Alarmy rakietowe, strach i ataki paniki. Polska stewardesa o sytuacji w Izraelu. "Byliśmy przerażeni"

gazeta.pl 1 dzień temu
Zdjęcie: Fot. unsplash, Aislinn Spaman


Na początku października na ulicach Izraela wybuchła panika, po tym jak na kraj spadło blisko 200 irańskich rakiet. Ania, stewardesa stacjonująca w bazie lotniczej w Tel Awiwie, opowiedziała nam, jak sytuacja odbiła się na pracownikach. - Po prostu się boimy - słyszymy.
Konflikt na Bliskim Wschodzie cały czas się pogłębia. 1 października Iran wystrzelił w stronę Izraela 181 pocisków. Rakiety były widoczne m.in. nad Jerozolimą oraz Tel Awiwem, a w kraju rozległy się syreny alarmowe. Turyści i mieszkańcy w panice udawali się do najbliższych schronów lub kładli się na chodnikach. Wśród przerażonych świadków ataku znaleźli się również pracownicy linii lotniczych.


REKLAMA


Zobacz wideo Debata Walz vs Vance | Co to będzie w Ameryce


Stewardesa miała polecieć do Izraela. Zamknięto przestrzeń powietrzną
Ania, stewardesa jednego z czarterowych przewoźników, w ostatnim czasie stacjonowała w bazie lotniczej w Tel Awiwie. Jak przyznaje, miała sporo szczęścia, bo kiedy sytuacja się zaostrzyła, wraz z załogą przebywała w portugalskim Porto. Do Izraela mieli wrócić wieczorem, 1 października. Początkowo, mimo licznych doniesień na temat ataku rakietowego, usłyszeli od kapitana, iż lot się odbędzie. W końcu przestrzeń lotnicza nie została jeszcze wtedy zamknięta, więc przeciwwskazań nie było. Ulga pojawiła się dopiero po przejściu przez bramki.


Wszyscy byliśmy przerażeni. Dopiero później dostaliśmy informację, iż zamknięto przestrzeń lotniczą


- relacjonowała Ania, dodając, iż tak dużego szczęścia nie mieli jej znajomi. Kiedy w mieście rozległ się alarm, niektórzy przebywali w hotelu, inni markecie, a pozostali na lotnisku czy w samolocie. Ci pierwsi udali się do najbliższych schronów. Tym ostatnim polecono z kolei pozostanie na pokładzie.


Ja już taki alarm przeżyłam, musiałam schować się do najbliższej klatki schodowej. Bałam się, ale każdy jest na to przygotowany. Te alarmy zwykle są tylko "w razie czego"


- słyszymy.


Wszyscy myśleli, iż to znowu będzie tylko chwila, ale tym razem było inaczej. Znajomi pisali na grupie, iż siedzą w bunkrze, słyszą rakiety i bardzo się boją. Jeden kolega miał atak paniki. Musieli tam zostać przez dobrą godzinę


- dodała stewardesa.


Atak Iranu na Izrael. Pasażerowie nie wykazali się zrozumieniem
Załoga z Porto ostatecznie trafiła na najbliższe bezpieczne lotnisko w pobliżu Tel Awiwu - do Larnaki na Cyprze. Ania tłumaczy, iż część pasażerów lotu wykazała się zrozumieniem, inni jednak nie zgadzali się z decyzją i chcieli dostać się do Izraela. Jedna z podróżnych od początku nie stosowała się do poleceń załogi.


Jak poprosiłam ją o zajęcie miejsca, to mówiła, iż to nie jest przedszkole, a ona jest starsza i nie potrzebuje pouczania. Kiedy tłumaczyliśmy, dlaczego lądujemy w Larnace, poleciła podróżnemu obok, by nas nie słuchał, bo my jesteśmy tchórzami i dlatego nie chcemy ich zabrać do Tel Awiwu


- relacjonowała stewardesa. w tej chwili załoga zabiera pasażerów z Izraela do innych państw i z powrotem, po czym wraca pustym lotem do Larnaki. Takie rozwiązanie nie opłaca się jednak linii lotniczej, która zaplanowała pod koniec tygodnia powrót do Tel Awiwu. - Większość z nas nie chce wracać, bo po prostu się boimy - dodała nasza rozmówczyni. jeżeli masz ochotę, to zagłosuj w naszej sondzie, która znajduje się poniżej.
Idź do oryginalnego materiału