— Ale to ty sama zaproponowałaś, żeby wziąć moją mamę do nas. Nie zmuszałem cię — powiedział Krzysiek Anecie.
Aneta po skończeniu studiów dostała pracę w firmie, gdzie od dawna pracował Krzysiek. Od razu zwrócił uwagę na skromną, uroczą dziewczynę. Jako doświadczony pracownik oprowadził ją po biurze, a po pracy czekał na nią pod wyjściem samochodem. Tak zaczęli się spotykać. Pół roku później wzięli ślub.
Krzysiek niedawno kupił mieszkanie, ale na remont już nie starczyło. Pomogli rodzice Anety. Młodzi z zapałem zabrali się za urządzanie swojego pierwszego gniazdka: bieganie po sklepach, wybieranie tapet, wieczorne klejenie ich własnymi rękami. Czasem zapraszali przyjaciół na pomoc. Praca szła gwałtownie i wesoło. Aneta wybierała meble i różne drobiazgi dodające wnętrzom przytulności. Zakończenie remontu świętowali hucznie. Teraz można było tylko żyć i cieszyć się.
— Super, co nie? Poczekajmy z dziećmi. Najpierw urlop, odpoczniemy, a potem… — mówił Krzysiek.
Był ciepły, słoneczny czerwiec, w powietrzu wirował topolowy puch. Sezon urlopowy w pełni. Wieczorami młodzi planowali wyjazd, wybierali hotel, rezerwowali bilety. Ale nieszczęście przyszło niespodziewanie, a marzenia o wakacjach się rozmyły.
Pewnego ranka, gdy Aneta domalowywała rzęsy przy kuchennym stole, a Krzysiek pilnował wrzącej na kuchence kawy, zadzwonił telefon.
— Anet, kawa gotowa — powiedział Krzysiek i odebrał.
Aneta nalała gorący napój i uniosła filiżankę do ust.
— Co?! — krzyknął Krzysiek do słuchawki.
Ręka Anety drgnęła, oparzyła usta i język, a kawa wylała się na stół w niekształtną kałużę.
— Co się stało? — zapytała, widząc zmienioną twarz męża.
— Mama w szpitalu. Sąsiadka dzwoni. Jadę sprawdzić, co się dzieje. Dasz radę dotrzeć do pracy sama? Powiedz tam, iż się spóźnię.
— Tak, oczywiście — Aneta patrzyła na brązową plamę na stole.
— Biegnij, posprzątasz później. Bus nie będzie czekał — rzucił Krzysiek, a Aneta posłusznie pobiegła do pracy.
Szła gwałtownie na przystanek, gdy przejechał obok Krzysiek, krótko trąbiąc. Pomachała mu, liżąc poparzone usta.
— Co z mamą? — zapytała, gdy po trzech godzinach Krzysiek pojawił się w biurze.
— Źle. Mama sparaliżowana. Prawa strona nie działa. Nie mówi. Lekarz powiedział, iż szanse na poprawę małe. Sama nie da rady żyć.
— Więc weźmy ją do nas. Po co się zastanawiać? Albo wolisz jeździć do niej po pracy codziennie? Trzeba ją karmić, pieluch— Dobrze, weźmiemy ją — zgodziła się Aneta, a Krzysiek odetchnął z ulgą, choć w głębi duszy wiedziała, iż właśnie podjęła decyzję, która zmieni wszystko.