Już w środę na portugalskiej Maderze startuje pierwszy z pięciu etapów wielkiego finału Golden Trail World Series. Zawody mają formułę wieloetapową. Przez 5 kolejnych dni najlepsi biegacze górscy świata, którzy uzyskali kwalifikację w rozgrywanych w tym roku biegach cykli GTWS oraz cyklach narodowych GTNS będą walczyć o punkty na odcinkach o długości od 5 do 27 km, łącznie pokonując 107 km dystansu i kilka km przewyższeń. Polskę reprezentować będą Bartek Przedwojewski, Andrzej Witek (którzy zdobyli kwalifikacje w biegach głównych cyklu) i Florian Pyszel, który wywalczył prawo startu w cyklu narodowym, czesko-słowacko-polskim. Zapytaliśmy tegorocznego zwycięzcę Maratonu Trzech Jezior, Andrzeja Witka, jak trenował do finału, w czym upatruje swojej największej szansy i co w jego rozwój sportowy wniosły starty w GTWS.
Wojtek Teister: Kwafilikację do wielkiego finału Golden Trail World Series na Maderze zdobyłeś startując w trzech biegach cyklu: Marathon du Mont Blanc we francuskim Chamonix, Stranda Fjord w Norwegii i Sierre-Zinal w Szwajcarii. Co w czasie tych startów było dla Ciebie najbardziej twórcze, budujące Ciebie jako sportowca, a co było najtrudniejsze?
Andrzej Witek: Brałem udział w trzech biegach z sześciu możliwych i zdecydowanie najważniejszy był pierwszy ze startów, na Marathon du Mont Blanc. Startowałem już wcześniej w różnych zawodach międzynarodowych, ale nigdy nie miałem okazji brać udziału w biegu na tak wysokim poziomie, w zasadzie na najwyższym możliwym, światowym poziomie. Z jednej strony to miała być dla mnie jakaś forma nagrody za to, iż cały czas robię progres w wynikach i będę mógł się zmierzyć z najlepszymi, ale też nie zakładałem jadąc do Francji, iż będę mógł tam walczyć o jakieś dobre miejsce. Okazało się, iż poszło bardzo dobrze, znacznie lepiej niż bym się spodziewał i to było dla mnie spore zaskoczenie, bo pokonałem wielu chłopaków, którzy mieli wyższe rankingi ode mnie, obracali się i ścigali w tym mocnym towarzystwie już od dłuższego czasu, więc niewątpliwie ten bieg we Francji był dla mnie takim momentem, który dał mi mega dużo pewności siebie i potwierdził, iż to co robię ma sens, a progresja cały czas jest i mogę rywalizować z najlepszymi. To było dla mnie najbardziej budujące: zyskanie świadomości, iż stać mnie na rywalizację na najwyższym poziomie.
Natomiast do najtrudniejszych doświadczeń tego cyklu myślę, iż muszę zaliczyć trzeci ze startów, na trasie Sierre-Zinal. Po dwóch pierwszych biegach we Francji i Norwegii ta pewność siebie, która była dosyć duża i mocno podbudowana, dawała mi poczucie, iż pójdzie może nie tyle łatwo, ale, iż jestem w stanie rywalizować już zawsze i wszędzie. Natomiast bieg w Szwajcarii pokazał, iż bardzo duże znaczenie w całym cyklu „Goldena” ma to, jakie mamy specjalizacje i jakie są nasze mocne strony. Na przykład Norwegia była bardzo techniczna, z kolei bieg w Szwajcarii technicznie był wręcz banalny. W związku z tym nagle okazało się, iż pojawiła się duża grupa bardzo szybkich zawodników ze znakomitymi wynikami na płaskich biegach i to spowodowało, iż zakończyłem bieg bardzo daleko i doprowadziło to do refleksji, iż utrzymanie bardzo wysokiego poziomu na najmocniejszych zawodach na świecie przez cały sezon to jest bardzo trudne wyzwanie. W Zinal zająłem 69. miejsce i to było dla mnie trudne doświadczenie, które pokazało mi, iż zbudowanie wysokiej formy to jest jedno, ale utrzymanie jej przez długi czas to jest zupełnie inny temat i to jak wszechstronny człowiek musi być w biegach górskich.
Jeśli chodzi o sam finał na Maderze, przed Wami bieg wieloetapowy, macie do zaliczenia 5 startów dzień po dniu, każdy z nich ma nieco inny charakter i premiuje nieco inne umiejętności. Który z nich jest takim, na który najbardziej czekasz, na którym upatrujesz szansę na wywalczenie najlepszego wyniku, a który wręcz przeciwnie?
Myślę, iż chociaż tylko raz w życiu biegałem zawody etapowe (rok temu na Azorach), powinna sprzyjać mi wieloetapowa formuła tego biegu, bo jestem biegaczem, który robi dosyć ciężki trening i raczej nie jestem wirtuozem jednego biegu i z krótkiego treningu nie potrafię wystartować bardzo dobrych zawodów. Charakteryzuję się tym, iż muszę wykonać bardzo dużą pracę treningową, żeby później uzyskać odpowiedni zwrot formy na zawodach. I to jest oczywiście ogólnie minusem, bo chciałbym być bardziej podatny na bodźce treningowe. Ale plus jest taki, iż takiej wieloetapowej formule mam tę przewagę, iż startując dzień po dniu łatwiej sobie radzę z regeneracją na zmęczeniu i potrafię w kolejnych dniach pobiec mocno, mimo ociężałych nóg po poprzednich etapach. Mam zdolność do mobilizacji organizmu mimo dużego zmęczenia. Wydaje mi się, iż wielu chłopaków, którzy docierają tutaj na finał to są osoby, które specjalizują się raczej w pojedynczych biegach i nie są to w większości biegacze o specjalizacji ultra tylko eksperci od dystansów 30-40 km, a zupełnie inaczej biega się 40 km na świeżych nogach, a inny bieg jest już trzeciego czy czwartego dnia ciągłej rywalizacji. Myślę więc, iż moje atuty pojawią się gdzieś na czwartym i piątym etapie. Ale też uczciwie przyznajmy, iż czym dłuższy bieg, tym większy jest czynnik niewiadomej, który powoduje, iż jest to trochę loteria, bo kumuluje się zmęczenie, mogą pojawić się kontuzje i różne nieprzewidywalne sytuacje. Tak więc swoich szans będę szukać najpewniej w czwartym i piątym dniu rywalizacji, ale nie wynika to z samego profilu trasy tych odcinków, co ze specyfiki wyścigu wieloetapowego i oblicze każdego z zawodników będzie już zupełnie inne niż pierwszego dnia.
Miałeś jakieś szczególne przygotowanie treningowe pod tę formułę finału w ostatnim miesiącu?
Przyznam, iż wolałbym jeszcze inaczej przeprowadzić ostatni okres treningowy niż miałem okazję to zrobić, ale też nie zawsze udaje się trenować w ten sposób, jakiego sami byśmy oczekiwali. Ja mam taki protokół treningowy, który jest dosyć pasujący do formuły wieloetapowej. Zwykle robię tak, iż robię kilka dni pod rząd jednostek treningowych kumulujących wysiłek i zmęczenie, a później robię dwa, trzy dni dużego luzu. Często te treningi wyglądają tak, iż robię mocny zakres na płaskim odcinku jednego dnia, popołudniu dokładam do tego siłownię, na drugi dzień robię wycieczkę biegową, a trzeciego dnia bardzo mocny rower na podjazdach. To wszystko powoduje, iż trzeciego dnia, mimo iż mówiąc kolokwialnie człowiek jest już przemielony, a i tak zmusza się do mocnej pracy, to organizm nie jest w tak dużym szoku, kiedy ten trzeci dzień na zmęczeniu pojawia się co jakiś czas.
Natomiast nie miałem okazji teraz przed tym etapowym finałem jakoś szczególnie dopracować planu treningowego konkretnie pod te zawody. Udało mi się zrealizować część założeń, ponieważ startowałem w pewnym cyklu w dosyć długich biegach co dwa tygodnie: to był najpierw start w Piwnicznej na 60 km, czyli wysiłek około 5 godzin (myślę, iż tutaj około 4-5 godziny pojawia się zmęczenie, z jakim będziemy mieli do czynienia na Maderze około trzeciego, czwartego dnia), dwa tygodnie po Piwnicznej pobiegłem mocno Maraton Trzech Jezior i to też była forma zachowania cyklu intensywnych wysiłków i trzeci start, po kolejnych dwóch tygodniach to była UltraKotlina na 56 km. W przeciągu 30 dni zrobiłem trzy ultramaratony na naprawdę wysokim poziomie, bo chyba każdy z nich będzie wyceniony przez ITRA powyżej 850 pkt, a Maraton Trzech Jezior już ma wycenę, która otarła się o 900 pkt (895 przyp. WT). Czyli to nie było bieganie z rezerwą, byle tylko wygrać zawody, ale faktycznie dawałem na każdych z tych zawodów z siebie wszystko. Dlatego myślę, iż ta wytrzymałość ogólne będzie tutaj moją mocną kartą.
Nie wiem czy mogę Cię zapytać o założenia i cele sportowe na wielki finał GTWSa. Każdy sportowiec je ma, ale nie każdy chce je przed startem zdradzać …
Nie no, śmiało mogę o swoich założeniach opowiedzieć Ja sobie tutaj żartuję, iż regulamin zawodów i przepisy są tak skonstruowane, iż tutaj dostaje się bardzo dużo premii z okazją do zarobienia, od rywalizacji w generalce, miejsca na każdym z etapów, są też premie dla najlepiej zbiegających, podbiegających, najlepszy sprinter itd., itd. Premii nie ma chyba tylko dla osoby, która pierwsza pojawi się na stołówce rano. W związku z tym zastanawiałem się, czy nie powinienem się skoncentrować na walce o któryś z tych segmentów, ale prawda jest taka, iż ja nie jestem specjalistą w żadnej z tych rzeczy i najczęściej jeżeli zajmuję dobre miejsce na zawodach długodystansowych, na maratonach górskich, to moja przewaga nad innymi polega na tym, iż stosunkowo dobrze radzę sobie we wszystkim – jestem w miarę dobrym podbiegaczem, w miarę dobrym sprinterem i w miarę dobrze zbiegam i suma tego składa się na dobry rezultat na mecie. Dlatego nie będę za dużo kombinował, postaram się pobiec pięć dobrych etapów bez jakichś wielkich strategii i mam nadzieję, iż to pozwoli zakręcić się około 10 miejsca. o ile to będzie pierwsza „10” to naprawdę będę mega szczęśliwy i zadowolony z tego finału i całego sezonu.
I tego Ci życzymy mocno zaciskając kciuki, za Ciebie, ale też za Bartka i Floriana! Powodzenia i dzięki za rozmowę!
Andrzej Witek – zawodnik teamu Dynafit, trener, autor bloga 140minut.pl i strony fb @Andrzej Witek – Szybciej (do niedawna „Andrzej Witek – 140minut.pl”). w tej chwili drugi (po Bartku Przedwojewskim) najwyżej klasyfikowany w rankingu ITRA polski zawodnik (ITRA Performance Index 882). We wrześniu tego roku zwyciężył w Maratonie Trzech Jezior, ustanawiając kapitalny rekord trasy (3:47:08), który był jednocześnie jego najwyżej wycenionym przez ITRA startem i czwartym najwyżej ocenionym wynikiem w historii osiągniętym na zawodach rozegranych na terenie Polski (895 pkt).
Poszczególne etapy wielkiego finału GTWS będzie można obserwować na kanałach fb i ytb Golden Trail Series. Na uczestników czekają kolejno:
środa 26.10, godz. 9:00 – Etap 1: 23,6km / 1687m+
czwartek 27.10, godz. 9:00 –Etap 2: 25,48km / 2046m+
piątek 28.10, godz. 17:00 – Etap 3 (Time Trail): 5,76km / 225m+
sobota 29.10, godz. 9:00 – Etap 4: 26,15km / 2004m+
niedziela 30.10, godz. 9:00 – Finał: 27,07km / 1320m+