Babcia Basia, matka mojej mamy, wychowywała mnie po tym, jak tata zniknął, a mama odszedła, kiedy miałam rok. Na szczęście nie miałam z nim żadnych wspomnień zniknął jak kaszel w zimowy poranek. niedługo po tym odkryto u mnie nowotwór, ale przetrwałam, choć płonęłam jak świeczka w wietrze.
Babcia Basia była już wdową od młodości i całe życie poświęciła mnie i swoją córkę. Od pierwszych chwil połączyła nas niemal telepatyczna więź; wiedziała, czego chcę, zanim sam pomyślę. Z babcią zawsze panował porozumienie, a ona sama była ulubienicą sąsiadów, nauczycieli i każdego, kto potrzebował porady. Czułam się szczęśliwa, mając taką babcięGPS.
Ja jednak nie miałam szczęścia w miłości. Szkoła, studia, praca cały czas w biegu, gdzieś coś załatwiać. Chłopaki przychodzili i odchodzili, ale żaden nie był ten adekwatny. Babcia Basia zawsze drwiła: Co ty, Jadzia, po dziewczynach chodzisz, a nie znajdziesz mężczyzny z klasą? Przecież jesteś piękna i mądra!. Odpowiadałam żartem, ale w głębi serca czułam, iż trzydziestka już wisi w powietrzu i rodzina powinna w końcu zapukać.
Pewnego dnia babcia nagle nie wstała. Serce zatrzymało się w środku nocy, a ja nie mogłam uwierzyć w to, co się stało. Szłałam do pracy i po sklepie na autopilocie, a w domu czekała już tylko kot Mruczek. Czułam się samotna niczym zagubiony wózek w kolejce do kasy.
W jednej z podróży koleją podwarszawską, kiedy pochłaniałam książkę, usiadł naprzeciwko mnie przystojny mężczyzna w ok. czterdziestu lat, ubrany schludnie. Spojrzał na mnie intensywnie, a ja, choć nie wiem dlaczego, poczułam się przyjemnie pod obserwacją. Zaczęliśmy rozmawiać o książkach temat, o którym mogłabym gadać godzinami. To jak scena z Warszawy, gdzie łzy nie liczą, pomyślałam. Zanim się obejrzałam, zaproponował mi przejść do najbliższej kawiarni. Z euforią się zgodziłam.
Od tego momentu rozkręcił się nasz zawrotny romans. Codziennie dzwoniliśmy i pisaliśmy, a spotykaliśmy się rzadziej, bo Aleksander tak miał na imię był często pochłonięty pracą. Nie zdradzał wiele o przeszłości, rodzinie czy zawodzie, ale mnie to nie krępowało; po raz pierwszy w życiu czułam się szczęśliwa przy mężczyźnie.
Pewnego weekendu zaprosił mnie do restauracji, dając do zrozumienia, iż to będzie wyjątkowy dzień. Odczułam, iż szykuje się oświadczyny. Byłam w siódmym niebie w końcu mąż, dzieci, rodzina, jak u wszystkich innych. Tylko szkoda, iż babcia nie zdążyła tego zobaczyć.
Wieczorem, leżąc na kanapie, zaczęłam szukać idealnej sukienki w internetowym sklepie, przeglądając setki modeli w złotówkach. Zasnęłam, kiedy przeglądarka zasypiała razem ze mną.
Nagle w pokoju pojawiła się babcia w swoim ulubionym sukiennym, usiadła na kanapie i pogłaskała mnie po głowie. Co ty tu robisz, babciu? zapytałam zdumiona. Jadzia, nie zniknęłam, jestem zawsze przy tobie, widzę i słyszę wszystko. Tylko ostrzegam: nie umawiaj się z tym facetem, jest zły. Posłuchaj babci, rzekła i zniknęła w powietrzu.
Obudziłam się, nie rozumiejąc, co się stało. Czy to był sen? Niepokój nie dawał mi spokoju czemu babcia ostrzega przed Aleksandrem, którego adekwatnie nie zna? Nie mogłam wybrać sukienki, a słowa babci krążyły w głowie jak niechciane reklamy.
Dzień X zbliżał się nieubłaganie. Nie miałam jeszcze stroju, a słowa babci nie dawały mi spokoju. Nigdy wcześniej nie wierzyłam w prorocze sny, ale nasza duchowa łączność była zbyt silna, by ją zignorować.
W sobotę przyszedłem do restauracji w nieidealnym stroju. Aleksander od razu wyczuł mój nastrój. Coś się stało, kochanie? zapytał. Nic, wszystko w porządku, odpowiedziałam, chociaż serce biło jak szalone. Starał się rozbawić mnie żartami, ale na koniec, jak w filmie, ukląkł i podał małe pudełko z pierścionkiem.
Zaczęło mi wiatr w oczy, usłyszałam szum w uszach i znów zobaczyłam babcię patrzącą przez okno. To był znak. Przepraszam, Aleksandrze, nie mogę, wyszeptałam, a on, wściekły, próbował mnie porwać i krzyczał: Co? Nie chcesz mnie poślubić? To zostaniesz z Mruczkiem, jak kura na podwórzu!. Wyrzucił mnie z restauracji.
Byłam w szoku. Ten mój inteligentny, czytelniczy, kochający mężczyzna nagle stał się potworem z kreskówki.
Następnego dnia poszłam do mojego kolegi ze szkoły, Andrzeja, który pracował w wydziale śledczym. Poprosiłam go, aby sprawdził Aleksandra w bazie, podając zdjęcie i dane.
Andrzej zadzwonił mi później: Jadzia, nie mam dobrej wiadomości. Twój Aleksander to oszust, szantażuje samotne kobiety, wciąga je w fikcyjne kredyty na rozwój firmy, a potem wyrzuca z mieszkania i rozwodzi się. Ma na koncie kilka wyroków. Masz szczęście, iż zdążyłaś uciec.
Skąd babcia mogła to wiedzieć? Cud, nie ma wątpliwości. Dziękuję Ci, babciu, iż nie zostawiłaś mnie samej i uratowałaś przed katastrofą.
Kupując w sklepie jedzenie dla Mruczka, wróciłam do domu z podniesioną głową, wiedząc, iż nie jestem sama babcia zawsze jest gdzieś w pobliżu.
Mówią, iż dusze bliskich nas obserwują i pomagają po odejściu, stając się naszymi aniołamistrażnikami, chroniąc przed nieszczęściem. Chciałabym w to wierzyć, bo tak to właśnie wygląda.













