Właśnie leżę w łóżku, w którym spędzę ostatnią noc w Albańskim hotelu Leonardo. Aktualnie zwijam się z bólu brzucha od kilku godzin.. Dobrze, iż dopadło mnie to akurat w ostatni z siedmiu dni pobytu, który i tak był przeznaczony na sprawy organizacyjne i pakowanie. Na wakacje do pięknego Durrës wybrałam się z rodzicami (jako nasze ostatnie wspólne wakacje, bo w końcu mam już swoje lata XD) praktycznie cały tydzień spędziłam na plaży korzystając ze słońca, którego w Polsce już niestety coraz mniej, albo nie ma go już wcale(?) i jeździe na skuterze wodnym, która okazała się moim ulubionym zajęciem tutaj :D Oczywiście też nie odbyło się bez zwiedzania kraju, wypożyczyliśmy wczoraj samochód i wybraliśmy się na wycieczkę do Vlorë, położonej o ponad 100km od mojego hotelu, droga zajęła ponad dwie godziny, gdzie normalnie taki dystans można pokonać w mniej niż godzinie, skoro jedzie się po autostradzie, niestety albańskie przepisy są straszne, jadąc zwykłą drogą nie można przekroczyć 40km a na autostradzie 60, gdzie co kilka metrów były znaki z jeszcze większym ograniczeniem prędkości, w sumie wszyscy pomyślą znaki znakami, jadąc autostradą można chyba trochę przekroczyć.. Sama też tak myślałam, niestety co jakieś pół kilometra stoi policja, która zwraca szczególną uwagę na turystów (w sumie nie ma się co dziwić) a przekroczenie prędkości o 10km równa się z utratą prawo jazdy na miesiąc a o kolejne 5, już na pół roku.. Więc chyba nie ma co ryzykować, mimo dłużącej się podróży jednak opłacało się tyle jechać, ponieważ plaże we Vlorë okazały się cudowne, jak i widoki choćby na drodze, po jednej stronie ogromne góry, które praktycznie osuwają się na jezdnię a po przeciwnej morze. Małą, fotorelacje z telefonu(XD) możecie obejrzeć niżej.