— Andrzejku, włóż czapkę, synku, na zewnątrz jest zimno!

polregion.pl 3 dni temu

28 listopada 2025
Andrzeju, nałóż czapkę, synu, na dworze mróz!
Daj spokój, mamo, jeżeli nie zamarzłem w Bieszczadach, to nie tutaj wrócę!

To były ostatnie słowa przed wyjazdem. Wsiadłem do autobusu w Krakowie i po kilku przystankach ruszyłem dalej, aż po oceanie dopłynąłem do Kanady. Obiecałem, iż wrócę za dwa lata. Minęło dwanaście. Mama, Maria, nie opuściła nigdy starego domu w naszej wiosce. Ten sam piec na drewno, te same zasłony i ten sam dywan, który upleciony został, gdy miałam dwadzieścia lat. Na ścianie wisi zdjęcie z moją togą ukończeniową. Pod nim żółta kartka: Wrócę szybko, mamo. Obiecuję.

Każdej niedzieli ubieram szalik i idę na pocztę. Wysyłam list, choć wiem, iż nie dostanę odpowiedzi. Opowiadam o ogródku, o mrozie, o krowie sąsiada. Zawsze kończę: Dbaj o siebie, mój synu. Twoja mama cię kocha. Czasem listonoszka mówi mi czułym tonem: Pani Mario, może nie wszystkie listy dotrą Kanada jest tak daleko. Nic nie szkodzi, córko. jeżeli poczta nie zdoła, Bóg je przyniesie.

W tej wiosce czas płynie inaczej. Wiosny przychodzą i odchodzą, jesienie mijają. Starzeję się powoli, niczym świeca gasnąca bez hałasu. Wieczorami, przed zgaszeniem lampki, szepczę: Dobranoc, Andrzeju. Mama cię kocha.

Pewnego mroźnego grudniowego poranka przyszedł list. Nie był od niego był od nieznanej kobiety.
Szanowna Pani Mario,
Nazywam się Jadwiga. Jestem żoną Andrzeja. Mówił o Tobie często, ale nie miałam odwagi napisać. Przepraszam, iż piszę dopiero teraz Andrzej zachorował. Walczył, ile mógł, ale odszedł spokojnie, trzymając w ręku swoje zdjęcie. Przed zamknięciem oczu powiedział tylko:
Powiedz mojej mamie, iż wracam do domu. Tęsknię za nią każdego dnia.
Wysyłam paczkę z jego rzeczami.
Z całym szacunkiem,
Jadwiga.

Przeczytałam list w ciszy, po czym usiadłam przy piecu i długo nie ruszałam się. Następnego dnia sąsiedzi zobaczyli, jak niosę paczkę do domu. Otworzyłam ją powoli, jakby otwierałam starą ranę. W środku leżała niebieska koszula, mały notesik i zapieczętowany kopert z napisem: Dla mamy. Trzymałem drżące ręce, kiedy ją rozrywałem. Papier pachniał śniegiem i tęsknotą.

Mamo,
jeśli to czytasz, to przybyłem za późno. Pracowałem, oszczędzałem, ale nie zauważyłem najważniejszego czasu nie da się kupić. Tęskniłem za Tobą każego ranka, kiedy padał śnieg. Śniło mi się Twoje głosy, Twoja zupa, nasz dom. Może nie byłem idealnym synem, ale chcę, byś wiedziała kochałem Cię zawsze, w ciszy. W kieszeni koszuli trzymam garść ziemi z naszego podwórka. Zabieram ją ze sobą wszędzie. Gdy już nie dam rady, słyszę Twój głos: Wytrwaj jeszcze trochę, synu. jeżeli nie wrócę, nie płacz. Moja miłość znajdzie Cię w snach. Już wróciłem do domu, mamo tylko iż nie muszę już puknąć w drzwi. Z miłością, twój syn, Andrzej.

Ścisnęłam list przy sercu i płakałam cicho, bez dźwięku tak płacą matki, które już nie mają kogo czekać, a jednak wciąż kochają. Umyłam koszulę, wyprasowałam ją i powiesiłam na oparciu krzesła przy stole. Od tego dnia nie jadłam już sama. Pewnej zimnej lutowej nocy listonoszka znalazła mnie zasypiającą w fotelu. W dłoni list, na stole ciepła herbata, na twarzy spokojny uśmiech. Niebieska koszula przytulała mnie jak obca. Sąsiedzi mówili, iż tej nocy wiatr ucichł. Wieś zamilkła, jakby ktoś wreszcie wrócił do domu.

Może Andrzej dotrzymał obietnicy. Może wrócił tylko w innej formie. Bo są obietnice, które nie umierają. Spełniają się w ciszy, między łzami a śniegiem. Dom nie zawsze jest miejscem; czasem jest spotkaniem, na które czekaliśmy całe życie.

Lekcja, którą wyniosłem: prawdziwy dom nosi się w sercu, a miłość, którą dajemy, wraca do nas wtedy, gdy najmniej się tego spodziewamy.

Idź do oryginalnego materiału