„Ależ rozumiesz, Alu, iż na takich, jak Ty, nie można się żenić – oznajmił spokojnie Arsen”

newskey24.com 1 dzień temu

No wiesz, Grażynko, na takich jak ty nie wychodzi się za mąż powiedział spokojnie Arkadiusz. Są kobiety, z którymi można się po prostu przyjemnie bawić, a są te, które zachowują się aż do ślubu. Niestety ty nie należysz do tej drugiej grupy.

A co w mnie ci nie pasuje, Arkadiuszu? Świetnie gotuję, wyglądam bosko, w domu czysto. Może jako kobieta jednak mi się podobasz? zapytała Grażyna, patrząc na mężczyznę, którego uważała za ukochanego.

Właśnie to jest problem! Jesteś już przypieczona. Zrozum: chłopaki nie biorą za żonę kogoś takiego. Z takimi spotykają się po prostu, bez zobowiązań. A do małżeństwa wybierają dziewczyny czyste, w których jesteś pierwsza. Żebyś gotowa była myć mu stopy i pić wodę, jak w przysłowiu dodał Arkadiusz, zadowolony z ostatniego zdania, odwrócił się do ściany i zasnął.

Tydzień wcześniej Grażynka siedziała w kawiarni na Mokotowie z przyjaciółkami i snuła plany: Życie się układa. Mam trzydzieści, nie jestem już dziewczyną, ale mam karierę, mieszkanie, samochód, wyglądam świetnie. Mogę się ożenić i mieć dzieci! A przy okazji mam kandydata jak z bajki. Arkadiusz był kawalerem, mieszkał sam, choć kupił mieszkanie obok mamy. Czternaście lat różnicy, przystojny, zadbany, prawie bez złych nawyków i na poważnym stanowisku. Same szczęście.

Poznali się w pracy Arkadiusz przyszedł do niej na wizytę w gabinecie dentystycznym, a wyszedł już zakochany. Grażyna w tamtym czasie pracowała na dwa etaty: w przychodni publicznej i w prywatnej klinice, więc nie miała czasu dla siebie. A on przyniósł kwiaty, nie zwykłe róże, a piwonie. W lutym! Restauracja i już wszystko się zakręciło.

Jedyne, co martwiło Grażynkę, to fakt, iż po dwóch latach związku nie padła propozycja małżeństwa. Przyjaciółki szeptały, iż już czas. Grażyna poczuła to sama i postanowiła porozmawiać. Przed snem podniosła temat i usłyszała: jest przypieczona, nie do małżeństwa.

W głowie nie mogło dojść. Co on sobie myśli?! Następnego wieczoru Grażyna spotkała się z koleżankami w knajpie, potrzebowała rady.

Wyobraźcie sobie, dziewczyny zaczęła Grażyna on mi powiedział, iż już nie jestem odpowiednia! Że na takich nie wychodzi się za mąż!

Ty serio?! zdenerwowała się Katarzyna. Jesteś piękna, mądra, samowystarczalna!

Mówi, iż tylko na czystych się żeni. A ja, jakby, trzeciego gatunku wadliwa. I co teraz mam zrobić? Wszędzie indziej się zgadza: inteligentny, ma pieniądze, w łóżku dobrze.

Grażynko, odrzuć go, zanim straci cię samo poczucie własnej wartości westchnęła Lidia.

A jeszcze lepiej dodała Katarzyna przywiedź go do nas! U nas z Michałem właśnie dziesiąta rocznica małżeństwa! Niech zobaczy, co to rodzina.

Postanowili zaprosić go. Arkadiusz, który zwykle nie lubił takich spotkań, nagle się zgodził i choćby sam wsiadł za kierownicę. Grażyna już wyobrażała sobie przyjemny dzień z przyjaciółkami w końcu to nie ona będzie prowadzić auto.

Na wsi u Katarzyny i Michała było domowo: dzieci, kiełbaski z grilla, ptaszki, a pies Burek biegał, jakby miał niewidzialny akumulator. Impreza trwała od południa do wieczora. Starsze osoby poszły spać, a przy stole zostali nasza paczka przyjaciółki, gospodarze i Arkadiusz.

Pili herbatę z drożdżowym ciastkiem, rozmawiali. Nagle Arkadiusz znów zabrał głos:

Powiedzcie mi, Katarzyno, dlaczego Grażyna wciąż nie jest zamężna? Przecież wy już dziesięć lat w małżeństwie.

No cóż, nie każdemu szczęście przytrafiło się na trzecim roku studiów, tak jak mnie wzruszyła ramionami Katarzyna. Grażyna wtedy studiowała, pracowała, nie miała czasu.

A wy wyszliście za mąż jako czyste?

Co ty! rozbawiła się Katarzyna. Ja i Michał od pierwszego roku razem!

Ale on był pierwszy?

A wy chcecie paszport zobaczyć? obraził się Michał. Moja żona to ja, i to koniec.

Widzicie? Musiała być czysta. To szacunek. A jak wziąć za żonę kogoś, kto miał kilku? To wstyd dla rodziny!

A co z wami, jaka to rodzina szlachetna, iż wymaga bez przeszłości? roześmiała się Lidia. To po co wtedy dawać mi nadzieję?

Nic nikomu nie obiecałem wzruszył ramionami Arkadiusz. Twoja przyjaciółka powinna sama zrozumieć: jest kobietą drugiego gatunku. Do małżeństwa potrzebne są poważne powody. Nie widzę ich.

Więc ja jestem trzeciego gatunku, rozwiedziona i z dzieckiem uśmiechnęła się Lidia. Szkoda ci, mężczyzno. Ciebie i twojego rodu.

Jak rozmawiasz z kobietami w moim domu? wstał Michał. Gatunki w nim! Sam jesteś przeterminowany śledź! Chwycił Arkadiusza i wyciągnął na podwórko. Nie było mu ciężko miał dwa metry wzrostu i był krzepki.

Stąd nie schodź! Nie zepsuję święta. Gdyby nie dziewczyny, już dawno bym cię zepchnął. Nie jesteś naszym gościem.

Grażynko, jedziemy. Zostajesz ze mną, czy zostajesz? z dumą rzekł Arkadiusz, chwytając torbę.

Grażyna, płacząc ze śmiechu, nie mogła odpowiedzieć. Arkadiusz, nie czekając na jej decyzję, strzelił w bramę i odjechał.

No, Michałku, dzięki chichotała Grażyna. To koniec! Żadnego mężczyzny już nie chcę! choćby przeterminowanego!

To było złe posunięcie, próbować go pouczyć o małżeństwie uśmiechnęła się Katarzyna. Ale jakiż to był gość! Dziewczyny, słyszałyście? Ja jestem pierwszego gatunku! A wy już jak wylądowałyście.

Żarty rozbawiły nas do późna. Potem Lidia odwieźała Grażynę do domu. Życie wróciło do zwykłych przyjęć pacjentów i wypełniania kart medycznych. Arkadiusz już nie dzwonił.

Grażyno, zostawiłem list w recepcji powiedział telefon.

Dzięki, Lenko, przejrzę później odpowiedziała Grażyna.

Po zakończeniu dyżuru otworzyła kopertę. W środku było

Idź do oryginalnego materiału