Do tej opolskiej wsi nie prowadzą żadne drogi asfaltowe. Nie ma tam choćby drogowskazów. Stoją jedynie niszczejące domy i obok nich stare studnie, głębokie na kilkanaście metrów. Niektóre wciąż są niezabezpieczone. W roku 2006 r., kiedy zorientowano się, iż domy w Anachowie zostały opuszczone, rozpoczęły się nagminne kradzieże. Najpierw okradane były domy w nocy, po pewnym czasie choćby w biały dzień. W związku z tym, iż pasjonuję się odwiedzaniem tego typu miejsc, chciałbym wam pokazać, jak to miejsce wygląda dziś.
Anachów to opuszczona wieś w powiecie prudnickim na Opolszczyźnie. Miejscowość powstała w XIX wieku jako przysiółek należący do miejscowości Kazimierz. Do 1945 r. niemiecką nazwą miejscowości było Annahof. Po zakończeniu II wojny światowej wieś otrzymała polską nazwę Kolonia Świętej Anny, jednak miejscowa ludność używała wyłącznie nazwy Anachów. Po wojnie mieszkało tu dziesięć rodzin, z biegiem lat wieś pustoszała, ponieważ starsi mieszkańcy umarli, a młodzi nie chcieli żyć na takim odludziu. Według Wikipedii w tej chwili miejscowość jest niezamieszkana.
>>> Zapisz się na mój newsletter, aby otrzymywać informacje o nowych wpisach na blogu <<<
Do Anachowa nie prowadzi żadna droga asfaltowa, nie ma tu także żadnych drogowskazów. Dotrzeć tam można jedynie polnymi drogami, które prowadzą z zachodu od miejscowości Kazimierz lub ze wschodu od Kózek. Ja postanowiłem zaparkować samochód zaraz obok przydrożnego krzyża, niedaleko miejscowości Kózki, ponad kilometr drogi od Anachowa. Akurat były pierwsze dni wiosny, więc dłuższy spacer polną drogą był całkiem przyjemny.
Pierwsze domy zauważyłem już z oddali, ponieważ zostały położone na niewielkim wzgórzu. Już kiedyś odwiedziłem jedną opuszczoną wieś w województwie mazowieckim, nazywała się Ławy, ale nie była tak interesująca jak Anachów.
To jest w tej chwili najlepiej zachowany i najbardziej charakterystyczny budynek w całej wsi.
Nie ma już w środku praktycznie żadnego wyposażenia, wszystko zostało już uprzątnięte lub rozkradzione. Pozostały tylko puste pokoje, w których hula wiatr.
Największą bolączką Anachowa był brak wody. Wodociągu nigdy tutaj nie pociągnięto, ludzie czerpali wodę ze studni, które pozostały przy niszczejących domach do dziś. No i właśnie tu pojawia się problem. Chodząc po terenie, zauważyłem jedną z takich studni, głęboką na kilkanaście metrów. Była ona otwarta i niczym niezabezpieczona. Przy odwiedzinach tego typu miejsc trzeba uważać i patrzeć bacznie pod nogi, aby nie wpaść do środka. Bardzo prawdopodobne, iż zakończyłoby się to tragicznie.
W roku 2006 r. kiedy zorientowano się, iż domy w Anachowie zostały opuszczone, rozpoczęły się nagminne kradzieże. Najpierw okradane były domy w nocy, po pewnym czasie choćby w biały dzień. Ostatnia mieszkanka Anachowa w 2008 r. rozmawiała z dziennikarzami „Nowej Trybuny Opolskiej”.
„Nocami przyjeżdżają kraść. Świecą mi w okna reflektory samochodów jadących od wsi — opowiada Romualda Błaszko, ostatnia mieszkanka przysiółka Anachów w gminie Głogówek. – Morawcowi pięć razy się włamywali, ostatnio pokradli mu okna i drzwi. Dzwonię do niego do wsi, jak coś zauważę, a on wzywa policję z Głogówka. Zanim policjanci przyjadą, złodzieje gdzieś znikają na polnych drogach w białym furgonie. Plaga kradzieży w Anachowie zaczęła się dwa lata temu, gdy umarł stary Julian Dziadosz, a jego upośledzonego syna zabrała rodzina. Wcześniej też kradli, tyle iż w innych domach. Raz złodzieje przyjechali w biały dzień. W niedzielę, jak wszyscy we wsi poszli do kościoła. Synowi Dziadosza, co zawsze siedział przed domem, dali piwa i machnęli przed oczami jakąś legitymacją, rzekomo policjantów. Siedział więc spokojnie, pił piwo, a oni wynosili z mieszkań cenniejsze meble, poniemiecki kredens, krzesła, znaleziony gdzieś okrągły stół”.
Przeszukując internet w poszukiwaniu informacji na temat tego miejsca natknąłem się na stronę jabolowaballada.blogspot.com. Była tam fotorelacja z Anachowa z 2018 r. Autor pisał w niej o tym, iż znajdujący się tam jeden z domów był największy i najlepiej zachowany.
Gdy odwiedziłem Anachów w tym roku, czyli pięć lat później, mogę śmiało powiedzieć, iż ten dom nie wygląda już tak samo. Zawalił się cały dach i pewnie z roku na rok będzie po kawałku znikał z powierzchni ziemi. Na opuszczone tereny w naturalny sposób wkracza przyroda, zarastając miejsca, gdzie kiedyś żył człowiek.
Kolejnym problemem poza głębokimi studniami, na który trzeba zwrócić uwagę, to zapadnięta ziemia przy jednym z domów.
Pozostałe zrujnowane zabudowania.
Moją pasją są podróże i fotografowanie miejsc mniej znanych, zapomnianych, niedostępnych i opuszczonych. Staram się wyszukiwać miejsca, według mnie warte uwagi, mające swój klimat i urok. Myślę, iż stworzyła się wokół tego co robię jakaś mała, fajna społeczność. Nigdy nie myślałem, iż to zrobię, ale doszedłem do wniosku, iż stworzę swój Patronite. Wspierając mnie na nim, sprawisz, iż będę mógł rozwinąć mojego bloga, wyjeżdżać częściej i dalej i z tego tworzyć fajne relacje. W ten sposób także Wam podpowiadać jakieś interesujące miejsce na wyprawy. Kto wie, może to kiedyś przerodzi się w moją jedyną pracę… Bardzo dziękuję Magdalenie, Władysławowi, Alexowi i Magdzie, którzy wsparli moje działania i zostali moimi pierwszymi patronami.