Na pomysł napisania tego materiału wpadłam podczas długiej pieszej wędrówki. Leżałam sobie jakby nigdy nic wprost na trawie i w cieniu drzew. Gapiłam się w niebo i fotografowałam chmury. Wtedy poczułam, iż coś chodzi po moje szyi. Sięgnęłam dłonią do tego miejsca i z karku zdjęłam kleszcza. Namierzyłam go, bo byłam spocona. I kiedy tak wędrował sobie po mnie celem znalezienia odpowiednio miękkiego punktu do wbicia się w skórę, ciężko mu się szło po mokrej powierzchni. Dlatego poczułam to swędzenie. To był ten pospolity krwiopijca. Nasz dolnośląski. Jednak od jakiegoś czasu można spotkać na tej ziemi również kleszcze afrykańskie…
Zaprawdę powiadam wam, nie ma nic piękniejszego i bardziej kojącego od przebywania pośród natury. Jednak choć cudna ona jest i często jej zapachy, uroda i klimat nas oszołamiają, to wiedzieć należy i zawsze pamiętać, iż przyroda jest również obojętna na ludzi. Człowiek powinien się z nią liczyć, traktować bardzo poważnie i bać się jej. Oczywiście w zdrowy sposób. Każdy bowiem rozsądny człowiek będzie czuł respekt przed Matką Naturą, bo tylko on może uratować nam cztery litery, kiedy w wielkim, dzikim lesie spotkamy lochę z młodymi, zastanie nas burza z piorunami albo idąc wzdłuż rzeki w gorący czerwcowy dzień, wejdziemy między kwitnący Barszcz Sosnowskiego. Wydaje się nam, iż las dolnośląski jest miły i niegroźny, bo przecież nie żyją w mim lamparty, pumy i krokodyle. Ale jest żmija na ten przykład, której nietrudno nadepnąć na odcisk i kleszcze afrykańskie — dużo groźniejsze od naszych rodzimych — bo roznoszące między innymi gorączkę krwotoczną, na którą można umrzeć.
Paskudne kleszcze
Ten ohydny pajęczak aktywuje się gdy tylko dni stają się ciepłe na wiosnę i „poluje” do późnej jesieni. Wiem, bo nieustannie mam z nim do czynienia. Przez lata moich wędrówek wielokrotnie zdarzało się, iż musiałam wyrywać sobie kleszcza z ciała. Nie ma się co dziwić. Wiecznie buszuję w lasach (i chodzę po ścieżkach zwierząt), parkach podworskich, w których teraz dżungla jest dolnośląska, w starych zarośniętych cmentarzach poniemieckich. Wędruję polniakami i miedzami. Siadam na gołej ziemi, na trawie i pod drzewami. Wiecznie jestem narażona na to, iż kleszcz zaatakuje. Jednak nigdy nic mi się nie stało, aż któregoś dnia poszłam na swoją działkę nad Średzką Wodą, żeby pomalować altankę na niebiesko. Trawa była pięknie przystrzyżona, a ja chodziłam w sandałach i z gołymi kostkami. To tam właśnie i w takich okolicznościach w łydkę wbił mi się kleszcz i zaraziłam się od niego boreliozą.
Borelioza. Kleszcze afrykańskie robią większe szkody!
Przez 30 dni przyjmowałam antybiotyk. To było wyczerpujące dla mojego organizmu, ale niestety konieczne. Klasyczny rumień na łydce zniknął niedługo potem. Miewałam w tym czasie problemy z widzeniem, kołatanie serca, bóle stawowe. Później zaczęłam systematycznie przyjmować oleje CBD i po jakimś czasie wróciło mi dobre samopoczucie, ale od tamtej pory co roku na wiosnę biegnę do apteki po porządny środek na kleszcze i stosuję go zawsze, kiedy nie zapomnę zabrać go ze sobą na wyprawę.
Jestem prawdziwie niereformowalna i nikt nie powinien brać ze mnie przykładu. Naprawdę staram się być rozsądna, ale problem w tym, iż ja się po prostu nie boję. Tak było z Covidem. Wirus pojawił się i ludzie byli przerażeni. Mnie to nie ruszało. Miałam to paskudztwo dwa razy. Przyszło i poszło. Nie zaszczepiłam się również z tego powodu, iż nie czuję przed tym czymś lęku. Bałabym się trądu, cholery, dżumy albo tyfusu, ale nie tego słynnego koronawirusa czy boreliozy, na którą są lekarstwa. Dlatego też, pomimo iż na nią zachorowałam, nie ustałam w moim nieustannym wędrowaniu i przez cały czas pogrywałam sobie z kleszczami, szczerze licząc na szczęście nietrafienia nigdy na takiego osobnika, który to roznosiłby kleszczowe zapalenie mózgu i akurat nabrałby na mnie chętki.
Kleszcze afrykańskie
No ale to już zupełnie inna para kaloszy! Tutaj nie ma już żartów i choćby ja pochyliłam się nad tematem. Kleszcze afrykańskie dla nas to prawdziwe zagrożenie. Są one wielokrotnie większe od naszych pajęczaków, mają pasiaste odnóża, a kiedy napiją się krwi, stają się gigantyczne! Pochodzą z Afryki i z Azji, a przyniosły je do nas ptaki migrujące. Dolny Śląsk zawsze był ciepłym miejscem na mapie naszego kraju, ale teraz stał się na tyle gorący, iż rzeczonym kleszczom zaczęło się u nas podobać tak bardzo, iż postanowiły tu zamieszkać. To nie jest dobra wiadomość, bo wszelkie inwazyjne gatunki niczego dobrego ze sobą nie przynoszą, a kleszcze afrykańskie są nosicielami chorób o charakterze zakaźnym, które dotąd u nas nie występowały. Na przykład zabójcza gorączka krwotoczna.
Dlatego, iż kleszcze afrykańskie wystąpiły u nas znienacka, nie ma na nie żadnej innej rady, jak tej samej co na nasze rodzime. Warto więc idąc do lasu w wysokie chaszcze i trawy, ubierać się adekwatnie i zakładać długie portki, choćby kiedy jest gorąco. Poza tym dobrze jest spryskać się porządnym, aptecznym preparatem, który będzie odstraszał to paskudztwo. Po powrocie do domu polecam zdjąć z siebie całą odzież i wrzucić do pralki każdy jej element, a potem obejrzeć się w lustrze stając przed nim na waleta, skupając się najbardziej na pachwinach. Na koniec prysznic z myciem włosów koniecznie.
Nie tylko kleszcze…
Pod górkę w tej sprawie będą mieli ci, którzy po wyprawie w dzicz dolnośląską nie wracają od razu do domu, tylko nocują pod namiotem. To właśnie w takich okolicznościach, gdy biwakowałam w krzaczorach na dziko, najwięcej kleszczy wbijało mi się w ciało. Nie sposób wtedy tego ogarnąć. Trzeba liczyć na szczęście, iż akurat nie będą niczym zarażone.
Oczywiście, iż o ile ktoś chce naprawdę zabezpieczyć się przed kleszczami, to najlepiej jest nie wychodzić z domu. Dla mnie jednak i dla mojego psa to nie była dobra propozycja. Wiecznie buszowaliśmy w wysokich trawach, chaszczach i kniejach najdzikszych. Frutka zabezpieczałam specjalnymi kropelkami, które aplikowałam na jego karku i ten specyfik choćby nieźle działał. Wiadomo, iż i tak coś tam się do niego czasem przyczepiło i potem w domu trzeba było walczyć z pęsetą, jednak to nie było aż tak niepokojące, jak perspektywa spotkania się ze żmiją…
Żmija zygzakowata
Kleszcze afrykańskie i żmija zygzakowata prawdziwie mnie przerażają. Bo tutaj to naprawdę nie ma już żartów. Żmija jest wężem jadowitym i żyje na terenie całej Polski, więc licznie też na Dolnym Śląsku. Do tego należy dodać, iż lubi się urządzić akurat tam, gdzie i ja lubię chodzić. W bardzo gęstych zaroślach, torfowiskach i nie omija też leśnych ścieżek. Żeby była jasność — ja nie mam nic do tego węża. Wiem, iż jest on pod ochroną i iż to ja idę do jego domu, a nie on do mojego, jednakowoż zawsze modlę się, żeby na niego nie nadepnąć. I modliłam się też, żeby nie zrobił tego Frutek.
Tak naprawdę nie zdarza się to często, żeby wąż ten atakował. o ile już do tego dojdzie, to dlatego jedynie, iż człowiek go wystraszy. Żmije wolą unikać spotkania z ludźmi, a kiedy już do tego dojdzie, zawsze najpierw syczą, ostrzegają. Najgorzej jest więc wtedy, kiedy się tego nie usłyszy. Dlatego warto podczas wędrowania uwagę swoją kierować na zewnątrz i obserwować otoczenie. Żmija zygzakowata ma różne ubarwienie. Może mieć łuski żółte, szare i brązowe, a choćby lekko zielonkawe. Na jej grzbiecie biegnie charakterystyczna pręga, od której wzięła się nazwa tego węża. Zwierzę to dochodzi do 90 centymetrów długości i waży około 200 gramów.
Ukąszenie żmii nie koniecznie oznacza, iż życie się kończy, jednak w pewnych sytuacjach jest to możliwe. Takie okoliczności są szczególnie niekorzystne w przypadku osób starszych, które chorują na przypadłości układu krążenia. Dzieci również mogą to źle znosić. Jednak mamy teraz taki świat, w którym każdy z nas ma przy sobie telefon komórkowy. W podobnych sytuacjach trzeba z niego natychmiast skorzystać. Po skontaktowaniu się z pogotowiem można liczyć na instrukcję co robić i jak adekwatnie się zachowywać w obliczu takiego zdarzenia. Zanim jednak przybędzie pomoc, dobrze jest zachować spokój, ponieważ emocje sprawiają, iż krew zaczyna płynąć szybciej, a to nie jest dobrze dla ukąszonego. Warto też usztywnić tę część ciała, która została naruszona. No i wiadomo, o ile nie ma zasięgu, trzeba sobie radzić i samemu jak najszybciej dotrzeć do szpitala. Tam zostanie podana surowica.
Powinnam tutaj dodać, iż niegłupim pomysłem jest, żeby nie wychodzić na szlak samemu, ale zawsze dobierać sobie towarzystwo. Bo tak jest bezpieczniej. Ja jednak często wędrowałam po bezludziu tylko z psem, godzinami nie widząc ludzkich domów i samych ludzi, dlatego marny ze mnie przykład do naśladowania.
Barszcz Sosnowskiego zwany Zemstą Stalina
O ile żmija zygzakowata i kleszcze afrykańskie i również nasze rodzime są w sumie bardzo przewidywalne, to Barszcz Sosnowskiego nie do końca. Wiem to, ponieważ sama weszłam między jego łodygi i kwiaty, zupełnie go nie zauważając. TUTAJ możecie poczytać o tej mojej niefajnej wcale przygodzie z Zemstą Stalina. Zapraszam zainteresowanych.
Roślina ta przybyła do naszego kraju z dawnego ZSRR w celu uprawiania ją na paszę dla zwierząt hodowlanych. gwałtownie jednak jej uprawa wymknęła się spod kontroli i Barszcz Sosnowskiego stał się prawdziwym problemem, ponieważ jest to roślina toksyczna, niebezpieczna i w chwili obecnej tępiona w naszym kraju. Lubi porastać brzegi rzek i wąskich cieków wodnych, ale nie gardzi również parkami, zwłaszcza tymi zarośniętymi, gdzie Barszcz Sosnowskiego może gwałtownie się rozrastać nie mając ku temu żadnych przeszkód. To jest prawdziwa zgrodza dla wszystkich, którzy kochają stare parki dominialne i lubią je eksplorować.
Midododajny Barszcz Sosnowskiego
To chyba jedyna dobra cecha tej rośliny w każdych okolicznościach, iż jest niezwykle miododajna. Przeczytałam gdzieś taką informację, iż zdarza się, iż pszczelarze bardzo chętnie rozsiewają Barszcz Sosnowskiego dla własnej korzyści. I to głównie przez nich cały czas mamy z nią problem. Jednak nie jestem skłonna w to uwierzyć, ponieważ wiem, jakie to ryzyko jest mieć kontakt w tym zielskiem.
Wiedzieć bowiem trzeba, iż wystarczy jedynie poprzebywać w otoczeniu Barszczu, żeby narobić sobie porządnych problemów, iż o dotykaniu go nie wspomnę. Roślina od korzeni po kwiatostany cała jest starszliwie toksyczna i kontakt z nią powoduje okropne skutki, zwłaszcza, gdy poparzoną przez nią skórę wystawimy na działanie słońca. I prawda jest taka, iż Zemsta Stalina może bardzo uszkodzić ciało, a choćby zabić.
Dzikie zwierzęta w lesie dolnośląskim
Temat wilków w sieci jest tak samo kontrowersyjny i problematyczny jak tematy dzieci, zwierząt domowych, religi i polityki. Dlatego też sprytnie ich unikam pisząc artykuły na tej stronie, jednak w tym konkretnym materiale niesposób ominąć wilka. Zwierzę to od zawsze kojarzy się ludziom z niebezpieczeństwem i dobrym przykładem jest tutaj choćby znana wszystkim bajka o Czerwonym Kapturku, która wiadomo jak się kończy.
Od małego więc wiekszość z nas napawana jest w wiekszy lub mniejszy sposób lękiem przed tymi zwierzętami, co w przeszłości skutkowało również tępieniem ich, aż któregoś dnia stały się one gatunkiem ginącym. Dlatego też w pewnym momencie wilki zostały obięte ochroną i zaczęły się gwałtownie rozmnażać. Znam ten temat z autopsji, ponieważ mieszkam zaledwie 3 kilometry od wielkiego lasu, gdzie żyje ich naprawdę sporo. Zdarzyło się mi choćby widzieć jednego takiego obobnika, kiedy odpoczywałam sobie na miedzy na polu pod rzeczonym lasem.
O wilku mowa…
Mówią o tych zwierzętach eksperci, iż są one płochliwe i stronią od ludzi i ja szczerze w to wierzę, jednak moja logika podpowiada mi też, iż nic w życiu nie jest czarno białe i istnieją również odcienie szarości, a w nich: wilk chory, zraniony, rozochocony porzez kontakt z człowiekiem (na przykłąd dokarmianie przez ludzi). Coś podobnego wszystko zmienia i może być tak, iż wilk, którego spotkamy na swojej drodze wcale nie odejdzie przestraszony, tylko zacznie się nami intereswać. Natomiast osobnik chory albo ranny może się zwyczajnie zdenerwować na widok intruza w jego lesie. Wszystko, o czym napisałam wyżej w tym akapicie, to sytuacje naprawdę pechowe dla człowieka. I całkiem również nieprzewidywalne, dlatego bardzo niebezpieczne. Nie ma więc tutaj dobrych rad, warto jednak wiedzieć, iż w momencie gdy na szlaku spotykamy wilka, powinniśmy zachować spokój i wycofywać się z jego ścieżki. Najlepiej zrobić to idąc tyłem, ponieważ wilk, gdy tylko zobaczy, iż zaczynamy dawać drapaka, prawie na pewno zacznie nas gonić. No i co Wam będę pisać, sami wiecie, iż człowiek nie da rady uciec przed tym zwierzęciem. Ja gdybym znalazła się w takiej sytuacji, na pewno zdjełabym plecak i postawiła go sobie na głowie, choćby nie wiem jak był ciężki. Dlaczego? Ponieważ wówczas wilk zobaczyłby mnie większą i wyższą, co mogłoby go zniechęcić do zapoznania się bliżej, gdyby wcześniej miał taki plan. Dodatkowo zawsze noszę ze sobą szoker dźwiękowy. Dobra jest to i sprawdzona rzecz. Nieszkodliwa całkiem i bardzo skuteczna.
Dziki jest dziki, dzik jest zły…
Tak o nim pisał Jan Brzechwa w swoim wierszu „Dzik jest Dziki…” O dziku też śpiewał Piotr Fronczewski w „Akademii Pana Kleksa. I choć fajnie się tego słucha, bo dla niektórych to na pewno miłe wspomnienie z dzieciństwa, to wiedzieć trzeba i pamiętać, iż z dzikiem naprawdę nie ma żartów, kiedy wejdzie mu się w paradę.
Te dzikie świnie mieszkają na terenie naszego kraju wszędzie i jest ich naprawdę bardzo dużo. Wszystko to przez to, iż klimat się zmienia. Lata są bardzo ciepłe i zimy również. Młode rodzą się więc niemal przez cały rok i mówi się, iż najbardziej niebezpieczne jest w lesie spotkać lochę z potomstwem. Bo ona w obronie swoich dzieci jest w stanie rozszarpać człowieka na strzępy. I wtedy dzik naprawdę staje się dziki i zły, jak w rzeczonym wierszu Brzechwy. Jest to wielkie zwierzę, niezwykle zwinne i szybkie, iż o jego inteligencji nie wspomnę. Ostre szable to jego potężna broń.
Spotkanie z dzikiem
Co więc zrobić, gdy dojdzie do spotkania? Na to również nie ma złotego środka, bo wiele zależy od okoliczności i szczęścia. Osobiście wielokrotnie widziałam dziki podczas swoich wędrówek i nigdy nic złego mi się od nich nie stało. Kiedy mnie dojrzały, poprostu uciekły. I to właśnie nazywam tym szczęściem. Tutaj jednak jest taka sama zasada, o której wspominałam wcześniej. Uwaga skierowana na zewnątrz. Trzeba być czujnym, bo w razie, gdy pierwsi zobaczymy dziki w kniejach, można się po prostu spokojnie i cicho wycofać. Ja jednak stosuję profilaktykę, polegającą na oznajmianiu wszystkim mieszkańcom lasu, iż oto właśnie wędruję sobie przez knieje. Kiedy jestem w towarzystwie, to głośno rozmiawiam, a kiedy jestem sama, to sobie śpiewam. Dzięki temu zwierzaki dostają informację, iż człowiek znajduje się na ich terenie i oddalają się, żeby go nie spotkać. Ktoś mógłby powiedzieć, iż zakłócam ciszę leśną, ale zaprawdę powiadam Wam, iż to sposób sprawdzony, ponieważ nieustannie jestem w lesie i nie zjadło mnie dotąd żadne zwierzę. Tutaj jednak także należy brać uwagę wspominane wcześniej „odcienie szarości”. Dzik może być również chory i ranny, wiadomo przecież, iż na te zwierzęta się poluje. Taki osobnik, który dostał kulę i nie zginął, jest cały obolały i wściekły. Nie życzę nikomy spotkać takiego na swojej drodze.
Szerszeń
Omawiane tu leśne zwierzęta: kleszcze afrykańskie, żmija zygzakowa, wilk i dzik są ogólnie znane i wiedza o nich rozpowrzechniana szeroko w megiach, natomiast mało myśli się o latających mieszkańcach lasu, którzy mogą być znacznie grożniejsi. Spotkałam się z szerszeniami na moich szlakach nie jeden raz i choć nigdy nic złego mi się nie stało, to jestem przerażona na samo wspomnienie o tym. Szerszenie żyją zarówno w miastach jak i w lasach. W tamtym roku pod mój blok przyjechali strażacy i tępili te owady pod dachem mojego domu. Urządziły one sobie tam gniazdo i bez przerwy wpadały mi do mieszkania. Nie było mi miło na to patrzeć, jak strażak w kombinezonie ochronnym wjechał dźwigiem na górę i traktwał ich gniazdo trującym środkiem, jednak co było robić? Szerszenie rozmnażały się, pakowały się do mieszkania i przerażały.
Szerszeń europejski i szerszeń azjatycki
Nasze dolnośląskie szerszenie są bardzo duże i niebezpieczne. Ich żądło to ogromne zagrożenie dla życia, zwłaszcza dla osób uczulonych na ich jad. Jednak same z siebie nie atakują, trzeba najsampierw je sprowokować, a o to nie jest aż tak trudno. Te wielkie owady są bardzo waleczne. Kiedy zaczniemy machać rękami, żeby je odgonić, istnieje możliwość, iż podejmą rękawicę i zaczną atakować.
W Europie jednak pojawił się ostatnimi czasy inny szerszeń, znacznie większy od naszego. Jest to szerszeń azjatycki. Istnieje duże prawdopodobieństwo, iż owad ten zjawi się w naszych lasach już niedługo, podobnie jak kleszcze afrykańskie.
Żeby unikać spotkania z tymi stworzeniami, należy bacznie obserwować otocznie. Liczyć się z obecnością szerszeni i kiedy zauważymy, iż zaczynają latać nam nad głowami, należy gwałtownie się oddalić. Wiem też (z doświadczenia), iż warto również idąc w las, nie perfumować ciała. Słodkie zapachy wabią wszystkiego rodzaju owady. Od mrówek po szerszenie włącznie.
Kiedy wyruszam na szlak, zawsze mam nadzieję, iż powrócę do domu cała i zdrowa. W kniejach samotny wędrowiec może liczyć tylko na siebie, dlatego warto nabrać pokory i respektu wobec Matki Natury. W tym artukule opisałam zaledwie kilka sytuacji, w których człowiek mógłby popaść w tarapaty na łonie natury. Kleszcze afrykańskie, żmija, której przez przypadek nadepniemy na ogon, wkurzony na nas szerszeń czy locha z młodymi. A przecież jest tyle innych rzeczy, o których wiedza jest bezcenna, kiedy znajdziemy się daleko poza cywilizowanym (czytaj: betonowym) szlakiem. Dajcie znać w komentarzach, czy spodobał się Wam ten temat i czy macie ochotę na więcej podobnych?
Jeżeli macie ochotę na więcej Nieustannego Wędrowania, tym razem w tradycyjnej wersji papierowej, polecamy Wam nasze książki! Poniżej zanjdziecie wszystkie potrzebne informacje na ten temat.
Artykuł zawiera autoreklamę