjść w śnie nasza duchowa więź była silna, może naprawdę widziała to, co ja nie mogłam.
W sobotę przyjechałam w nie nowej sukni do restauracji. Nie miałam ducha, co gwałtownie zauważył Aleksy. Coś się stało, kochanie? zapytał. Nie, nic, wszystko w porządku odpowiedziałam. Starał się rozśmieszyć mnie żartami, ale w końcu, jak z filmów, ukląkł i wyciągnął małą szkatułkę z pierścionkiem.
Zawróciło mi w głowie, usłyszałam szum w uszach, a przed oczami pojawiła się babcia, patrząca przez okno. To był znak. Przepraszam, Aleksy, nie mogę zaczęłam, ale nie wiedziałam, dlaczego. Nic nie robiłam, po prostu ufałam babci wymówiłam i wybiegłam z restauracji.
Chwilę później złapał mnie Aleksy, jego oczy płonęły gniewem. Zaczął mnie szarpać i krzyczeć: No i co, nie chcesz? To ja cię wyrzucę z domu, niech cię zniszczy twoja Muszka! Kto cię potrzebuje, kurwa, jak gęś po wyczerpanej! po czym odszedł.
Byłam w szoku. Ten sam Aleksy, którego uważałam za inteligentnego, wrażliwego i kochającego, stał się moim koszmarem. Zostały mi jedynie wspomnienia o nim i o nieodkrytych dzieciach.
Następnego dnia poszłam do byłego kolegi ze szkoły, Andrzeja, który pracował w wydziale śledczym. Poprosiłam go o sprawdzenie Aleksa w bazie, podając zdjęcie i dane.
Następnego dnia Andrzej zadzwonił: Zuzia, nie mam dla ciebie dobrej wiadomości Aleksy to oszust, wyzyskowiec. Zbiera samotne kobiety, poślubia je, potem zmusza do przepisania na niego mieszkania, bierze kredyty na rozwój firmy, a po tym wszystkim wyrzuca żonę i rozwodzi się. Ma już kilka wyroków za podobne przestępstwa. Masz szczęście, iż zdążyłaś uciec.
To była prawdziwa rewelacja. Skąd babcia wiedziała, iż jest zły? Cuda, mówię ci, cuda. Dziękuję ci, babciu, iż nie zostawiłaś mnie samej i ocaliłaś przed tragedią.
Ubrałam się, kupiłam jedzenie i karmę dla Muszki, wyszłam z podniesioną głową, wiedząc, iż nie jestem sama babcia zawsze gdzieś obok mnie. Mówi się, iż dusze bliskich ludzi czuwają nad nami po odejściu, stają się naszymi aniołamistrażnikami, chroniąc przed nieszczęściem. Chciałabym w to wierzyć, bo tak naprawdę tak jest.













