Jako, iż na blogu jesteśmy właśnie
na rubieżach
Francji (i terenach
dawnego
Lotharii Regni), a całkiem
niedawno było o różnego typu Wenecjach, grzechem by było nie
połączyć tych wątków, i nie zająć się stolicą Górnej
Sabaudii, miastem Annecy, zwanym Alpejską Wenecją.
Pałac Wyspowy w centrum Annecy
Jak przy
wszystkich tego typu miejscach nazwa ta nijak nie pasuje – ale nie
o to chodzi, ma to wabić zachwyconych prawdziwą Wenecją turystów.
Tak się robi PR.
Annecy w mniej weneckiej odsłonie
Trzeba jednak oddać, iż rzeczywiście, jedna z
odnóg rzeczki Thiou (potężny ten ciek wodny ma jakieś 3,5
kilometra) otaczająca słynny Pałac Wyspowy (zwany przez bedekery
Domem-Statkiem) wygląda trochę jak wenecki kanał – kiedy
przywiozłem do domu zdjęcia Annecy moja Mama od razu stwierdziła półżartem:
a co to za Wenecja?
Rzeka Le Thiou
Może dlatego, iż to leżące u podnóży
Alp miasteczko przez wieki miało więcej wspólnego z Italią (jako
pojęciem geograficznym), należało wszak do władztwa hrabiów
Sabaudii. Ziemie tych arystokratów sięgały zresztą dużo dalej na
północ, aż po brzegi Jeziora Genewskiego – wszak
unieśmiertelniony przez Byrona zamek Chillon, nim odbili go
Szwajcarzy, należał do Sabaudczyków.
Zamek Chillon
Swoją drogą Lord Byron
był srogim wandalem, w mrocznych kazamatach twierdzy do dziś
zachował się wyryty na filarze autograf pisarza. To dobra wiadomość
dla wszystkich nastolatków wycinających na drzewach kozikiem
informacje, iż "kocham Zosię z 2c". Zawsze możecie iść
w działalność literacką (jeśli oczywiście jesteście bogatymi
dandysami).
Autograf Lorda Byrona w podziemiach Chillonu
Górna Sabaudia – i ogólnie Sabaudia – początek
swój teoretycznie ma w Starożytności, ale faktycznie rodzi się
jakieś 1000 lat temu gdy po bezpotomnej śmierci Rudolfa III upada
Królestwo Arelatu – jedno z licznych państw burgundzkich
ciągnących się na przestrzeni dziejów od Alzacji po Lazurowe
Wybrzeże. Wtedy to w ramach Świętego Cesarstwa Rzymskiego
uniezależnia się hrabia Humbert o Białych Rękach (nie tylko on –
sporo okolicznych gmin wejdzie później w skład Konfederacji
Szwajcarskiej), protoplasta Domu Sabaudzkiego, panującego do 1946
roku we Włoszech, po drodze zresztą zjednoczywszy je. Żeby było
zabawniej w 1860 na mocy prawdopodobnie sfałszowanego referendum
swoją rodzinną Sabaudię za pomoc w zjednoczeniu Italii ówcześni
władcy Turynu oddali Francji. Ot, stara, zachodnia
demokracja.
Zamek Ripaille w Thonon-les-Bains nad Jeziorem Genewskim, wzniesiony przez Zielonego Hrabiego z Sabaudii
Wąwóz rzeki Fier, dopływu Rodanu i recypienta Le Thiou
Swoją drogą całkiem to malownicze tereny, od
Jeziora Genewskiego po Alpy, i to z wyższych. No, najwyższych
właściwie.
Widok na Mont-Blanc
Rok 1860 nie był pierwszymi odwiedzinami Francji w Sabaudii. Weźmy takie wojny rewolucyjne – z braterską
wizytą wojska francuskie przybyły w okolice łupić i rabować
(zrabowały między innymi Starą Konfederację Szwajcarską) oraz
wprowadzać nowe porządki. Ot, dla przykładu miejscową katedrę
przekształcono w świątynię Rozumu – czy tam jakiegoś innego
wzniosłego rewolucyjnego hasła-bóstwa (Wolność, Równość,
Braterstwo choćby; jakoś zwykle zapomina się o drugim członie
tego okrzyku – "albo śmierć"). Wielka Rewolucja
Francuska nie była ateistyczna – tylko antychrześcijańska –
jak zresztą wszystkie europejskie rewolucje.
Katedra św Piotra
Tak, sami
marksistowscy historycy rozpatrywali przeklętą Wielką Rewolucję
Francuską jako wcześniejszy rozdział, preludium, do Rewolucji
Październikowej (technicznie był to niewielki zamach stanu).
Zbrodnie - główny efekt wszelkich rewolucji
Jeśli
chodzi zaś o walkę z katolicyzmem, to samo Annecy dość znaczną
rolę odegrało w okresie zwanym kontrreformacją. To właśnie tu –
po tryumfie Jana Kalwina – uciekli biskupi Genewy, wszak to tylko
kilkadziesiąt kilometrów. A jednym z barokowych dostojników na
biskupim stolcu w Annecy (katedra nosi wezwanie świętego Piotra)
był niejaki Francois de Sales, później kanonizowany za zasługi w
walce o ocalenie rzymskiego katolicyzmu – znamy go jako Franciszka
Salezego.
Kościół św Franciszka Salezego w Annecy
Tak, salezjanie jego wzięli sobie za patrona, a są mi
o tyle bliscy, iż ichnia parafia obsługiwała łódzkie miasteczko
akademickie Lumumbowo na którym pomieszkiwałem w czasie studiów (z racji nazwy osiedla mieli fratrzy sporo do roboty,
wszak w słowie "Lumumbowo" jakby zawarta jest "zabawa"; sam
Lumumba był komunistą i premierem Kongo, przez antykomunistów,
zdaje się od Mobutu Sese Seko ale nie mam pewności, odstrzelonym;
emblematyczny dla państw subsaharyjskiej Afryki sposób na wymianę
władzy).
Łódzki kościół salezjanów, duszpasterstwo akademickie
Annecy jest też ośrodkiem sportów zimowych. W
okolicy jest olimpijski stadion biathlonowy. Zresztą cała Sabaudia
to jedno z miejsc gdzie rozpoczęła się moda na zimowe sporty i
turystykę (tylko nie mówicie tego w Gryzonii, zwłaszcza w Sankt
Moritz!). Wszak to ze szczytu Mont Blanc Kordian skoczyć miał by
zabić cara, a Chamonix (dziś Chamonix-Mont-Blanc) i Albertville
(dziś bez zmian) odpowiednio w 1924 i 1992 roku gościły zawody
Zimowych Igrzysk Olimpijskich. W obu wypadkach bez medalowych
sukcesów Biało-Czerwonych jednak.
Kolejka na Mont-Blanc (właściwie to na Aiguille du Midi w Masywie Mont-Blanc, 3842 m npm)
I skoro już trafiliśmy w
Alpy, to następne wpisy będą o jednym z dziwniejszych tworów
politycznych powstałych na gruzach Lotharii Regni (i, przy okazji
Świętego Cesarstwa Rzymskiego) – Konfederacji Szwajcarskiej. Nie
całej oczywiście. I nie będzie prawie nic o losie szwajcarskich
kotów.
Rzewne spojrzenie na Wyspę Łabędzią Jeziora Annecy na pożegnanie Górnej Sabaudii